W ostatnich kilku latach, wraz z głębokimi zmianami technologicznymi, sytuacja mediów publicznych mocno się skomplikowała. Pojawienie się społeczności sieciowych i możliwość współtworzenia treści, blogi dziennikarzy obywatelskich, powstanie nieprofesjonalnych witryn informacyjnych, podcastów, spontaniczne, „wirusowe” udostępnianie informacji – to wszystko radykalnie osłabiło wpływ instytucjonalnych mediów publicznych.
W wielu krajach debata na temat mediów publicznych wynika z przekonania,
że ze względu na finansowanie ze środków publicznych czy – jak od pewnego
czasu w Polsce – przez budżet państwa organizacje te zakłócają, a nawet psują
wolny rynek mediów. Ponadto komercjalizacja mediów tradycyjnych i internetowych
podważa pierwotny, jeszcze z czasów twórcy BBC Johna Reitha, etos służby
publicznej mediów oparty na ideałach edukacji oświeceniowej. A jednak ze
względu na postępującą dezinformację, a także zarówno rządową, jak i
korporacyjną kontrolę nad mediami, wydaje się, że rola mediów publicznych jest – paradoksalnie – coraz ważniejsza, i to
zarówno w krajach, gdzie działają ugruntowane historycznie medialne organizacje
służby publicznej, jak i w tych, które budują dopiero demokratyczne systemy medialne.
Dostęp do TVP i PR jest istotnym prawem człowieka
Działalność mediów publicznych ma dzisiaj dwa istotne aspekty: inkluzywność i nierywalizacyjną konsumpcję. Zwłaszcza ze względu na przejście na nadawanie cyfrowe, które dokonało się, mniej więcej dziesięć lat temu w większości telewizji publicznych w Europie, istnieje wiele sposobów korzystania z otwartych usług mediów publicznych na zasadzie wolnego jeźdźca, czyli bez wnoszenia za to opłat. Jednak ze względu na ciągle istniejące wykluczenie cyfrowe duża liczba obywateli nie ma dostępu do usług mediów publicznych online. W związku z tym zasadność argumentu dotyczącego mediów publicznych jako dobra wspólnego jest kwestionowana i nie może być wykorzystywana do prawnego i finansowego (poprzez opłaty abonamentowe) wspierania nadawców publicznych przez państwo. Istnieją jednak inne argumenty opowiadające się za wagą i znaczeniem mediów publicznych.
Czytaj więcej
W rozmowie z "Business Insiderem" były premier, Mateusz Morawiecki odpowiada "nie" na pytanie czy będzie startował w wybroach do PE. Broni też "Polskiego Ładu" i fuzji Orlenu z Lotosem.
Argumentem mocno przemawiającym za istnieniem mediów publicznych jest idea, że dostęp do informacji jest istotnym prawem człowieka. Wspólnym rysem różnych definicji mediów publicznych jest fakt, że stanowią one usługi tworzone, finansowane i kontrolowane przez społeczeństwo i dla społeczeństwa. I dlatego właśnie nie powinny być ani komercyjne, ani państwowe, ani partyjne. W każdym razie w największej mierze powinny pozostawać wolne od ingerencji politycznej i presji ze strony rynku. Dzięki mediom publicznym obywatele powinni być (są) informowani, edukowani, a także zabawiani. Gdy zagwarantowany jest pluralizm, różnorodność programowa, niezależność redakcyjna, odpowiednie finansowanie, odpowiedzialność i przejrzystość, nadawcy publiczni mogą służyć jako kamień węgielny demokracji i punkt odniesienia dla całego rynku. Tylko niezależne politycznie i ekonomicznie media mogą dostarczać społeczeństwu bezstronnych wiadomości, nie ukrywając żadnych ważnych informacji (co może leżeć w interesie korporacji, elit politycznych lub innych ośrodków władzy). To powinna być główna różnica między mediami publicznymi a mediami państwowymi i komercyjnymi.