40. rocznica śmierci Jana Samsonowicza. Doczekać się po latach prawdy

Liczę, że śledztwo podjęte przez IPN będzie prowadzone niezależnie i z pełną determinacją – w 40. rocznicę śmierci Jana Samsonowicza historię tego działacza antykomunistycznej opozycji, który zginął w Gdańsku w niewyjaśnionych okolicznościach, przypomina jego syn.

Publikacja: 30.06.2023 03:00

Jan Samsonowicz, działacz antykomunistycznej opozycji

Jan Samsonowicz, działacz antykomunistycznej opozycji

Foto: archiwum IPN

40 lat temu, na płocie niedaleko Stoczni Gdańskiej, znaleziono powieszonego Jana Samsonowicza – mojego Ojca. W Polsce trwał stan wojenny. Miałem wtedy pięć lat, chociaż z dokumentacji sporządzonej przez milicję wynikałoby, że cztery. Na pewno niewiele rozumiałem z otaczającej mnie rzeczywistości. Niewiele zresztą pamiętam z tamtego okresu – nawet samego Ojca jak przez mgłę. Mam w głowie w zasadzie jedno wspomnienie: wracaliśmy z ogrodu zoologicznego i w autobusie wciąż przeżywałem wszystko, co tam widziałem, a Ojciec spokojnie odpowiadał mi na te same pytania.

Moje dzieciństwo, a później też okres dorastania były czegoś pozbawione. Jako młody człowiek nie umiałem zdefiniować czego. Słyszałem jakieś fragmenty rozmów na temat Ojca. Rozmów, które milkły za każdym razem, gdy ktoś zauważył, że jestem w pobliżu. Pamiętam też wzrok ludzi, którzy o Nim mówili – jakby smutny, zdziwiony i chyba nieco przepraszający. W domu też się nic nie mówiło o Ojcu. Po prostu tego tematu nie było. Długo nie wiedziałem, o co chodzi, ale miałem świadomość, że istnieje jakaś dziura w przestrzeni – nie umiałem jej jednak zdefiniować. Temat Ojca zawsze był w pewnym sensie tabu.

Czytaj więcej

IPN na nowo zbada okoliczności śmierci Jana Samsonowicza

Dużo niejasności

Minęło wiele lat, aż w końcu Mama powiedziała mi, że to dlatego, iż całe życie starała się nas chronić – przed możliwymi konsekwencjami naturalnej ciekawości i zajmowania się sprawą Ojca. Podyktowane to było troską.

Kiedy po raz pierwszy, chyba jako nastolatek, w końcu usłyszałem od Mamy w skrócie historię Ojca, dowiedziałem się też, że tuż przed śmiercią widział się z Mamą i przestrzegał. Przed tym, by nie uwierzyła, gdyby nagle wpadł pod tramwaj, wypadł z okna lub zrobił sobie inną krzywdę. Bo – jak mówił – nie zamierza, ale czasy są takie, że ludzie w Polsce giną w dziwnych okolicznościach. Powiedział też, że gdyby jednak coś mu się stało, to żeby nigdy nie dochodziła prawdy, bo ludzie, którzy są mu w stanie coś zrobić, z pewnością są też w stanie skrzywdzić tych, którzy się sprawą za bardzo zainteresują.

Podobne relacje w swoich zeznaniach po śmierci Ojca składał Dariusz Kobzdej – działacz opozycji, lekarz – a prywatnie bliski przyjaciel Ojca. Chyba najbliższy. To też człowiek, który zwrócił uwagę na nietypowe ślady na szyi Ojca. Nie tam, gdzie był pasek, na którym rzekomo sam się powiesił. Takich niejasności było zresztą w samym śledztwie dotyczącym śmierci Ojca sporo.

Rzeczą, na którą szczególnie zwróciłem uwagę, jest fakt, że dokumenty dotyczące inwigilacji Ojca i prowadzonych przeciwko niemu akcji zostały zniszczone, a przesłuchiwani dopiero w drugim śledztwie funkcjonariusze bezpieki nic nie pamiętali lub generalnie – według swoich zeznań – zajmowali się przede wszystkim mało istotną pracą papierkową, czasami tylko dbając o porządek publiczny. W zasadzie wszystkie te zeznania są dosyć podobne. Jeśli ktoś prowadził jakąś akcję, to nie oni, nie ich departament, lecz inny – przy czym ten inny wskazywał na ten poprzedni, i tak w kółko. W dokumentach ze śledztwa służba bezpieczeństwa jawi się w zasadzie jako taka straż miejska.

