Polska nie jest pod specjalną osłoną

Recesja nie dotknęła Polski, ale nie możemy udawać, że jesteśmy odporni na wpływy zagraniczne – twierdzi prezes Instytutu Sobieskiego w rozmowie z Joanną Lichocką

Publikacja: 15.10.2008 02:31

Red

[b]Rz: Kryzys finansowy zatacza coraz szersze kręgi na świecie, państwa europejskie podejmują działania interwencyjne, wpompowując w swe systemy bankowe potężne sumy. Można powiedzieć przewrotnie, że Polska nie ma takiego problemu, bo właściwie nie ma banków.[/b]

Prywatyzacja tego sektora nastąpiła kilka lat temu i obecnie tylko kilka banków ma swoje centra decyzyjne w Polsce. Można się oczywiście zastanawiać, snując scenariusze historii alternatywnej, czy rzeczywiście podjęto optymalne decyzje i jak wyglądałby polski system finansowy, gdyby podjęto inne, ale dziś to dyskusja akademicka.

[b]Co to znaczy?[/b]

Zacznę od szerszej refleksji. W ostatnich tygodniach można zauważyć zaskakującą zmianę liberalnego paradygmatu myślenia o gospodarce. W latach 80. i 90. na świecie zwyciężyło myślenie wolnorynkowe, obserwowaliśmy sukces prywatyzacji i deregulacji na rynkach finansowych. I teraz, gdy niewidzialna ręka rynku mówi „sprawdzam”, konsekwentny liberał powinien powiedzieć: OK, jest kryzys i jego negatywne skutki, czyli bankructwa tych firm, które miały słabą strukturę aktywów. Niestety konsekwentnych liberałów jest na świecie niewielu. Znajdują dwa wyjścia. Część twierdzi, że obecna sytuacja to porażka rządowego regulatora i przerzucają nań odpowiedzialność. Inni dowodzą, że nie można pozwolić upaść bankom, bo nawet jeśli popełniono błędy, to ze względu na ich status – firm zarządzających pieniędzmi – konsekwencje byłyby bardziej poważne. Wobec tego rządzie, interweniuj, prosimy o dokapitalizowanie i podtrzymanie płynności. Klasyczny liberał powiedziałby: trudno, słowo się rzekło, kobyłka u płota, bankrutujemy. Ale gdy system pozwala nie upaść, to najbardziej liberalni liberałowie z upadających banków chętnie z tego korzystają.

[b]Mówi pan o Wielkiej Brytanii, gdzie rząd znacjonalizował cztery banki. Ale u nas to chyba nie nastąpi. Żaden bank nie przyjdzie do premiera Tuska z prośbą o interwencję, lecz w razie czego zwróci się do centrali. A te do swoich rządów.[/b]

Nasza sytuacja na szczęście jest w miarę przyzwoita. W technicznym rozumieniu recesja nie dotknęła Polski, ale nie możemy udawać, że jesteśmy odporni na wpływy zagraniczne. Otwarcie naszej gospodarki na świat wiązało się z dobrymi konsekwencjami – wzrostem poziomu wymiany gospodarczej, inwestycjami zagranicznymi. Ale gdy teraz słyszę, że jesteśmy odporni na wydarzenia zagraniczne, to się zastanawiam, czy autorzy takich opinii uważają, że na negatywne skutki jesteśmy jakoś cudownie impregnowani? Że jesteśmy pod jakąś specjalną osłoną, która przepuszcza do nas jedynie pozytywne oddziaływania z zachodnich gospodarek? To myślenie życzeniowe. Trzeba całkiem poważnie, ale też spokojnie podjąć działania w celu stworzenia scenariusza łagodzącego spowolnienie gospodarcze.

