Kryptowaluty: ostrzegam przed wpuszczaniem ryzyka do banków

Skutki nadmiernej deregulacji finansów po 1979 r. poznaliśmy w czasie globalnego kryzysu finansowego z lat 2007–2008. Skutki deregulacji pozwalającej bankom na zwiększenie zaangażowania w kryptobiznes dopiero poznamy.

Publikacja: 11.02.2025 05:05

Kryptowaluty: ostrzegam przed wpuszczaniem ryzyka do banków

Foto: Bloomberg

Przypomnijmy bardzo krótko, że blockchain został stworzony przed laty przez grupę specyficznych idealistów widzących całe zło świata w istnieniu państwa. Chcieli stworzyć środek płatniczy, który funkcjonowałby poza jego kontrolą. Potem jednak wszystko poszło w inną stronę.

Podtrzymywali narrację, że kryptowaluty to pieniądze przyszłości. W rzeczywistości jednak sprzedawali już tylko za dolary żetony do spekulacji

Emitentów kryptowalut nie interesowało już stworzenie nowego pieniądza. Jako ludzie inteligentni szybko zorientowali się, że nie ma na to szans. Skupili się już tylko na tworzeniu dobrze sprzedających się aktywów spekulacyjnych, jakkolwiek podtrzymywali narrację, że kryptowaluty to pieniądze przyszłości. W rzeczywistości jednak sprzedawali już tylko za dolary żetony do spekulacji, a towarzyszący temu agresywny marketing był skierowany głównie na niedoświadczonych inwestorów.

Marzenie kryptobiznesu

A jakie jest dzisiaj marzenie kryptobizu? Chce sprzedawać kryptowaluty poprzez banki – instytucje cieszące się społecznym zaufaniem, ponieważ są chronione przez pieniądze podatników i państwowe banki centralne.

Jeśli – jak podkreśla m.in. Hyun Song Shin, szef analiz BIS – mamy do czynienia z aktywami spekulacyjnymi, to cały ich system ma cechy piramidy finansowej

Wzrost udziału banków komercyjnych w pośrednictwie na rynku kryptowalut oznaczałby wzrost ryzyka podejmowanego przez banki w imię rozwoju działalności, która jest tylko hazardem przyjmującym postać inwestowania na rynkach finansowych. Zakupy kryptowalut, których ceny fluktuują, są napędzane nadzieją, że ich rynkowa wartość wzrośnie.

Zakupy stablecoins, mających stałe kursy wymiany do dolara, też są spekulacją, ponieważ ich wysokie oprocentowanie (znacznie wyższe niż oferowane przez banki) wynika stąd, że rezerwy mające dawać gwarancję zwrotnej wymiany stablecoins na dolary są często ryzykownie inwestowane.

Dodajmy, że jeśli – jak podkreśla m.in. Hyun Song Shin, szef analiz BIS – mamy do czynienia w aktywami spekulacyjnymi, to cały ich system ma cechy piramidy finansowej, skoro ceny kryptowalut zależą od tego, czy na ich rynek napływają nowi nabywcy. A wszystko jest dobrze do momentu, w którym załamuje się wiara w kontynuację korzyści z zakupu kryptowalut i przychodzi, jak zwłaszcza w 2022 r., okres gwałtownych spadków cen kryptowalut i bankructw instytucji, które je emitują lub organizują nimi obrót.

Pieniądze podatników

Skoro wpuszczanie świata kryptowalut do systemu bankowego nieomal z definicji zwiększa ryzyko podejmowane przez banki, to w USA Gary Gensler, szef Securities and Exchange Commission (SEC) od 2021 r., starał się chronić amerykańskie banki, a w konsekwencji amerykańskich podatników przed ryzykiem, jakie wiąże się z uczestnictwem banków w obrocie kryptowalutami.

Zanim powiemy, jak to robił, przypomnijmy, że nie da się Gary’emu Genslerowi zarzucić, iż nie zna się na bankowości i kryptowalutach. Pracował długo w banku Goldman Sachs, a w Massachusetts Institute of Technology (MIT) prowadził wykłady na temat technologii blockchain.

Jak zatem starał się ograniczać udział banków w kryptobiznesie? Zwiększył koszty takiego udziału. Nałożył obowiązek, by bank przechowujący kryptowaluty w depozycie musiał zwiększać kapitał w ilości równej wartości depozytu w kryptowalutach. A banki nie lubią, gdy muszą zwiększać kapitały, ponieważ zmniejsza to ich stopę zwrotu (relację zysku do kapitału). Oburzenie banków wywołało to, że kryptowaluty przyjmowane w depozyt musiały być wykazywane jako pozycje bilansowe, a nie pozabilansowe.

Regulacje wprowadzone przez Genslera wywoływały niezadowolenie części banków, które chciałyby zarabiać na świadczeniu usług dla kryptobiznesu. Niemniej to dzięki Genslerowi w 2023 r. upadły tylko trzy banki, które świadczyły takie usługi: Signature, Silvergate i Silicon Valley Bank.

Dodajmy, że świadczenie przez banki usług dla kryptobiznesu jest ryzykowne nie tylko w oczach Gary’ego Genslera. Komitet Bazylejski ustalił w zeszłym roku wagi kapitałowe na aktywa kryptowalutowe w wysokości 1250 proc. Dlaczego takie wysokie? Łatwo policzyć.

Jeśli bank ma obowiązek utrzymywania kapitału w wysokości 8 proc. ważonych ryzykiem aktywów, to waga ryzyka w przypadku kryptowalut musi być 1250 proc., by pokryć straty banku w przypadku spadku wartości kryptowalut do zera. Czy tak się się zdarzało? Owszem. Ceny dwóch stablecoins – Terry i Luny – spadły literalnie do zera, wskutek czego ich nabywcy stracili ogółem 45 mld dol.

Powie ktoś, że skoro mamy takie wysokie wagi ryzyka, to nie ma czym się przejmować, banki pokryją straty w przypadku silnych spadków cen kryptowalut. Czy jednak rzeczywiście nie ma się czym przejmować? Tak oczywiście nie jest. Gwałtowne spadki cen kryptowalut są efektem wybuchów paniki inwestorów. A panika jest zaraźliwa. Im bardziej zatem banki będą powiązane z kryptobiznesem, tym większe będzie ryzyko, że okresy paniki na rynkach kryptowalut będą dotykać także banki.

Deregulacja przez regulację

Na razie zaangażowanie banków w kryptobiznes było relatywnie małe, dzięki czemu w latach 2022–2023 feeria gwałtowanych załamań cen i bankructw w świecie kryptobiznesu nie pociągnęła za sobą licznych bankructw banków. Jeśli jednak stworzy się warunki pozwalające bankom, by ulegały pokusie zarabiania na sprzedaży usług bankowych kryptobiznesowi, to kolejna kryptozima, taka jak ta w 2022 r., może dotknąć więcej niż dotąd banków. A przypomnijmy, że straty Silicon Valley Bank były największe w amerykańskim systemie bankowym od 1933 r.

Dla niepoznaki kryptobiznes ogłasza wszem i wobec, że chce być regulowany. Chodzi tu jednak tylko o takie regulacje, które dałyby bankom formalne możliwości współpracy ze światem kryptowalut. Nie po to przecież konglomerat FTX był ulokowany na Bahamach i składał się z ponad 130 instytucji, by łatwo było go nadzorować.

Gdybyśmy mieli to wszystko krótko podsumować, to warto wziąć pod uwagę, że regulacja kryptobiznesu, umożliwiająca jego większą współpracę z bankami, byłaby w istocie kolejną deregulacją sytemu finansowego, skoro prowadziłaby do zwiększenia ryzyka podejmowanego przez banki. Skutki nadmiernej deregulacji finansów, jaka miała miejsce po 1979 r., poznaliśmy w czasie globalnego kryzysu finansowego z lat 2007–2008. Skutki deregulacji umożliwiającej bankom zwiększenie ich zaangażowania w kryptobiznes dopiero poznamy.

O autorze

Andrzej Sławiński

Profesor w Katedrze Ekonomii Ilościowej SGH. Członek RPP w latach 2004–2010

Opinie Ekonomiczne
Tusk angażuje Brzoskę do deregulacji. Dobry ruch
Opinie Ekonomiczne
Polityczne DNA państwowych spółek
Opinie Ekonomiczne
Pierwsza wiceprezes BGK: Wydajność pracy kluczem do wzrostu gospodarczego?
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Cyfrowa gospodarka nie rozwinie się w skansenie
Opinie Ekonomiczne
Bałtowie synchronizują sieci z Europą. Koniec zależności od Rosji