„Reforma wymiaru sprawiedliwości jest konieczna. Żałuję, że do tej pory tak niewiele udało się ministrowi sprawiedliwości wykonać” – mówił w lipcu w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” premier Mateusz Morawiecki. „Trzeba było zrobić taką reformę sprawiedliwości, która miałaby ręce i nogi, a nie taką, w której prokurator generalny decyduje o Sądzie Najwyższym” – mówił we wrześniu prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla „Wprost”. „Reforma sądów jest absolutnie konieczna, to co dzieje się dzisiaj w sądach, to jeden gigantyczny skandal. Działa systemowa nierówność wobec prawa. Trzeba to zmienić, ale w obecnych warunkach politycznych jest to trudne” – mówił z kolei kilka dni temu Jarosław Kaczyński w Radiu Łódź.
To zaledwie kilka cytatów najważniejszych osób w państwie, które krytykują reformę wymiaru sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry po ponad siedmiu latach jego urzędowania na fotelu ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Ziobro po 1989 roku jest najdłużej urzędującym ministrem sprawiedliwości, bo na stanowisku jest nieprzerwanie od 16 listopada 2015 roku. Za pierwszych rządów PiS z LPR Romana Giertycha i Samoobroną Andrzeja Leppera był ministrem i prokuratorem przez dwa lata od 2005 do 2007 roku. Przez łącznie dziewięć lat ministrowania Ziobrze nie udało się zreformować wymiaru sprawiedliwości. Czy Polska powinna dawać mu kolejną szansę i płacić słony rachunek za jego nieudolność?
Czytaj więcej
Rząd ma sprytny pomysł na komisję weryfikującą aferę taśmową. Wytrąci ona broń z ręki Donaldowi Tuskowi, który osobiście zaatakowany domaga się wyjaśnienia sprawy.
To przez działania Ziobry w wymiarze sprawiedliwości mamy zablokowane pieniądze z KPO, a wkrótce możemy mieć zablokowane wszelkie inne unijne fundusze. Bruksela wstrzyma wszystkie środki dla Polski, jeśli nasz kraj nie wykona wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, który zakłada m.in. przywrócenia do pracy sędziów odsuniętych przez Izbę Dyscyplinarną SN oraz zagwarantowanie sędziom prawa do zadawania pytań prejudycjalnych do TSUE, czyli wniosków o interpretację prawa unijnego.
Na mechanizm „pieniądze za praworządność” zgodził się sam premier Mateusz Morawiecki podczas unijnego szczytu w 2020 roku. Dzisiaj straty Polski tylko przez brak środków z Krajowego Planu Odbudowy wynoszą ok. 160 mln zł dziennie – szacuje Federacja Przedsiębiorców Polskich. 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek na odbudowę gospodarki po pandemii może stracić Polska przez nieprzywracanie sędziów do pracy, tylko dlatego, że nie podobają się przedstawicielom władzy. Jeśli również pieniądze z nowej perspektywy budżetowej UE nie będą Polsce wypłacane, to nie uratują nas ani emitowane obligacje, ani kolejne pożyczki. Mateusz Morawiecki zadłuża Polskę bardziej niż Edward Gierek, biorąc pod uwagę pozabudżetowe zadłużanie. W imię czego? Nieudanych reform Zbigniewa Ziobry, na które narzeka prezes PiS, premier i prezydent?