Wracając do sektora bankowego, polski Skarb Państwa kontroluje cztery banki – PKO BP, BGK, BOŚ i pośrednio Bank Pocztowy. Istnieje jeszcze kilka banków prywatnych kontrolowanych przez rodzimy kapitał. To jednak zdecydowana mniejszość. Reszta posiada swe centra decyzyjne za granicą. Decyzje ich dotyczące podejmowane są więc Nowym Jorku, Mediolanie czy w innych miastach świata.

I w scenariuszu, kiedy banki znalazłyby się w kłopotach, istotnie mogą następować mechanizmy niepokojące. W pierwszej kolejności udają się po pomoc do macierzystych krajów – tak było w przypadku największego banku w Polsce, kontrolowanego przez UniCredit, Pekao SA. W obliczu zachwiania się jego sytuacji finansowej w obronę włoskiego charakteru tego banku zaangażował się osobiście premier Włoch.

[b]Mówi pan: teraz się nie martwmy, bo te firmy, które mają banki w Polsce, nie mają kłopotów...[/b]

... lub rozwiązują te kłopoty za pomocą swoich rządów.

[b]Możemy się pocieszyć, że inne rządy będą stabilizować sytuację swoich banków, wpływając także na kondycję naszego systemu? Jak to świadczy o polskim bezpieczeństwie finansowym?[/b]

To są konsekwencje podjętych wyborów. Albo otworzyliśmy się skutecznie na świat i świat ma wpływ na to, co się u nas dzieje, albo trzeba było trwać w zamknięciu, tak jak Białoruś. Podlegamy prądom zarówno dobrym, jak i złym. Na pewno możemy się spodziewać, że w przyszłym roku będzie niższy poziom zagranicznych inwestycji bezpośrednich, ponieważ korporacje będą koncentrowały aktywność na swych rynkach macierzystych. Spadnie w związku z tym tempo wzrostu gospodarczego.

[b]Wraca pytanie o zasadność prywatyzacji sektora bankowego. Państwowe banki zostały sprywatyzowane, a teraz – jeśli kryzys się pogłębi – może dojść do ich nacjonalizacji, tyle że przez rządy innych państw.[/b]

Byłby to paradoks historii. Ale na razie to zjawisko nie następuje na masową skalę. Oczywiście trzeba sobie zdawać sprawę, że to, co pięć dni temu wydawało się nie do pomyślenia, jutro będzie oczywistością. Zatem w pesymistycznym scenariuszu faktycznie mogłoby się stać tak, że w polskim sektorze bankowym dominująca byłaby własność Skarbu Państwa, ale już niepolskiego.

[b]Mogłoby zatem dojść do sytuacji, że interesy innych państw byłyby załatwiane w pierwszej kolejności kosztem interesów naszego systemu finansowego?[/b]

To niewykluczone. Zdaje sobie pani sprawę z tego, że to teza dość kontrowersyjna?

[b]Tak, ona jest jakby wyjęta z „Naszego Dziennika”. Ale – proszę wybaczyć, pozostanę w tej konwencji – czy ten sposób myślenia rzeczywiście jest odrealniony?[/b]

Obecnie widać, że teza jakoby korporacja była bytem całkowicie przezroczystym, niepowiązanym żadnymi więzami lojalności wobec kraju, z którego pochodzi, skoncentrowana wyłącznie na biznesie, jest tezą nie do utrzymania, wręcz naiwną. I wobec tego powinniśmy zgodzić się na to, że istnieje sfera interesów gospodarczych państw.

[wyimek]Korzystne w tej sytuacji jest to, że nie należymy jeszcze do strefy euro. I nie należy się z tym spieszyć[/wyimek]

[b]Wie pan, o co pytam – na przykład, czy może dojść do drenażu pieniędzy z polskiego systemu bankowego do zachodniego. Prezes NBP mówi, że chce wprowadzić limity zabezpieczające przed tym zjawiskiem, ale na razie ich jeszcze nie wprowadził.[/b]

Możemy mieć pewność, że nastąpiłby duży opór prywatnych banków przed wprowadzeniem takich limitów i podobnymi rozwiązaniami. Niemniej pamiętajmy, że na dzień przed upadłością Lehman Brothers przetransferował 8 miliardów dolarów z londyńskiej filii do USA.

