Może utrata pozycji w Europie przez nasze czołowe branże nie jest aż tak szybka i samobójcza jak utrata autorytetu Ameryki na Starym Kontynencie za sprawą Donalda Trumpa, ale jest już mocno zauważalna. I nie chodzi tu o jakieś błędy firm, które nie potrafią się odnaleźć w zmieniającej się szybko rzeczywistości. Winne jest państwo, i to nie jeden konkretny rząd, ale każdy kolejny. Wszystkie nastawione wrogo do biznesu, który ciągnie naszą gospodarkę.
Czytaj więcej:
Owszem, czasy są ciężkie, nie pomaga silny złoty, bo prezes NBP Adam Glapiński toczy wojenkę z rządem. Niemcy, które są głównym odbiorcą polskich towarów, taplają się w kryzysie, a nad rynkami wisi wielka niepewność za sprawą celnej polityki prezydenta Trumpa. Ale to nie Trump podnosi w Polsce płacę minimalną w sposób niebywale szybki, pchając przy okazji w górę całą strukturę płac, bez pokrycia we wzroście produktywności.
Co utrudnia działanie biznesu w Polsce?
Jak polskie fabryki mają pozostać konkurencyjne, skoro płaca minimalna skoczyła z 2 tys. zł w 2017 r. do 4666 zł brutto w tym roku? Ta kwota znacznie już przekracza 50 proc. średniego wynagrodzenia, a – jak zauważa FOR – w ub.r. wzrosła najszybciej w UE. Co ciekawe, rządzący przyjęli już jako tradycję oferowanie większych podwyżek, niż domagają się nawet związki zawodowe. Cóż, łatwo jest dawać komuś pieniądze z cudzego portfela.
Obciążanie firm szybko rosnącymi kosztami płacowymi to wierzchołek góry lodowej. Ceny energii rosną nie tylko dlatego, że wojna podbiła stawki surowców, ale też dlatego, że poprzedni rząd uporczywie walczył z produkującymi tani prąd wiatrakami i kładł się Rejtanem w obronie węgla. Mamy też coraz większe obciążenia regulacyjne i administracyjne, z którymi ma walczyć przedsiębiorca Rafał Brzoska, choć wcześniejsze próby nie dają wielkich nadziei.