Karbownik, Steinhoff: Baltic Pipe – fakty i mity

Można podejrzewać celowe działanie, aby kontrakt norweski przygotowany przez rząd Jerzego Buzka umieścić na 20 lat w koszu, wraz z projektem Baltic Pipe. Konsekwencją była dominująca pozycja Gazpromu na naszym rynku.

Publikacja: 18.08.2022 03:00

Karbownik, Steinhoff: Baltic Pipe – fakty i mity

Foto: materiały prasowe

Za kilka tygodni uruchomiony zostanie gazociąg Baltic Pipe łączący Polskę z Danią, a w konsekwencji z norweskim szelfem kontynentalnym. To niewątpliwie sukces obecnego rządu, który likwiduje dominującą pozycję rosyjskiego Gazpromu na naszym rynku. Nasuwa się pytanie: dlaczego na realizację tego projektu musieliśmy czekać ponad 20 lat? Bo przecież mógł on zostać zrealizowany w oparciu o porozumienia z Danią i Norwegią z 2001 r. To rząd premiera Jerzego Buzka (1997–2001) uznał, że problem dywersyfikacji dostaw gazu do Polski jest jednym z najbardziej istotnych wyzwań polityki energetycznej państwa.

Już wtedy wychodziliśmy z założenia, że Federacja Rosyjska traktuje dostawy nośników energii, zwłaszcza gazu ziemnego, jako narzędzie imperialnej polityki zagranicznej. Jego dostawy na zdominowany, niekonkurencyjny rynek są źródłem dodatkowych dochodów. Te ponadstandardowe dochody rosyjskiego dostawcy to płacona przez polskich odbiorców renta za brak technicznych możliwości importu gazu z innych kierunków. Dlatego oceniamy jako szkodliwe dla strategicznych interesów państwa zakwestionowanie przez naszych następców koncepcji dywersyfikacji dostaw gazu do Polski i utrzymanie dominującej pozycji Gazpromu na naszym rynku.

Czytaj więcej

W krótkim terminie Baltic Pipe niewiele Polsce daje

Sukces PiS i PO-PSL

Na tle tych wydarzeń pozytywnym przykładem ciągłości polityki energetycznej w tym zakresie są rządy tworzone przez PiS i PO-PSL. Przy wielu dzielących je różnicach partie te konsekwentnie realizowały program budowy transgranicznej infrastruktury przesyłowej gazu: Gazoport, Baltic Pipe, połączenie z Litwą, Słowacją, zwiększenie przepustowości połączeń z Niemcami. Dzięki realizacji tych projektów dysponujemy infrastrukturą umożliwiającą niezbędny import gazu ziemnego z kierunków innych niż rosyjski.

Oceniając te fakty, trudno oprzeć się refleksji, że zdecydowanym błędem było zmarnowanie lat 2001–2005 dla procesu dywersyfikacji dostaw gazu i budowy jego konkurencyjnego rynku. A jak można racjonalnie wykorzystać czas, pokazuje chronologia działań rządu Jerzego Buzka na rzecz finalizacji umów z partnerami z Norwegii i Danii.

22 lutego 2000 r. Rada Ministrów przyjęła przedłożone przez ministra gospodarki „Założenia polityki energetycznej do roku 2020”. Przyjęto w nich, że bezpieczeństwo dostaw z zagranicy nośników energii, zwłaszcza gazu i ropy naftowej, można osiągnąć dzięki długoterminowej dywersyfikacji dostępu ich złóż. Zalecono PGNiG podjęcie działań na rzecz wzrostu dostaw gazu z innych niż dotychczas kierunków poprzez połączenie krajowej sieci przesyłowej gazu ze złożem eksportera.

3 lipca 2000 r. Jerzy Buzek i premier Norwegii Jens Stoltenberg podpisali deklarację, w której czytamy: „Oba rządy odnotowują toczące się negocjacje handlowe pomiędzy Stronami zmierzające do dostaw gazu do Polski na mocy długoterminowego kontraktu przewidującego dostawy w wysokości 5 mld m sześc. rocznie, co może stworzyć podstawę do budowy w tym celu nowego gazociągu z norweskiego szelfu kontynentalnego do bałtyckiego wybrzeża Polski. Oba rządy z zadowoleniem przyjmują zamiar podpisania pomiędzy PGNiG a Norweskim Komitetem Negocjacyjnym ds. Gazu Ziemnego kontraktu na zakup gazu w wyżej wymienionych ilościach do grudnia 2000 r.”.