Trzeba też wspomnieć o wyjątkowo źle wykonanej dokumentacji fotograficznej z miejsca zdarzenia, niezabezpieczeniu śladów na ziemi (w tym za płotem, gdzie nawet na tych kiepskich zdjęciach widać, że trawa jest wydeptana), braku przesłuchania kluczowych świadków – choćby mieszkańców okolicznych domów – braku przesłuchania ekipy dochodzeniowej, braku sporządzenia portretów pamięciowych dwóch mężczyzn, którzy byli widziani kilka godzin przed znalezieniem Ojca w jego towarzystwie, kłócących się z nim i według relacji świadków – szarpiących. Nie wiadomo, kim był człowiek, który zawiadomił milicję o zwłokach. Nie przesłuchano kobiety, która pozwoliła mu ze swojego telefonu zadzwonić i powiadomić o znalezisku – nie zrobiono jego portretu pamięciowego. Nie wiadomo, kto i w jaki sposób ten meldunek przyjął. Sprawa nagle się po prostu „pojawiła”.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Walczyli o wolną, niepodległą Polskę

Do tego wszystkiego dochodzą nakłucia na pośladku, które odkryto na sekcji zwłok, wadliwie opisane i transportowane próbki, niekompetencja biegłych w kwestii testów toksykologicznych. Osoby te specjalizowały się w podejrzanych wypadkach i zawsze pisały w opiniach: „nie stwierdzono”. Co ciekawe, nie dopatrzono się w próbkach Ojca nawet obecności alkoholu, choć świadkowie zgodnie twierdzili, że przed śmiercią go spożywał.

Chciał podjąć walkę

Stwierdzono za to, że na pewno Ojciec popełnił samobójstwo. Stwierdzono tak od razu, już przy jego dopiero co znalezionych zwłokach, i od razu taką wersję zdarzeń dystrybuowano dalej, ustawiając wszystko pod taką tezę. A to dwóch milicjantów znalazło w miejscu pracy Ojca – na Akademii Medycznej w Gdańsku – klucz do kasy pancernej, który zawsze miał przy sobie. A to eksponowano zeznania mające promować wersję załamania psychicznego i podobno podjętej wcześniej próby samobójczej.

Próby, której jedynym świadkiem na imprezie kilka miesięcy wcześniej miała być osoba, która jako ostatnia widziała Ojca żywego. Osoba ta miała na owej imprezie, kiedy wszyscy już zasnęli, zrobić larum, że niby przyłapała Ojca, jak ten próbował się powiesić na klamce. Co prawda tylko ona to widziała, ale niczym opis techniki manipulacji z podręcznika socjotechniki szeroko o tym opowiadała, by sprawić wrażenie niepodważalnego faktu. Niektórzy chyba się na to nabrali.

Co ciekawe, była podejrzewana przez środowisko o bliskie kontakty z bezpieką, czemu nikt do dzisiaj nie zaprzeczył. Studiowała pedagogikę specjalną i resocjalizację razem z funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej oraz Służby Bezpieczeństwa i była widywana w ich towarzystwie. Jej późniejsze zeznania w pierwszym śledztwie są niespójne i w wielu miejscach rozjeżdżają się z relacjami innych świadków. W drugim w ogóle nie wzięła udziału, bo jakoś tak wyszło, że zaraz po tym pierwszym wyjechała do Kanady – kto wtedy wyjeżdżał za granicę i to tak daleką?

Uczciwie muszę przyznać, że Ojciec był w intymnej relacji z tą osobą, zadurzył się w niej i był przez nią wodzony za nos. Faktem jest też, że Ojca znaleziono martwego w dniu ślubu Mamy z człowiekiem, którego z racji tego, że mnie wychował, zawsze będę nazywał Tatą. Mam zresztą taki podział: Ojciec – to ten w okularach, którego nie było, który z jakiegoś powodu porzucił rodzinę, w tym mnie, kilkuletniego chłopca, i Tata – który był i jest.

Wracając jednak do tragicznego 30 czerwca 1983 roku – czyż ślub Mamy to nie idealna koincydencja, doskonale tłumacząca powody popełnienia samobójstwa? I to pomimo tego, że Ojciec szeroko opowiadał o swoich planach na przyszłość – najbliższą i dalszą – chciał m.in. pisać doktorat. Kilka dni przed śmiercią jednoznacznie źle wypowiadał się publicznie o osobach targających się na własne życie. Również dopiero co opłacił wynajmowany przez siebie pokój na następny miesiąc, a wszyscy, którzy mieli z nim wtedy kontakt, zgodnie twierdzili, że był stabilny emocjonalnie i pogodny. Do tego był zaangażowanym działaczem, który według zeznań doktora Darka Kobzdeja zradykalizował się i postanowił podjąć walkę nie tylko słowem, ale i zbrojną.

Wersja o samobójstwie jako obowiązująca była dystrybuowana przez Służbę Bezpieczeństwa na cały kraj, ale też w najbliższym otoczeniu Ojca sporo osób w nią wierzyło. Niektórzy mówili o tym wprost. Bogdan Borusewicz w książce „Borusewicz. Jak runął mur” stwierdził, że taką pewność ma w oparciu o własne śledztwo, które przeprowadził. To musiało być niezwykłe śledztwo, skoro prowadził je absolwent historii na KUL, który w tamtym czasie ukrywał się stale przed SB. Bardzo jestem ciekaw, jak takie prywatne śledztwo mogło wyglądać. Wiarygodność tych słów oceniam w każdym razie bardzo nisko.

