W sprawach ważnych dorobek tejże drużyny to „ch...j, d...a i kamieni kupa", czyli naród, który starzeje się i wymiera, bankrutujący ZUS, innowacyjność na dnie i wrak pod Smoleńskiem jako symbol statusu międzynarodowego Polski.
To, co napisałem powyżej, to nie moja ocena, tylko wybrane cytaty z taśm kelnerów, na których zapisano rozmowy elit Okrągłego Stołu. Te przenikliwe myśli i konstatacje, przerywane łykiem szampana w cenie miesięcznej pensji pakowacza w Amazonie i zagryzane grzanką z kawiorem, to dowód na to, że odnieśliśmy olbrzymi medialny sukces. Zdrowie i gardło wasze.
Kilka lat temu na salonach wypadało pożartować z PiS. Obowiązkowa salwa śmiechu, a jak ktoś się nie śmieje, to głuchy albo debil. Oczywista oczywistość.
Lata tęczowych absurdów, czekoladowych orłów, tacierzyńskich podręczników, w których opiekun gotuje, a opiekunka pracuje, gdzie słowa „tata" i „mama" to faszyzm, gdzie polskie obozy zagłady to norma, gdzie singiel jest awesome, a pracująca matka popychadłem, lata eurociotowania. I miarka się przebrała. No pasaran. No more.
Nie tylko Polacy, ale też inne narody Europy postanowiły zatrzymać model rozwoju lansowany przez banksterów z Wall Street, ich tubę medialną w Kalifornii i kieszeniowych polityków. Najlepszy z najgorszych ustrojów zadziałał jak bezpiecznik.