Filip Wyszyński: Kruszą się filary mocarnej gospodarki Niemiec

Wewnątrz Niemiec próżno szukać rzetelnej dyskusji o polityce gospodarczej. Opinia publiczna nie staje się „sygnalistą” nadchodzących zagrożeń.

Publikacja: 09.01.2025 12:44

Po rozpadzie Ampelkoalition wspierającej rząd Olafa Scholza w Niemczech odbędą się 23 lutego przedte

Konsekwencja problemów

Po rozpadzie Ampelkoalition wspierającej rząd Olafa Scholza w Niemczech odbędą się 23 lutego przedterminowe wybory. To jeden ze skutków nadwątlenia podstaw silnej do niedawna gospodarki tego kraju.

Foto: RALF HIRSCHBERGER / AFP

W Niemczech, podobnie jak w całej Unii Europejskiej, przyjęto prawo dotyczące ochrony sygnalistów czy – może bardziej fortunnie mówiąc – prawo osób zgłaszających nieprawidłowości (niem. Hinweisgeber, informantów), czy demaskatorów (niem. Enthüller). Z całą pewnością jednak opinii publicznej nie wykształciła się postawa „kalająca własne gniazdo” (niem. Nestbeschmutzer), wzbudzająca podejrzliwość, a najchętniej wiązana z bernhardowską Austrią. Dlatego niemiecka opinia publiczna nie „sygnalizuje” brnięcia tamtejszej klasy politycznej w ślepą uliczkę.

Taki stan rzeczy zaobserwować można niemal przy każdej wyjazdowej konferencji kanclerskiej czy też federalnej ministerstwa ds. zagranicznych (niem. AA, od Auswärtiges Amt). Stanowisko ministra AA (obecnie ministry), powierzane częstokroć liderowi partii mniejszej, koalicyjnie wspierającej, nie jest wykorzystywane do czynienia wyjątków od reguły, mimo dużego zróżnicowania w ramach szerokiej Ampelkoalition (tzw. koalicji sygnalizacji świetlnej, od kolorów partii budzących takie skojarzenie).

Interes państwa, czyli tematy tabu w dyskursie publicznym

Oczywiste jest, że istnieje obszar tematyczny wspólny dla całej klasy rządzącej, wyodrębniony jako interes państwa. Opinia publiczna nie będzie podczas wizyt międzynarodowych zadawać pytań dotyczących krajowej sytuacji politycznej, a politycy takich kwestii nie będą poruszać, co jest ogólnie dobrym obyczajem dyplomacji (którego polskie elity nie zawsze przestrzegają).

Powiedzieć jednak można, że nawet w stosunkach czysto wewnętrznych (federalnych, krajowych) istnieje zblokowany konglomerat wartości związanych z interesem państwa, który znajduje się nie tyle pod płaszczem ochronnym politycznej poprawności (tę bardzo skutecznie rozbija z jednej strony AfD, a z drugiej Sojusz Sahry Wagenknecht - BSW), lecz głównie sfery gospodarczej, a więc Niemiec jako hegemona gospodarczego (trzeciej gospodarki świata).

Rzetelnej dyskusji próżno szukać także wewnątrz Niemiec. Opinia publiczna nie staje się „sygnalistą” nadchodzących zagrożeń, nie zwraca się też ku przeszłości jako dostarczycielki wniosków.

Wniosków trudno szukać także w wydanej ostatnio biografii Angeli Merkel pt. „Wolność. wspomnienia 1954–2021”. Była kanclerz jedynie ogólnikowo odnosi się do AfD, a o BSW nie wspomina wcale, co zauważa Jerzy Haszczyński („Plus Minus”, 30.11–1.12.2024). Co może jeszcze bardziej zaskakujące, podczas promocji książki w Waszyngtonie w rozmowie z Barackiem Obamą nie pada ani nazwisko Putin, ani Trump, ani Merz (prawdopodobnie przyszły kanclerz).

Kruszą się trzy filary niemieckiej gospodarki

Przez ostatnie dwie–trzy dekady Niemcy osadzone były wyjątkowo twardo na trzech supermocarstwowo sankcjonowanych filarach:

– filarze surowcowym, a więc tanich węglowodorach z Rosji, jako „państwa-stacji benzynowej”, dostarczającego napęd dla wielkiej infrastruktury przemysłu;

– filarze zbudowanym na niskokosztowej pracy ludzkiej w fabrykach wyprowadzonych na teren Chin, przy jednoczesnym otwarciu bramy do potężnego, chłonnego, chińskiego rynku zbytu, wyjątkowo intensywnie pochłaniającego nowe technologie i zdobycze techniczne;

– dodatkowo zaś państwo posadowione było na stabilnych podwalinach amerykańskiej protekcji bezpieczeństwa, na czele z największą w Europie bazą lotniczą w Ramstein i wysokim nasyceniem amerykańskimi rekrutami baz w RFN.

Wskutek drgań deglobalizacyjnych, kryzysowych, wojennych i protekcjonistycznych filary te zapadają się i pękają. Bez wątpienia przestały już być podstawowym wspornikiem gospodarczym.

Naruszenie trójfilarowego stelażu doprowadziło do dekonstrukcji rządu Olafa Scholza – rządu, który wydawał się być wyłoniony – zgodnie z niemiecką praktyką – na kilkanaście lat mimo wielu różnic zdań i odmienności w tej koalicji, popartej jednak chęcią cementowania status quo, utrzymania kursu na dobrobyt i wspierania gospodarki tętniącej życiem wielkich koncernów. Tymczasem rząd upada, a wielkie koncerny pogrążają się w zwolnieniach grupowych, które potrafią zatrząść regionem. Wystarczy wspomnieć zwolnienia w BMW, Boschu czy Volkswagenie, gdzie znikają tysiące stanowisk pracy.

Trudności manewrowania Niemiec

Niemcy same opiłowywały gospodarczą gałąź czy – trzymając się wcześniejszej metafory – podkopywały fundamenty swojej gospodarczej potęgi. I tak kolejno, dopływ rosyjskich surowców został zatamowany na skutek pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Gospodarka chińska – funkcjonująca w kapitalizmie upaństwowionym (z zastrzykami koncesji i na sterydach subsydiów), scentralizowanym i zyskującym wsparcie władzy publicznej – wykazała się silniejszymi zdolnościami do absorpcji nowych technologii, aniżeli można byłoby przypuszczać. To zostało dostrzeżone w Dolinie Krzemowej, kolebce high-techu. Niemcy od lat nie wydają się już być kolebką nowych technologii i opierają się na osiągnięciach sprzed dekad. W branży motoryzacyjnej trudno będzie im konkurować z Teslą (nie mówiąc o tym, że Elon Musk ma szefować departamentowi DOGE w administracji Trumpa) – inwestorzy już teraz przewidują m.in. utworzenie prorozwojowych ram regulacyjnych w USA dla pojazdów w pełni autonomicznych, z których mogłyby skorzystać również auta i roboty Tesli.

Czytaj więcej

Upadek niemieckiej branży moto. VW chce zamknąć trzy fabryki i zwolnić załogę

Będzie to trudne zwłaszcza w obliczu strajków ostrzegawczych w niemieckich koncernach (w VW w dziewięciu na dziesięć zakładów), które są wynikiem największych od lat sporów płacowych i wyrażają sprzeciw wobec zamykania fabryk (co najmniej trzech w VW). Według Federalnego Ministerstwa Gospodarki dla wyjścia z kryzysu motoryzacyjnego potrzeba dużych rozwiązań systemowych, nowych regulacji i infrastruktury. Rozwiązaniem nie jest już pomoc publiczna. Także przestoje w produkcji nie łagodzą tąpnięcia (czasowo zawieszona została np. produkcja Opla w Rüsselsheim).

Konsekwencje dla Niemiec wygranej Trumpa

Wygrana Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA zajrzała w oczy niemieckiej stabilizacji. Zwiastuje konieczność zwiększenia wydatków obronnych (przynajmniej 2 proc. PKB), a nawet przeniesienia części wybranych amerykańskich korpusów do państw ze wschodniej flanki NATO (Estonii, Litwy, Polski czy Rumunii). Ryzyka wiążą się z nieprzewidywalną, protekcjonistyczną polityką celną Donalda Trumpa („oclenia wszystkiego”), a nawet z wycofywaniem części inwestycji.

Każdy z trzech filarów, na których opiera się niemiecka gospodarka, będzie coraz bardziej podkopywany przez radykalne polityki transgraniczne. Będzie też uginał się pod ciężarem wydatków – wewnątrzkrajowych i federalnych, wymuszonych zmianą paradygmatu systemowego.

Najdroższy gaz w historii

Rosyjski gaz i ropa okazały się surowcami nie najtańszymi, ale najdroższymi w historii – umożliwiły bowiem Kremlowi budowę armii i ponoszenie wielkich wydatków na zbrojenia, wobec czego państwa europejskie zmuszone są przeznaczyć astronomiczne wręcz nakłady na obronność, kosztem choćby zapadającej się w sobie służby zdrowia, która wymagać będzie jeszcze większych nakładów wobec starzenia się społeczeństw.

Przejście zaś na energię zieloną czy w swoim miksie zazielenioną, wymaga potężnych nakładów, gdyż znajdujemy się na etapie transformacji (a konkurencja nie śpi, dość powiedzieć o nowej ustawie chińskiej dotyczącej dekarbonizacji gospodarki). Dodatkowym ciężarem jest wyłączenie wszystkich niemieckich elektrowni atomowych i rezygnacja z tego segmentu energii.

