Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?

Wydaje się, że polskim politykom, zarówno tym programowo proeuropejskim, jak i eurosceptycznym, najtrudniej jest zrozumieć zagadnienia suwerenności kraju znajdującego się w szerszych międzynarodowych organizacjach.

Publikacja: 24.04.2024 04:30

Maciej Strzembosz: Czego chcemy od Europy?

Foto: EP, Philippe BUISSIN

Poseł Krzysztof Śmiszek sformułował oczekiwania Lewicy wobec Unii Europejskiej. Jeśli Polska sama sobie nie radzi z budownictwem mieszkaniowym, równością płci i walką z biedą, to trzeba, by zajęła się tym Unia Europejska i zmusiła Polskę do rozwiązania tych problemów. Nie ma lepszego podsumowania abdykacji Lewicy z próby skutecznego wpływania na sytuację w Polsce poprzez wewnętrzne mechanizmy demokratyczne. Co więcej, osoby idące do wyborów europejskich z takim programem nie zasługują, by traktować je poważnie. Unia Europejska nie jest siostrą Ratched, która dyscyplinuje niesfornych pacjentów, lecz wielkim targiem idei, rozwiązań i interesów. Reprezentować nas tam powinni ludzie umiejący walczyć o polskie interesy, promować polskie rozwiązania, polskie firmy, interesy polskiej kultury, wreszcie zdolni walczyć o nasze bezpieczeństwo: gospodarcze, instytucjonalne i militarne. A przede wszystkim dbać o naszą suwerenność. Każdy więc, kto idzie do Parlamentu Europejskiego pod hasłem rozwiązywania polskich problemów poprzez nacisk unijnych instytucji, będzie dla polskich interesów przeciwskuteczny. Projektuje słabość i bezradność tam, gdzie walczy się o przywództwo i forsuje rozwiązania zgodne z naszym państwowym interesem.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Waga nieważnych wyborów

Czego nie potrafią zrozumieć politycy?

Wydaje się, że polskim politykom, zarówno tym programowo proeuropejskim, jak i eurosceptycznym, najtrudniej jest zrozumieć zagadnienia suwerenności kraju znajdującego się w szerszych międzynarodowych organizacjach. A to, niestety, wymaga przypominania prawd oczywistych. Tak, to prawda, każdy traktat międzynarodowy i członkostwo w międzynarodowej organizacji zabierają nam cząstkę suwerenności. Ale racjonalny kraj oddaje tę cząstkę suwerenności w swoim własnym interesie i rozumiejąc, dlaczego to robi. Traktat pokojowy z sąsiadem odbiera nam suwerenne prawo zaatakowania go. Traktat europejski zmusza nas do swobodnego przepływu ludzi, towarów i usług. Członkostwo w NATO podporządkowuje częściowo nasze wojsko ponadnarodowemu dowództwu. Wszystkie te trzy koncesje czyni się jednak w interesie podstawowego celu politycznego każdego państwa: utrzymania i wzmocnienia suwerenności. Nie ma bowiem swobody podejmowania decyzji o wewnętrznej organizacji demokratycznego kraju bez zapewnienia jego bezpieczeństwa, bez warunków rozwoju gospodarczego, bez traktatów handlowych i celnych. Polsce OPŁACA SIĘ być w Unii i w NATO dokładnie po to, by nie rezygnować z suwerenności i demokracji.

Jednak czym innym jest dokonywanie transakcji typu „coś za coś” w interesie państwa, a czym innym widoczna w postawie posła Śmiszka chęć, by nasze problemy rozwiązywali za nas inni. Jest to postawa naiwna, wręcz śmieszna i szalenie niebezpieczna. Posłowi Śmiszkowi wydaje się bowiem, że stanowisko Unii Europejskiej jest stałe, niezmienne i trwale zbieżne z interesami jego i jego formacji. Kłopot w tym, że w historii cywilizacji jedynym pewnikiem jest wyłącznie zmiana i Unia Europejska stale ewoluuje, podobnie zresztą jak Polska i inne kraje członkowskie. Już niedługo dwa dominujące dotąd kraje w Unii – Niemcy i Francja – mogą być rządzone przez ludzi o mentalności Przemysława Czarnka, tyle że jeszcze wyraźnie prorosyjskich. Czy wtedy poseł Śmiszek też będzie się domagał, by Unia regulowała nasze wewnętrzne stosunki społeczne oraz politykę zagraniczną?

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika

Czy Polska awansuje do europejskiej pierwszej ligi?