[b]Wniosek?[/b]

Należy dążyć do tego, żeby maksymalnie wiele silnych podmiotów finansowych miało swe centrum decyzyjne w Polsce. Instrumentarium, które do tego wiedzie, nie jest proste i nie odbywa się na zasadzie naciśnięcia guzika. Trzeba jednak próbować się zmierzyć z potencjałem, który mają inne państwa. W tej chwili zasadnicza część systemu bankowego podlega kontroli polskiego nadzoru finansowego, ale decyzje strategiczne nie są podejmowane nad Wisłą. Nie chciałbym jednak snuć czarnych scenariuszy.

[b]Proszę pana o ocenę siły lub bezsiły naszego państwa w obliczu kryzysu rynków finansowych. Jesteśmy słabym peryferyjnym państwem niekontrolującym tak naprawdę tego, co zdarzy się w naszym systemie bankowym?[/b]

Takiej tezy pani nie usłyszy, jest przerysowana.

[b]Jest nieprawdziwa?[/b]

Nie ma potrzeby, żeby państwo nacjonalizowało banki, ale trzeba mieć świadomość, że zasadnicze decyzje mające wpływ na to, co będzie się działo u nas, nie będą podejmowane w Warszawie. Wiele zależy od tego, jak się będą zachowywać spółki matki, do których należą banki w Polsce i rządy ich macierzystych krajów. Ale właśnie ze względu na to ryzyko nie jest wskazane prywatyzowanie giełdy.

To nie jest spółka taka jak każda inna, ona tworzy rynek, nie działa jedynie dla zysku, ale ma wpływ na stan naszej gospodarki.

[b]Niezbyt to dobrze świadczy o naszej suwerenności.[/b]

To prawda. Ale krok po kroku Polska podejmowała działania, które powodowały, że scedowaliśmy część swojej suwerenności na rzecz innych podmiotów. To dotyczy nie tylko Polaków, ale i Litwinów, Hiszpanów, Francuzów. Niewątpliwie korzystne w tej sytuacji jest to, że nie należymy jeszcze do strefy euro. Nie należy podejmować działań przyspieszających wejście do euro w ciągu najbliższych lat. Decyzje o polskim rynku finansowym będą wtedy podejmowane z punktu widzenia interesów całej Europy, a nie tylko naszego kraju.

[b]Nieoficjalnie można usłyszeć, że w razie trudności do polskich spółek kontrolujących banki przyjdzie nakaz z centrali: proszę przelać do nas (Mediolanu, Londynu, Nowego Jorku) 400 milionów euro. A zarząd w Warszawie stanie na baczność i polecenie wykona. To możliwe?[/b]

Pani chce jednak wieszczyć katastrofę, a na razie nie ma do tego podstaw. Choć faktycznie pytanie o ocenę prywatyzacji polskich banków zasługuje na wnikliwą analizę. Można było zrobić to lepiej.

[b]Mówi pan jak politycy PO. Spokojnie, nic się nie dzieje.[/b]

Hm, trzy lata temu popierałem koncepcję PO – PiS. Politycy PO w ocenie tego, co się dzieje, dość mnie zaskakują. Myślę, że wychodzą z założenia, że jeśli dotychczasowy sposób działania przynosił sukces, to wciąż należy go stosować. Zatem minimalizują problem. Minister Nowak potrafi powiedzieć, że PiS się trzyma kryzysu, jak pijany płota i straszy Polaków. Pewnie znaczna część wyborców powtarza to za nim: tak, ten PiS nas straszy. Tylko, że za chwilę mogą odczuć skutki kryzysu na własnej skórze. Co wtedy powie im rząd? Można by – zasadnie – oczekiwać od ekipy rządzącej próby przechwycenia tego tematu. Udowodnienia swej zdolności do rządzenia i pozycjonowania się jako ekipy także na trudne czasy. Tych działań jakoś nie widać, słychać za to: „spokojnie, spokojnie”. To się rozmija z rzeczywistością, spektakularne obnażenie tej postawy może nastąpić w kilka kwadransów. Nie warto się łudzić, że będą przychodzić tylko dobre wiadomości.

[b]Może dlatego przekonują, że nie ma kryzysu, bo prezydent mówi, że jest i trzeba zwołać Radę Gabinetową.[/b]

Ale prezydent długo zachowywał spokój i nie podnosił tematu. Przemówił, gdy ze strony rządu była cisza. Tymczasem wydaje się już jasne, że premier Tusk będzie rządził w trudnych czasach, będzie się kojarzył ze słabszą koniunkturą, z kłopotami w gospodarce. To oczywiście może mieć wpływ na jego szanse prezydenckie, ale z drugiej strony pamiętajmy, że dotąd Polacy nie głosowali portfelem. Inne sprawy były dla nich decydujące – zużycie władzą i rozpad rządzącej partii. Chichotem historii może być to, że tak jak PiS poległ na polach, w których miał mieć twarde kompetencje, tak i PO może polec na swoich. PiS obiecywał kompetencję w zwalczaniu przestępczości, ale w końcu komu zdarzył się Janusz Kaczmarek? Podobnie Platforma może polec jako partia fachowców od gospodarki. Są słabsi, niż obiecywali i niż się po nich spodziewano. I teraz stają przed godziną próby, a w perspektywie pewne, choć niezawinione przez nich spowolnienie.

[b]Czy coś pozytywnego z tego kryzysu może wyniknąć?[/b]

Być może przywróci on u pewnej części ludzi, którzy modlili się do rynku, właściwe proporcje celów w życiu. Zobaczą, że jest pewna gradacja wartości. Że owszem, należy pracować, zarabiać, ale przychodzą sytuacje, gdy liczą się rzeczy najprostsze. To że mam silne związki emocjonalne ze swoją rodziną, która pomoże w trudnej sytuacji, i nie trzeba sobie strzelać w łeb, gdy się traci 80 proc. oszczędności. Ktoś siedział całe lata przed komputerem i treść jego życia była regulowana przez notowania Nasdaq. To, że może się to zmienić, może być pozytywne.

[i]Paweł Szałamacha w latach 2006 – 2007 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Obecnie jest prezesem Instytutu Sobieskiego[/i]

[b]Rz: Kryzys finansowy zatacza coraz szersze kręgi na świecie, państwa europejskie podejmują działania interwencyjne, wpompowując w swe systemy bankowe potężne sumy. Można powiedzieć przewrotnie, że Polska nie ma takiego problemu, bo właściwie nie ma banków.[/b]

Prywatyzacja tego sektora nastąpiła kilka lat temu i obecnie tylko kilka banków ma swoje centra decyzyjne w Polsce. Można się oczywiście zastanawiać, snując scenariusze historii alternatywnej, czy rzeczywiście podjęto optymalne decyzje i jak wyglądałby polski system finansowy, gdyby podjęto inne, ale dziś to dyskusja akademicka.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Amerykańska fantazja według Trumpa – niebezpieczna i okrutna
Panel Transformacji Energetycznej
Czas na szeroką debatę o transformacji energetycznej
analizy
Mentzen odpala protokół Korwina. Już raz pogrążył Konfederację
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Sławomir Mentzen chce płatnych studiów. Ile naprawdę kosztuje edukacja w Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Cła uwolnią falę emigracji do USA. Donald Trump strzela sobie w stopę
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Problemy Morawieckiego obciążą PiS i Nawrockiego. Czy Kaczyński wygumkuje byłego premiera?
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście