Do Urzędu Ochrony Danych Osobowych trafiła skarga pasażera autobusu na zachowanie kierowcy. Otóż kontrolując bilety, zażądał on od pasażera podania na głos imienia i nazwiska. Nie wystarczyło mu pokazanie elektronicznego biletu. W ten sposób dane pasażera poznały inne osoby w autobusie, choć nie było do tego podstaw.
Sprawdzanie biletów i dwa odmienne stanowiska
Po zbadaniu sprawy Prezes UODO stwierdził, że przewoźnik autobusowy zbierał dane osobowe pasażerów, sprzedając im przez internet bilety. Kierowca potem sprawdzał dane pasażera z tym spisem. PUODO udzielił spółce upomnienia, że taki sposób postępowania nie jest właściwy i narusza przepisy o RODO.
Spółka zaskarżyła tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wygrała: sąd uchylił decyzję PUODO, uznając, że ten nie miał podstaw do interwencji, bo podawanie imienia i nazwiska przy zakupie biletu, a potem przedstawianie się na głos w autobusie nie jest przetwarzaniem danych osobowych w rozumieniu RODO. Dlaczego?
WSA stwierdził, że „przywołano zdarzenie, które nie dotyczyło publicznego ujawnienia określonego zbioru danych osobowych (za taki można by uznać listę pasażerów dla określonego kursu), lecz wykorzystania imienia i nazwiska konkretnego pasażera dla identyfikacji osoby, uprawnionej do przejazdu (nabywcy biletu).
Czytaj więcej
TSUE uznał, że przewoźnik kolejowy nie może wymagać zaznaczenia formy grzecznościowej (Pan/Pani) przy zakupie biletów online. Nie jest to bowiem niezbędne do wykonania usługi, a służy tylko do personalizacji przekazu marketingowego.