Amatorskie „śledztwa”

Byli też tacy, którzy w ostatnim czasie zaczęli się głośno w gdańskim towarzystwie zastanawiać: może Ojciec popełnił samobójstwo, tylko że upozorował je na mord polityczny? Tę teorię chyba zostawię bez komentarza, choć na własne uszy słyszałem ją od jednego z byłych opozycjonistów.

Zawsze mnie dziwiło, że wersję o samobójstwie powielały osoby, które jednocześnie mówiły, że w ostatnich latach przed Jego śmiercią nie miały z Nim kontaktu. Za to te, które miały, mówiły, że to niemożliwe. Jest taki cytat: „Dobrzy ludzie rzadko bywają podejrzliwi: nie potrafią zrozumieć, że ktoś inny mógł zrobić coś, do czego oni sami są niezdolni; na ogół przyjmują niedramatyczne rozwiązanie jako właściwe i na tym poprzestają”. Ten cytat z książki Williama Marcha idealnie chyba oddaje to, co sądzę o większości osób, które działały w gdańskiej opozycji w kontekście tej tragedii.

Przy tym wszystkim, co się działo wokół śmierci Ojca, była też garstka osób, nieco zahukanych w swoim opozycyjnym środowisku, które w wersję SB nie wierzyły od początku. Przez podawanie w wątpliwość oficjalnej wersji wydarzeń często spotykał tych ludzi ostracyzm. To od nich słyszałem o różnych wersjach wydarzeń i o powodach, dla których ktoś mógłby chcieć Ojca zabić.

Większość z nich sprowadzała się do dwóch wątków: rozliczeń finansowych ówczesnej opozycji i odkrycia przez Ojca bardzo dobrze zakamuflowanego agenta na szczytach gdańskiej Solidarności. W różnych konfiguracjach – od znikających pieniędzy w walucie, pozyskanych w ramach pomocy zza granicy, czy likwidacji kont związku, do nagłego wzbogacania się pewnych osób czy nawet pewnej osoby.

Były też wersje o szykowanym przez Ojca zamachu na zjazd partyjny czy odkryciu bardzo niewygodnej wtedy dla systemu dokumentacji prawdziwej liczby ofiar Grudnia ’70.

Nie potrafię rozstrzygnąć, co jest w tym wszystkim prawdą, a co nie. Wiem jednak, że bardzo potrzebuję prawdziwych odpowiedzi na temat tego, co stało się z Ojcem. Od lat rośnie we mnie gniew, który po cichu płonie coraz mocniejszym ogniem, jednocześnie napędzając mnie i spalając. Nie chcę, żeby ten gniew przeniósł się kiedyś na moich bliskich, na moje dzieci.

Dlatego bardzo się cieszę, że śledztwo zostaje wznowione przez Instytut Pamięci Narodowej i prokuraturę. Za to im tu głośno dziękuję. I liczę, że śledztwo będzie w końcu prowadzone niezależnie i z pełną determinacją.

Chcę prawdy

Mam nadzieję, że po 40 latach w końcu doczekam się prawdy. Przy czym chcę zaznaczyć, że mimo iż dopuszczam każdą odpowiedź i nie przesądzam, co się stało, to jednak bardziej wierzę rodzinie i bliskim przyjaciołom Ojca z jego ostatnich lat niż w wersję byłych organów bezpieczeństwa PRL.

Dziś, w 40. rocznicę śmierci, zostanie odsłonięta tablica, która upamiętni Ojca na naszym bloku, gdzie mieszkaliśmy, na gdańskiej Przeróbce. Dziękuję starym znajomym Ojca za to, że na moją prośbę skutecznie wystąpili do Gdańska z wnioskiem o nią. Wierzę jednak, że w związku ze wznowieniem śledztwa ponadtysiącletnie miasto, które szczególnie musi dbać o swoją historię, znajdzie też ulicę lub plac godnie upamiętniający Jana Samsonowicza – jednego ze swoich bohaterów.

40 lat temu, na płocie niedaleko Stoczni Gdańskiej, znaleziono powieszonego Jana Samsonowicza – mojego Ojca. W Polsce trwał stan wojenny. Miałem wtedy pięć lat, chociaż z dokumentacji sporządzonej przez milicję wynikałoby, że cztery. Na pewno niewiele rozumiałem z otaczającej mnie rzeczywistości. Niewiele zresztą pamiętam z tamtego okresu – nawet samego Ojca jak przez mgłę. Mam w głowie w zasadzie jedno wspomnienie: wracaliśmy z ogrodu zoologicznego i w autobusie wciąż przeżywałem wszystko, co tam widziałem, a Ojciec spokojnie odpowiadał mi na te same pytania.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Trzeba było uważać, czyli PKW odrzuca sprawozdanie PiS
Opinie polityczno - społeczne
Kozubal: 1000 dni wojny i nasza wola wsparcia
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Apel do Niemców: Musicie się pożegnać z życiem w kłamstwie