Doczekaliśmy się przełomu.
Owszem, analitycznie rzecz biorąc, można się było spodziewać, że polsko-ukraińska dyskusja na temat OUN-UPA i Rzezi Wołyńskiej prędzej czy później przekształci się w dyskusję wewnątrzukraińską. Wiadomo było, że ciężar dowodów wskazujących, że masakra polskiej ludności cywilnej Wołynia była akcją zorganizowaną i przeprowadzoną przez oddziały UPA, jest już zbyt duży. Tak duży, że negowanie odpowiedzialności ukraińskiego nacjonalistycznego podziemia za przeprowadzenie tej zbrodni staje się coraz trudniejsze.
Dostrzegalne było to, że lipcowa uchwała polskiego Sejmu, uznająca mordy na Polakach zamieszkujących Wołyń i Galicję Wschodnią za akt ludobójstwa, prócz fali oburzenia i antypolskich resentymentów, zwiększyła również zainteresowanie ukraińskiej opinii publicznej tym nieznanym szerzej krwawym epizodem z okresu II wojny światowej. Ja sam osobiście spodziewałem się, że debata na temat ukraińskiej świadomości historycznej, wartości, które powinny ją konstytuować, polityki pamięci państwa ukraińskiego, przestanie być li tylko przedmiotem polsko-ukraińskich dyskusji , a prędzej czy później stanie się sprawą wewnątrzukraińską. Sądziłem jednak, że nastąpi to dopiero po zakończeniu wojny z Rosji i przeprowadzonej z powodzeniem modernizacji państwa ukraińskiego, a więc za lat kilkanaście. Bo straumatyzowanemu społeczeństwu, żyjącemu w egzystencjalnym strachu o swoją tożsamość i w lęku przed kolejną agresją ze strony Rosji, nie jest łatwo dokonywać rozliczeń z przeszłością, a egzaltowany, naiwny patriotyzm święci w takiej sytuacji tryumfy.
Kręgi piekła
Po obejrzeniu filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego wiem, że sprawy ulegną przyspieszeniu.
Obraz jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów wchodzi do kin w całej Polsce 7 października. W ostatnich dniach miał kilka przedpremierowych pokazów. Jest już jasne, że Smarzowski nakręcił obraz o przeogromnej sile rażenia artystycznego i politycznego, jeden z najwybitniejszych polskich filmów historycznych, nakręconych po 1989 r., na pewno lepszy od „Katynia” Andrzeja Wajdy.