Resort edukacji nie odpuszcza w sprawie zmian sposobu zatrudniania nauczycieli. Po fiasku pomysłu o zwiększeniu pensum o cztery godziny i dodania kolejnych ośmiu do dyspozycji dyrektora wraca do starego pomysłu reformy stopni awansu zawodowego nauczycieli.
Podczas posiedzenia senackiej Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Publicznej wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski poinformował, że szykują się „niewielkie zmiany” w stopniach awansu. Projekt nowelizacji Karty Nauczyciela ma pojawić się niebawem i będzie nawiązywał do pomysłów z zeszłego roku.
Zmiany w stopniach awansu nie idą też w parze z podwyżkami wynagrodzeń
Wówczas resort zaproponował skasowanie dwóch stopni awansu – stażysty oraz kontraktowego – i zastąpienie ich co najmniej czteroletnim okresem przygotowania zawodowego. Po tym czasie nauczyciel musiałby zdać egzamin na nauczyciela mianowanego. Za kolejne sześć lat mógłby zrobić dyplomowanie, a następnie dwie kolejne specjalizacje – jedną po pięciu, a kolejną po dziesięciu latach.
O ile uzasadnione wydaje się stworzenie możliwości awansu dla nauczycieli dyplomowanych, o tyle należałoby się zastanowić, czy wydłużenie początkowego okresu jeszcze bardziej nie zniechęcałoby do podjęcia pracy w szkole.