„What goes up must come down, czyli co leci w górę, musi spaść” – to powiedzenie przypisane Isaakowi Newtonowi, odkrywcy zasad klasycznej mechaniki, sprawdziło się w przypadku inflacji w Polsce. Nareszcie.
Ile wyniosła inflacja w Polsce w styczniu? Jak bardzo może jeszcze spaść
Najnowsze dane GUS pokazują, że roczna miara inflacji w Polsce zmalała w styczniu do 3,9 proc. wobec 6,2 proc. w grudniu. Imponujące tempo hamowania, zwiększające prawdopodobieństwo spełnienia się niedawnej zapowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, że marcu inflacja może spaść do 2,5 proc., licząc rok do roku. To zaś oznaczałoby, że bank centralny nareszcie trafił w swój cel inflacyjny.
Czy NBP obniży stopy procentowe w ślad za spadkiem inflacji?
Ten i ów być może będzie wytykać triumfalnie krytykom banku centralnego (w tym i mnie), że niesłusznie krytykowali NBP za zbyt późną i zbyt miękką reakcję na wzrost inflacji w minionych latach. Odłóżmy jednak na bok rozważania o przeszłości. Na przyszłość – z punktu widzenia walki z nadmierną inflacją – brzmią zachęcająco „jastrzębie” sugestie prezesa Adama Glapińskiego z jego ostatniej konferencji prasowej, że Rada Polityki Pieniężnej raczej do końca roku stóp procentowych nie obniży. Brzmią zachęcająco, bo obniżka inflacji do 2,5 proc. w marcu będzie niestety tylko chwilowa.
Czy inflacja może znów zacząć rosnąć?
To, co ciągnęło jej roczny wskaźnik w dół, to w dużym stopniu efekt statystyczny: wysoki punkt odniesienia sprzed roku, kiedy ceny rosły coraz wyżej, a inflacja sięgnęła w lutym ub.r. 18,4 proc. r./r. Od marca jednak wzrost cen w 2023 r. przyhamował, więc punkt odniesienia nie będzie sprzyjał obniżce rocznego wskaźnika inflacji w 2024 r. Na dodatek to, co pomogło w przeszłości ją hamować, czyli rządowy pakiet inflacyjny, się kończy: obniżki VAT na żywność z 5 proc. do zera mają działać tylko do marca, a mrożenie cen prądu – do końca pierwszego półrocza. Dlatego po wiosennym dołku inflacji czeka nas jej odbicie w górę, oby niezbyt wysokie.