Mógłbym się jeszcze długo pastwić nad polityczną naiwnością posła Śmiszka, chwilowo w randze wiceministra sprawiedliwości, wskazać na niebezpieczeństwo przypadkowych karier politycznych biorących się ze związków rodzinnych z innymi politykami, ale problem jest znacznie szerszy. Polska klasa polityczna po prostu nie jest w stanie wypracować konsensusu w stosunku do Unii Europejskiej, wiedzieć nawet przez sen, czego wymaga nasz wspólny polski interes i jakie są postulaty minimum, które powinni reprezentować wszyscy polscy europosłowie bez względu na różnice polityczne w Polsce. Wszyscy zgadzają się tylko w jednej sprawie – chcemy jak najwięcej pieniędzy, którymi możemy się potem pochwalić w Polsce i wydać je na doraźne potrzeby polityczne.

Polscy politycy nie tylko żyją pod presją doraźności, ale nawet nie próbują formułować ambitnych celów politycznych, bo nie wierzą w swoją sprawczość.

Tymczasem wszyscy mamy nadzieję, że już niedługo przeskoczymy do grupy państw najbogatszych i pozyskiwanie pieniędzy pomocowych stanie się marginesem naszej polityki europejskiej – potrzebny będzie program pozytywny, czyli takiego kształtowania polityki europejskiej, by było to zgodne z naszym interesem i interesami tych sektorów gospodarczych, które uważamy za swoje lokomotywy rozwojowe. Ale o tym żadnej dyskusji ani widu, ani słychu. Polscy politycy nie tylko żyją pod presją doraźności, ale nawet nie próbują formułować ambitnych celów politycznych, bo nie wierzą w swoją sprawczość i niestety nie wierzą w Polskę i naszą zdolność do bycia jednym z liderów Unii, dowodząc tym samym swojej nieprzydatności politycznej.

Co trzeba zrobić?

W efekcie ogóle mi nie żal Prawa i Sprawiedliwości, gdy biada nad kłopotami wynikającymi z Zielonego Ładu, bo – po pierwsze – zmarnowali 72 mld zł z handlu CO2 nie wiadomo na co, zamiast reformować naszą energetykę, a po drugie, dokonali samoizolacji w Unii, gwarantując sobie nieskuteczność we wpływaniu na ogólnoeuropejską politykę. I nie będzie mi żal obecnego rządu, gdy już straci władzę, jeśli nie sformułuje jak najszybciej spójnego i przekonującego dla opinii publicznej planu w następujących sprawach:

1. Jak wykorzystać pieniądze unijne na inwestycje strategiczne przyspieszające nasz rozwój i zwiększające nasze bezpieczeństwo.

2. Jak zbudować wewnątrz Unii sojusz z państwami, które podobnie jak my widzą priorytety i zagrożenia dla Europy, sojusz zdolny do przejęcia przywództwa w Unii, gdyby obecni liderzy zeszli na populistyczne, prorosyjskie manowce.

3. Jak doprowadzić w obliczu zagrożenia wojną do konsensusu wśród polskich europarlamentarzystów, które nasze interesy nie podlegają regułom wewnętrznej wojny politycznej.

Nadziei na to wielkiej nie mam, ale przypominać o tym trzeba, bo koniec końców ostateczna odpowiedzialność za republikę spoczywa na wszystkich obywatelach.

Autor jest producentem filmowym, scenarzystą i publicystą

Poseł Krzysztof Śmiszek sformułował oczekiwania Lewicy wobec Unii Europejskiej. Jeśli Polska sama sobie nie radzi z budownictwem mieszkaniowym, równością płci i walką z biedą, to trzeba, by zajęła się tym Unia Europejska i zmusiła Polskę do rozwiązania tych problemów. Nie ma lepszego podsumowania abdykacji Lewicy z próby skutecznego wpływania na sytuację w Polsce poprzez wewnętrzne mechanizmy demokratyczne. Co więcej, osoby idące do wyborów europejskich z takim programem nie zasługują, by traktować je poważnie. Unia Europejska nie jest siostrą Ratched, która dyscyplinuje niesfornych pacjentów, lecz wielkim targiem idei, rozwiązań i interesów. Reprezentować nas tam powinni ludzie umiejący walczyć o polskie interesy, promować polskie rozwiązania, polskie firmy, interesy polskiej kultury, wreszcie zdolni walczyć o nasze bezpieczeństwo: gospodarcze, instytucjonalne i militarne. A przede wszystkim dbać o naszą suwerenność. Każdy więc, kto idzie do Parlamentu Europejskiego pod hasłem rozwiązywania polskich problemów poprzez nacisk unijnych instytucji, będzie dla polskich interesów przeciwskuteczny. Projektuje słabość i bezradność tam, gdzie walczy się o przywództwo i forsuje rozwiązania zgodne z naszym państwowym interesem.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił