Stanisław Jędrzejewski: Paryż wart był igrzysk. Ale samym igrzyskom przydałaby się prawdziwa rewolucja

Jeżeli Polacy myślą o organizacji igrzysk olimpijskich w perspektywie 20 lat, to warto rozważyć nowy, alternatywny paradygmat igrzysk, być może też „rozciągnięty” na kilka krajów Europy Środkowej

Publikacja: 20.08.2024 04:30

Stanisław Jędrzejewski: Paryż wart był igrzysk. Ale samym igrzyskom przydałaby się prawdziwa rewolucja

Foto: AFP

Nic tak dawno nie rozpaliło opinii publicznej na całym świecie jak ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Ceremonia ta, a lepiej powiedzieć widowisko, wywołała liczne kontrowersje kulturowe, ale też postawiła pytania dotyczące sensu organizowania samych igrzysk i wielkich imprez sportowych w ogóle.

Zrozumiałe, że impreza w Paryżu, podobnie jak wcześniejsze edycje igrzysk olimpijskich, wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów i reklamodawców na całym świecie. Igrzyska są nie tylko świętem sportu, ale także spektaklem medialnym generującym miliardy dolarów przychodów z praw do transmisji telewizyjnych i emisji reklam. W tym kontekście warto się zastanowić, czy współczesne olimpiady nadal realizują swoje pierwotne cele, takie jak propagowanie sportu i promowanie pokoju oraz pojednania, czy raczej stały się narzędziem komercyjnych interesów.

Czytaj więcej

Ceremonia otwarcia igrzysk oburzyłaby również pogan

Transmisje z igrzysk olimpijskich są jednym z najważniejszych źródeł dochodów dla stacji telewizyjnych. Dzięki globalnej popularności olimpiady stacje te są w stanie przyciągnąć ogromne audytorium, co oczywiście przekłada się na wysokie wpływy z reklam. Reklamodawcy są gotowi płacić ogromne sumy za możliwość dotarcia do milionów widzów na całym świecie, co sprawia, że igrzyska stają się niezwykle dochodowym przedsięwzięciem. Również dla lokalnych komitetów olimpijskich oraz federacji i związków sportowych w wielu krajach.

Współczesne igrzyska coraz mocniej oddalają się od idei olimpizmu

Przykładem może być amerykańska telewizja NBC, która w 2021 r. zapłaciła ok. 1,3 mld dol. za prawa do transmisji igrzysk w Tokio. Inwestycja ta zwróciła się dzięki wpływom z reklam, które wyniosły ok. 1,25 mld dol. Podobnie podczas igrzysk w Paryżu odnotowane będą rekordowe przychody z reklam, które napędzają całą branżę medialną. Również w przypadku tenisa, chociaż pewnie nie na taką skalę jak turnieje wielkoszlemowe. Tenis zresztą jest przykładem dyscypliny, która włączona niedawno do programu olimpijskiego w sensie sportowym nie ma podczas igrzysk żadnego znaczenia oprócz symbolicznego. Zawody trwają osiem dni, a nie dwa tygodnie jak turnieje wielkoszlemowe, co budzi zresztą coraz większe protesty (w tym naszego związku tenisowego). Przecież wszyscy i tak wiedzą, że prawdziwa rywalizacja tenisistów i tenisistek odbywa się w Wimbledonie, Flushing Meadows czy podczas turnieju Rolanda Garrosa. Z kolei koszykarze amerykańscy, na co dzień występujący w NBA, uprawiają tak naprawdę zupełnie inną dyscyplinę i w konfrontacji z nimi nikt na świecie (może poza Serbią, w reprezentacji której gra Nikola Jokić z Denver Nuggets) nie ma nawet cienia szans.

Krytycy uważają, że wydarzenia tego typu często służą interesom elit i turystów, podczas gdy lokalna społeczność, szczególnie ta mniej uprzywilejowana, może zostać zmarginalizowana

To, co jest dzisiaj szczególnie uderzające w praktyce olimpizmu, to fakt, że współczesne igrzyska coraz bardziej oddalają się od idei sportu rekreacyjnego i amatorskiego na rzecz profesjonalizmu i komercji. Zawodnicy to na ogół profesjonalni sportowcy, którzy ten fragment życia, kiedy możliwa jest aktywność sportowa, przeznaczają niemal w całości na uprawianie sportu i są sponsorowani przez duże korporacje czy wynagradzani przez państwo. W efekcie amatorzy uczestniczący w olimpiadach (są i tacy!) to przede wszystkim sportowcy pochodzący z krajów borykających się z różnego rodzaju problemami. Od klimatycznych, poprzez polityczne po ekonomiczne.

Organizacja igrzysk wymaga ogromnych nakładów finansowych i infrastrukturalnych, co często prowadzi do zaniedbywania lokalnych społeczności i ich potrzeb. Wydatki na budowę obiektów sportowych, wioski olimpijskiej (w olimpiadzie bierze już udział ponad 10 tys. sportowców) często przekraczają budżety, a i jakość obiektów mieszkalnych dla sportowców pozostawia wiele do życzenia, zaś korzyści z ich wykorzystania po zakończeniu igrzysk są wątpliwe. Czymś zgoła komicznym, jeżeli nie dramatycznym, są obiekty budowane specjalnie na zawody olimpijskie, np. tor do kajakarstwa górskiego w National Olympic Nautical Stadium w Vaires-sur-Marne, podczas gdy istnieją przecież „tory” naturalne, jak choćby dziesiątki potoków górskich we francuskiej części Alp. Owszem, to daleko od Paryża, ale surfing odbywał się jeszcze dalej od stolicy Francji, bo aż na Tahiti w Polinezji Francuskiej.

Jak naprawić igrzyska olimpijskie?

W Paryżu toczyły się zawody w 32 dyscyplinach sportowych, tj. w pięciu mniej niż w Tokio, ponieważ uznano, że igrzyska są zbyt przeciążone. Na skutek działania różnego rodzaju lobby, a także kokietując młodzież, włączono niedawno do zmagań olimpijskich tak „egzotyczne” dyscypliny, jak piłka plażowa, wyścigi BMX, koszykówka 3x3, wspinaczka górska (w której nieoczekiwanie Polska okazała się być potęgą), breakdance, a za cztery lata pojawi się zapewne taniec na rurze.

W obliczu tych wyzwań warto zastanowić się nad alternatywnymi modelami organizacji igrzysk olimpijskich, które mogłyby lepiej realizować pierwotne cele ruchu olimpijskiego, czyniąc olimpiady prawdziwym świętem sportu i jednocześnie – pokoju na świecie.

Jednym z takich modeli mogłoby być większe zaangażowanie sportowców niewyczynowych poprzez organizację olimpiad skromniejszych, na mniejszą skalę, skierowanych do społeczności regionalnych i lokalnych.

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Zafałszowany obraz igrzysk. Hunwejbini klikbajtu w polskim internecie

Jednym z głównych zarzutów wobec organizacji wielkich wydarzeń jest ich potencjalny wpływ na procesy gentryfikacji i wykluczenia społecznego. Krytycy uważają, że wydarzenia tego typu często służą interesom elit i turystów, podczas gdy lokalna społeczność, szczególnie ta mniej uprzywilejowana, może zostać zmarginalizowana, tak jak to się stało w Paryżu, gdy na czas igrzysk usunięto z miasta paryskich kloszardów. W ten sposób, choć widowisko promuje jedność i wspólnotę, w rzeczywistości może przyczyniać się do pogłębiania nierówności społecznych.

Warto przy tej okazji przypomnieć tradycję zawieszania działań zbrojnych na czas trwania igrzysk, która mogłaby zostać przywrócona w bardziej symbolicznej formie. I właśnie igrzyska olimpijskie mogłyby być okazją do promowania pokoju i współpracy międzynarodowej poprzez organizację różnego rodzaju wydarzeń sportowych i kulturalnych (jak niegdysiejsze olimpijskie konkursy sztuki i literatury), które angażowałyby uczestników z różnych krajów i reprezentujących rozmaite kultury. Warto tutaj wspomnieć, że podczas otwarcia igrzysk 33. olimpiady ani przewodniczący MKOL-u, ani szef organizacyjny igrzysk nie zająknęli się na temat trwających, przynajmniej w pięciu regionach świata, krwawych działań zbrojnych.

Kluczowe jest promowanie aktywności fizycznej i zachęcanie ludzi do uprawiania sportu

Jeżeli jednak to, co napisałem, miałoby być tylko „zawracaniem kijem Wisły” i ruch olimpijski rozwijać się będzie na podstawie ugruntowanego mocno modelu skomercjalizowanego sportu wyczynowego, to na igrzyskach w Paryżu  pozycja polskiego sportu odbiegła daleko od poziomu społecznych oczekiwań i aspiracji. Polska reprezentacja zdobyła łącznie dziesięć medali: jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych, co plasuje nasz kraj na dalekim 42. miejscu w klasyfikacji medalowej. Wyróżniającymi się dyscyplinami były wspinaczka sportowa, wioślarstwo czy siatkówka. Wskazuje to na siłę niektórych niszowych dyscyplin, ale jednocześnie podkreśla bolesną nieobecność reprezentantów naszego kraju w czołówce światowej w bardziej globalnych dyscyplinach, takich jak lekkoatletyka czy pływanie.

