Rzekoma odrębność partii Zbigniewa Ziobry wobec PiS może być postrzegana jako obrona ortodoksyjnej polityki samego PiS. – Nawet jeśli w pewnych sprawach będziemy w Europie sami, to pozostaniemy tą wyspą wolności, tolerancji, tego wszystkiego, co tak silnie było obecne w naszej historii – taką pochwałę polskiej suwerenności, nieskrępowanej kompromisami czy koniecznością szukania porozumienia z europejskimi partnerami wygłosił nie Zbigniew Ziobro, lecz Jarosław Kaczyński. Prezes PiS mówił o tym ponad cztery lata temu w czasie obchodów 89. miesięcznicy smoleńskiej.
To również nie Zbigniew Ziobro, ale Beata Szydło zdecydowała, że występując jako szefowa rządu, nie będzie miała za sobą unijnych flag. To nie Ziobro, lecz członek słynnego zakonu PC Marek Suski mówił, że „Polska walczyła z okupantem sowieckim i będzie walczyć z okupantem brukselskim". To nie Ziobro, lecz Kaczyński do spółki z Szydło przeprowadził straceńczą szarżę na forum UE, próbując uczynić z Jacka Saryusza-Wolskiego szefa Rady Europejskiej. Nawet antyniemieckie fobie Ziobry i jego otoczenia mają odpowiednik w cyklicznym otwieraniu przez Kaczyńskiego i PiS tematu reparacji od Niemiec za II wojnę światową czy w regularnym emitowaniu w „Wiadomościach" podporządkowanej PiS TVP fragmentu wypowiedzi Donalda Tuska, w którym padają słowa „für Deutschland".
Kiedy więc dziś Ziobro atakuje premiera Morawieckiego za „historyczny błąd", jakim miało być to, że nie poszedł na wojnę atomową z UE i nie sięgnął po weto wobec unijnego budżetu, w rzeczywistości nawiązuje do wizji świata kreślonej latami przez sam PiS. Polityka „wstawania z kolan", oznaczająca radykalną konfrontację z instytucjami europejskimi, a także poszczególnymi państwami UE przy odrzucaniu kompromisu jako oznaki słabości, była znakiem firmowym PiS od 2015 roku. Jeśli dziś minister w KPRM Michał Wójcik radzi premierowi Morawieckiemu, aby ten „zmienił kierunek polityki europejskiej" i aby Polska „nie zginała przed nikim karku w UE", to „mówi Kaczyńskim" z 2017 roku, gdy ten godził się z tym, że „w pewnych sprawach będziemy w Europie sami".
Czytaj więcej
Po odejściu Porozumienia z rządu, Solidarna Polska stała się niezbędna dla Jarosława Kaczyńkiego.
Na tym – jak się zdaje – polega po części fenomen tego, że dziś, jak stwierdził w jednej z wypowiedzi Leszek Miller, w Zjednoczonej Prawicy „mały ogon macha dużym psem". Solidarna Polska pozwala sobie na tak mocne uderzenie w premiera nie tylko przez wzgląd na dające PiS większość szable w Sejmie, ale też dlatego, że de facto atakuje PiS z pozycji PiS. Premier musi łagodzić spór. Tłumaczy, że rozumie wzburzenie Zbigniewa Ziobry, bo trudno mu, jako wiceprezesowi PiS, krytykować koalicjanta za to, że ten jest gotów płacić dowolnie wysoką cenę za obronę suwerenności. Bo to sam PiS z haseł o „narodowej godności" uczynił klucz do rozumienia swojej polityki zagranicznej.