Europa nie obawia się już silnej armii niemieckiej

Zrewidowana została również teza o ryzyku zwiększania wydatków na obronność i podana w wątpliwość narracja o niewydawaniu przez RFN 2 proc. PKB na armię z uwagi na zagrożenie wiążące się w przeszłości z Niemcami silnymi wojskowo. Zmianę tę dobitnie podkreśliła sytuacja w Ukrainie i dyskusja o przekazaniu niemieckich czołgów, a także o możliwości użycia przez armię ukraińską rakiet dalekiego zasięgu.

Trzeba jednak przyznać, że narracja zmieniała się stopniowo, opinia publiczna potrzebowała czasu na przestawienie wektorów polityki i bezpieczeństwa. Obracają się one bardzo powoli, jak wielki, trudny do manewrowania okręt w porcie – z pozycji „zacumowania” przy agendach wsparcia werbalnego (czy niemieckich hełmów i apteczek, wysyłanych na front), aż ku gotowości do objęcia roli lidera pomocy Ukrainie, a w przyszłości zasiadania przy stole decyzyjnym i czerpania gospodarczych korzyści ze stowarzyszenia Ukrainy z UE.

Popsuty kompas gospodarczy

Obecnie kompas tych polityk pokazuje jednak zawsze północ, brak bowiem wielopłaszczyznowej, wielowątkowej analizy działań przeszłych (tzw. drogi dojścia). Brak rozliczenia czterech kadencji kanclerskich Angeli Merkel, aktywizującej wartości migracyjne, teraz z taką pieczołowitością hamowane przez rząd Olafa Scholza w jego fazie epilogu. Brak także niemieckiego przywództwa wobec unijnej konsolidacji w świetle wojny w Ukrainie i brak nawigowania w kierunku federalnym, czy uwspólniające wybrane instrumenty prawne i ekonomiczne (jak w przypadku uwspólnotowienia długu).

Brak wreszcie wyraźnej, jednoznacznej polityki wobec gospodarczych wyzwań rzucanych Europie przez Chiny, gdy ich technologie są już nie tylko porównywalne, a nawet ulepszone (vide nowa chińska fabryka latających samochodów).

Również w zakresie strategicznych inwestycji chińskich w Europie podejście pozostaje niejednoznaczne. Państwa europejskie dysponują prawodawstwem antyprzejęciowym, ale bez wyraźnych granic jego stosowania. W Niemczech jest to Aussenwirtschaftsgesetz z 2013 r., wymieniająca wiele sektorów chronionych przez państwo przed zagranicznymi inwestycjami, z powołaniem na interes publiczny (notabene wiele tych rozwiązań zostało przeniesionych do polskiej ustawy o kontroli niektórych inwestycji z 2015 r.). Narzut protekcjonizmu może być również wywodzony z niedawnego wyroku TSUE utrudniającego drogę wykonawców do dużych europejskich zamówień publicznych, potencjalnie eliminując kapitał chiński. Jednak Chiny wciąż pozostają dla Niemiec podstawowym rynkiem zbytu i miejscem rozlokowania fabryk. Stąd wizyta Olafa Scholza w tym kraju, wraz z prezesami najważniejszych niemieckich koncernów.

Wyraźnie potwierdzony został związek państwa z systemem korporacyjnym, którego wydolność pozwala na utrzymanie w Niemczech państwa socjalnego, jednego z głównych osiągnięć współczesnej RFN. Niebagatelne są jednak różnice w koalicji w kwestii sprawiedliwości społecznej. Spór ten przeplatał się z kwestiami ustrojowo-konstytucyjnymi, politycznymi aż po populistyczne, co można było dostrzec choćby na przykładzie Solidaritätzuschlag, opłaty mającej zasypywać koszty zjednoczenia Niemiec.

Problemy kruszenia trzech wyżej wskazanych filarów i dwudzielnego rozpadu społeczeństwa przeplatają się. Przeploty te sięgają jednak dużo dalej – trójsplot problemów gospodarczych może stać się ogólnoeuropejskim węzłem gordyjskim, kamieniem u szyi dla niemieckich partnerów i kooperantów, w tym Polski.

O autorze

Filip Wyszyński

Autor jest radcą prawnym, autorem rozprawy doktorskiej nt. protekcjonizmu. Studiował w Lipsku.

W Niemczech, podobnie jak w całej Unii Europejskiej, przyjęto prawo dotyczące ochrony sygnalistów czy – może bardziej fortunnie mówiąc – prawo osób zgłaszających nieprawidłowości (niem. Hinweisgeber, informantów), czy demaskatorów (niem. Enthüller). Z całą pewnością jednak opinii publicznej nie wykształciła się postawa „kalająca własne gniazdo” (niem. Nestbeschmutzer), wzbudzająca podejrzliwość, a najchętniej wiązana z bernhardowską Austrią. Dlatego niemiecka opinia publiczna nie „sygnalizuje” brnięcia tamtejszej klasy politycznej w ślepą uliczkę.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację