Fabryki przemysłu motoryzacyjnego w Polsce biorą się za zwolnienia pracowników. Są trzy tego przyczyny.
Gospodarcza stagnacja to hamulec dla zakupów aut
Po pierwsze, Europa Zachodnia trwa w stagnacji – PKB strefy euro rośnie w rocznym tempie 0,6–0,9 proc., a Niemcy, nastawiony proeksportowo silnik napędowy gospodarki europejskiej, balansują wręcz na granicy recesji. W takich okolicznościach konsumenci raczej oszczędzają, niż wydają. I samochodów nie kupują, a to odbija się na ich dostawcach, także z Polski.
Spowolnienie w Chinach i ich polityka przemysłowa sprowadzająca się do hasła „Niemiec zrobił swoje, Niemiec może odejść” podcięły skrzydła eksportowi z Bundesrepubliki
Klęska niemieckiej gospodarki
Powody zapaści Niemiec, naszego głównego partnera eksportowego, są poważne. Sprowadzają się do trzech słów: utrata modelu biznesowego. Do chwili napaści Rosji na Ukrainę sprawdzał się on doskonale: tani rosyjski gaz zapewniał niskie koszty energii dla niemieckiego przemysłu, którego eksport, m.in. do szybko rozwijających się Chin, rósł jak na drożdżach. Wojna odcięła Niemców od taniej energii, a stagnacja w Chinach i ich polityka sprowadzająca się do powiedzenia „Niemiec zrobił swoje, Niemiec może odejść” podcięły skrzydła eksportowi z Bundesrepubliki.
Chińczycy skopiowali zeń samochodowe technologie. I unowocześnili, wyprzedzając w technologii samochodów bateryjnych niemiecko-francusko-włoski motooligopol. I właśnie wtargnęli ze swoimi e-autami do jego europejskiego matecznika, wywołując panikę.