Zmienność składowych życia społeczno-gospodarczego i rosnące znaczenie „czarnych łabędzi", czyli zjawisk o bardzo niskim poziomie prawdopodobieństwa, powodują, że czasem jedyną możliwą odpowiedzią na pytanie, dlaczego ekonomiści czegoś nie przewidzieli, jest: „tak się zdarza". Także pandemie „się zdarzają" i choć spodziewaliśmy się, że kiedyś ponownie się z pandemią trzeba będzie zmierzyć, to nikt nie był w tanie przewidzieć, kiedy, gdzie i od czego się ona zacznie.
Od keynesizmu do neoliberalizmu
W 2021 r. mija 50 lat od momentu, gdy prezydent USA Richard Nixon miał wypowiedzieć: „od teraz wszyscy jesteśmy keynesistami". Wydawało się wtedy, że to keynesizm długo jeszcze będzie determinował zarówno rozwój ekonomii jako nauki, jak i politykę gospodarczą w realiach gospodarki rynkowej. A jednak już kilka lat później nastąpił radykalny zwrot w stronę tego, co popularnie określane jest mianem neoliberalizmu, a czego wyrazem w sferze naukowej było uformowanie się tzw. ekonomii głównego nurtu, nawiązującej do liberalnej tradycji ekonomii neoklasycznej.
Towarzyszące temu uznanie, że keynesizm jest już tylko przeszłością, było na tyle silne, że np. w niektórych uczelniach amerykańskich wręcz zastanawiano się, czy w ogóle warto jeszcze wspominać studentom o J.M. Keynesie. To przejaw zdarzającego się raz po raz błędu polegającego na zapominaniu, że w naukach społecznych niezwykle rzadko mamy ostateczny i niepodważalny dowód niesłuszności jakiejś koncepcji, a rozwój nauki ma w znacznej mierze charakter kumulacyjny, a nawet czasem wiąże się z powrotem do koncepcji, które albo zostały uznane za nieodpowiadające potrzebom czasu, albo wręcz zostały zakwalifikowane do „gabinetu osobliwości".
Przykładem tego jest bardzo dziś popularna tzw. nowoczesna teoria monetarna, tkwiąca swymi korzeniami w tzw. czartalizmie, który nie zyskał uznania, gdy powstawał w początkach XX wieku.
Dominacja ekonomii głównego nurtu opartej – w największym uproszczeniu – na idei, że im więcej rynku i im mniej państwa, tym lepiej, oraz na postrzeganiu samoregulacji rynkowej (także w sferze podziału dochodów) jako może nie zawsze doskonałej, ale na pewno niemającej sensownej alternatywy, trwała do kryzysu finansowego, którego umownym początkiem był upadek banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r.