Warto zauważyć, że Polska wysłała do Paryża jedną z największych reprezentacji w swojej historii, liczącą 213 sportowców, w której po raz pierwszy znalazło się więcej kobiet niż mężczyzn. I to właśnie kobiety zdobyły osiem na dziesięć medali. To odzwierciedla pozytywne zmiany w poziomie równouprawnienia płci w polskim sporcie. Niemniej pomimo liczebności i zróżnicowania sukcesy medalowe były niewielkie, co sugeruje konieczność większych inwestycji w rozwój infrastruktury sportowej oraz opracowanie przemyślanych programów wsparcia młodych talentów. Zamiana przez poprzednią ekipę rządową orlików na strzelnice była niewyobrażalną głupotą.

Czytaj więcej

Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią

Porównując wyniki Polski do Holandii (18 mln mieszkańców), która zdobyła 32 medale, w tym 13 złotych, czy Australii (26 mln mieszkańców) z 50 medalami, w tym 18 złotymi, można dostrzec różnice w podejściu do szkolenia sportowców i inwestowania w sport, a także w uczestnictwie obywateli tych krajów w niewyczynowym ruchu sportowym. W Holandii 60 proc. mieszkańców deklaruje uprawianie sportu. Holandia też jest znana ze swojej mocnej pozycji w takich dyscyplinach, jak lekkoatletyka, kolarstwo, wioślarstwo. Pokazuje to, że sukces na arenie międzynarodowej wymaga strategicznego i długofalowego planowania oraz wsparcia systemowego.

Tak się stało w Wielkiej Brytanii, gdy po porażkach w Atlancie (1 złoty medal i ogółem 15 medali) i w Sydney (11 złotych i 28 ogółem) skoncentrowano się na niektórych, „wydajnych” medalowo dyscyplinach, finansując je w większym stopniu aniżeli pozostałe. Chodzi o lekkoatletykę, kolarstwo, wioślarstwo. Dyscypliny, w których nie było dostatecznie dobrych wyników (i medali!), straciły całkowicie państwowe finansowanie. 

Perspektywy rozwoju polskiego sportu zależą od zdolności do przeanalizowania tych doświadczeń i niezbędnych reform, które podniosą  pozycję polskich sportowców na światowej arenie. Kluczowe będzie również dalsze promowanie i rozwijanie dyscyplin, w których Polska już teraz osiąga sukcesy, ale przede wszystkim rozwijanie aktywności sportowej na poziomie szkolnym i akademickim oraz po prostu zachęcanie ludzi, zwłaszcza młodych, do uprawiania sportu.

A jeżeli Polacy myślą o organizacji igrzysk olimpijskich w perspektywie 20 lat, to warto rozważyć nowy, alternatywny paradygmat igrzysk, być może też „rozciągnięty” na kilka krajów Europy Środkowej. Paryż wart był igrzysk choćby po to, by wywołać powyższe refleksje.

Autor

Stanisław Jędrzejewski

Profesor doktor habilitowany nauk społecznych, socjolog, medioznawca, związany z Akademią Leona Koźmińskiego. W latach 2003–2005 był dyrektorem I Programu Polskiego Radia, a w 2005 r. członkiem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Nic tak dawno nie rozpaliło opinii publicznej na całym świecie jak ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Ceremonia ta, a lepiej powiedzieć widowisko, wywołała liczne kontrowersje kulturowe, ale też postawiła pytania dotyczące sensu organizowania samych igrzysk i wielkich imprez sportowych w ogóle.

Zrozumiałe, że impreza w Paryżu, podobnie jak wcześniejsze edycje igrzysk olimpijskich, wzbudziła ogromne zainteresowanie mediów i reklamodawców na całym świecie. Igrzyska są nie tylko świętem sportu, ale także spektaklem medialnym generującym miliardy dolarów przychodów z praw do transmisji telewizyjnych i emisji reklam. W tym kontekście warto się zastanowić, czy współczesne olimpiady nadal realizują swoje pierwotne cele, takie jak propagowanie sportu i promowanie pokoju oraz pojednania, czy raczej stały się narzędziem komercyjnych interesów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
analizy
Jacek Nizinkiewicz: Czy Donald Trump oddałby Polskę Władimirowi Putinowi? Co wiemy po debacie
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Donald Trump z Kamalą Harris na mocny remis w niegrzecznej debacie
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: gdzie „Pan Bóg i Polacy” widzą prezesa IPN?
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: dlaczego polskie wojsko jest ślepe i nieme
Opinie polityczno - społeczne
Warzecha: Zero logiki, maksimum zemsty
Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: Prezydencka debata telewizyjna w USA: mission impossible Kamali Harris?