Pod koniec ubiegłego roku Rada Ministrów ogłosiła wykaz prac legislacyjnych i programowych na najbliższe miesiące. Wśród czternastu propozycji są m.in. tzw. wakacje składkowe. Rozwiązanie przygotowywane przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii, w dość ogólny sposób było już zapowiedziane w umowę koalicyjnej.
Z racji tego, że Ministerstwo Rozwoju i Technologii dopiero opracowuje projekt, nie znamy jeszcze jego szczegółów. Wiemy natomiast, co stoi w tle oraz jak wyglądają ogólne założenia rozwiązań. W ocenie rządu, głównym problemem, na jaki wskazują polscy przedsiębiorcy, są obciążenia publicznoprawne, w tym obciążenia z tytułu składek na ubezpieczenia społeczne. To one, zdaniem rządzących, mają odpowiadać za rosnąca liczbę zawieszanych i zamykanych działalności gospodarczych.
Czytaj więcej:
Pomysł wakacji składkowych miałby być odpowiedzią na ten problem. W założeniu, każdy przedsiębiorca prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą będzie mógł poinformować Zakład Ubezpieczeń Społecznych o zamiarze niepodlegania pod obowiązkowe ubezpieczenia społeczne, a także o nieopłacaniu składek na Fundusz Pracy i Fundusz Solidarnościowy w wymiarze do trzech miesięcy kalendarzowych w ciągu roku kalendarzowego. Brzmi nieźle. Kto nie chciałby takich wakacji? Problem polega na tym, że coś, co może być atrakcyjne z punktu widzenia mikro, może być wysoce niekorzystne z punktu widzenia makro. Tak też jest w tym przypadku.
Wakacje od ZUS już obowiązują
Zwracamy uwagę na to, że tak naprawdę rząd proponuje przedsiębiorcom dodatkowe wakacje od składek na ubezpieczenie społeczne. Rozwiązania zbliżone do obecnie proponowanych już bowiem obowiązują. Samozatrudnieni korzystają obecnie z wielu ulg w odprowadzaniu składek, czyli po prostu z „wakacji składkowych”.