Obecne niespokojne czasy wymagają zasadniczych zmian w ustalaniu priorytetów polityki publicznej. Niestety wszystko wskazuje, że tzw. dywidenda pokojowa się skończyła i bezpieczeństwo naszych granic nie jest niekwestionowanym pewnikiem, a co za tym idzie, konstruowanie budżetu stoi przed dodatkowym wyzwaniem.
Obowiązek przeznaczania 2 proc. PKB na obronność, co wynika z członkostwa w NATO, jest teraz traktowany z najwyższą powagą, a nie brakuje głosów, że jest to wielkość daleko niewystarczająca z punktu widzenia bieżącej sytuacji geopolitycznej. W tym samym czasie sytuacja w systemach finansów publicznych daleka jest od równowagi. W budżetach (w poziomie deficytu i długu publicznego) wciąż widać konieczność ratowania gospodarki w czasie pandemii i potem ochrony konsumentów przed wzrostem cen energii, który był następstwem wybuchu wojny w Ukrainie. Polska jest tutaj najlepszym przykładem – mamy jednocześnie głęboki deficyt budżetowy (5,7 proc. PKB na koniec zeszłego roku) i co za tym idzie, szybko rosnący poziom długu publicznego oraz rekordowo wysokie wydatki na obronność, które na koniec 2024 sięgnęły 4 proc. PKB.
Czytaj więcej
W przyszłym roku planowane wydatki na obronność wyniosą co najmniej 5 proc. PKB i najpewniej w NATO nikt nie będzie wydawał więcej. Nominalnie będzie to ponad 200 mld zł. W 2024 r. na obronność wydaliśmy blisko 4 proc. PKB.
Powrót do obowiązywania reguł fiskalnych w UE (były one zawieszone na czas pandemii) spowodował, że znowu jesteśmy w tzw. procedurze nadmiernego deficytu, co zmniejsza naszą autonomię w prowadzeniu polityki publicznej. Musimy się „tłumaczyć” Komisji Europejskiej poprzez konieczność prezentacji i uzyskania akceptacji dla paktu strukturalno-fiskalnego, który musi wskazywać, że konsekwentnie zmierzamy do ograniczania skali nierównowagi w sektorze finansów publicznych.