W nieprzyzwoitym świecie media nie mogą być przyzwoite. Czy można to zmienić choćby tylko w jednej ważnej sprawie? Starożytni powiadali: „contra spem spero" (wbrew nadziei – nadzieja).
Zamiar przypomina zawracanie kijem Wisły. Zdarzenia okrutne i krwawe mają większą rynkową nośność niż te obrazujące ludzką przyzwoitość, rzetelność, dobro czy nawet poświęcenie. Można w uproszczeniu powiedzieć, że media, szczególnie te sprzyjające gustom pospolitym, promują okrucieństwo, nawet jeśli nie jest to ich celem, lecz sposobem utrzymania się na rynku.
Można to zrozumieć, ale nie sposób pogodzić się z tym, że terroryści, szaleńcy ogarnięci obłędną ideologią czy fanatycy religijni, dopuszczający się zbrodni na wielu przypadkowych ludziach, są traktowani niczym celebryci. W przeciwieństwie do ich niewinnych ofiar, które rzadko bywają tematem medialnych doniesień i zwykle odchodzą anonimowo w niepamięć.
Po okrutnej zbrodni na wyspie Utoya na okładce jednego z kolorowych czasopism pojawił się portret Andersa Breivika, podówczas niebieskookiego młodzieńca. Zapewne po to, by zdziwienie czytelników było jeszcze większe, bo wizerunek zabójcy bardzo odbiegał od wyobrażeń o zwyrodniałych bandytach. Zdjęcie osiemnastolatka, który 22 lipca br. w Monachium zabił i ranił wiele osób, zamieszczone w internecie budzi podobne uczucia.
Można rzec, że reakcja mediów na zdarzenia okrutne, w których terroryści czy zwyrodnialcy zabijają wielu niewinnych ludzi, dają absolutną pewność, że każdy następny zbiorowy mord uczyni jego sprawcę głośnym i znanym na całym świecie. To niebywała zachęta dla opętanych obłędną ideologią religijnych fanatyków czy degeneratów o chorej psychice. Słowem, media nie tylko kreują negatywnych bohaterów, ale także inspirują ich! Perspektywa medialnej sławy to prawie tyle, co życie wieczne!