Deklaracja otwierała drogę do negocjacji PGNiG kontraktu na zakup gazu w Norwegii. Do rozmów włączyła się strona duńska (DONG, Dansk Olle og Naturgas A/S), co zaowocowało trójstronnymi rozmowami o kupnie gazu przez Polskę i budowie gazociągu przez Danię do naszego wybrzeża.

Znalazło to wyraz w trójstronnym oświadczeniu podpisanym w Kopenhadze 3 października 2000 r. przez prezesów Andrzeja Lipkę (PGNiG), Holgera Lavesena (DONG) i Petera Mellbye’a (Statoil). Czytamy w nim m.in.: „Strony uzgodniły rozpoczęcie utworzenia grupy firm w celu wspólnego badania technicznych i handlowych podstaw dla Baltic Pipe oraz potencjalnej integracji takiego gazociągu w przyszłym bezpośrednim połączeniem pomiędzy norweskim szelfem kontynentalnym a Polską. Planuje się, że negocjacje odnośnie Baltic Pipe zostaną zakończone przed końcem 2000 r., tak aby Baltic Pipe był gotowy do eksploatacji przed 1 października 2003 r.”.

Nietrudno zauważyć, że w 2000 r. podjęte rozmowy ze stroną duńską i norweską o kupnie gazu przez Polskę ze złóż duńskich, a potem norweskich na Morzu Północnym zakończyły się powodzeniem.

Kontrakt handlowy z duńską firmą DONG został podpisany przez PGNiG w lipcu 2001 r. Przewidywał dostawy 2 mld m sześc. gazu rocznie z Danii. Miały rozpocząć się 1 października 2003 r. i zakończyć w 2011. Umowa obejmowała dostawę 16 mld m sześc. w osiem lat. Kontrakt wsparło trójstronne porozumienie Statoilu, DONG i PGNiG o wspólnej budowie gazociągu z Danii do Polski przez Bałtyk, tzw. Baltic Pipe.

Miał to być pierwszy etap inwestycji, otwarcie drogi do norweskich złóż gazu. Efektem porozumienia była deklaracja premierów Polski Jerzego Buzka i Danii Poula Rasmussena z 2 lipca 2001 r., gdzie zawarto zapis: „Udzielamy naszego pełnego wsparcia idei połączenia duńskiego systemu rurociągów z systemem polskim. Baltic Pipe zapewni dostawy gazu z Morza Północnego do Polski, a przez to i do pozostałej części Europy Środkowo-Wschodniej. Z zadowoleniem przyjęlibyśmy również przyłączenie się Norwegii do konsorcjum Baltic Pipe”.

Impulsem do rozmów ze stroną norweską, tzn. między PGNiG a Norweskim Komitetem Negocjacyjnym ds. Gazu Ziemnego GFU (w praktyce: Statoil), była wspólna, cytowana powyżej, deklaracja premierów rządów Polski Jerzego Buzka i Norwegii Jensa Stoltenberga. Rozmowy ze stroną norweską toczyły się do końca lipca 2001 r. Efektem było podpisanie 3 września 2001 r. w Oslo w obecności premierów Buzka i Stoltenberga umowy handlowej między PGNiG i GFU, który reprezentował Statoil. Przewidywała ona dostawę 74 mld m sześc. gazu w latach 2008–2024 do polskiego wybrzeża Bałtyku bezpośrednio ze złóż norweskich rurociągiem poprowadzonym po dnie morskim, a w drugiej jego części przez Danię i Baltic Pipe do polskiego wybrzeża w okolicach Niechorza.

Kwestia ceny

Należy podkreślić, że zgodnie z formułami cenowymi dla gazu zawartymi w kontrakcie jamalskim i w norweskim, ceny gazu w latach 2001–2002 były bardzo zbliżone. Różnica wynosiła 2–3 dol. na korzyść kontraktu jamalskiego loco Lwówek Śl. i loco Niechorze.

Podpisaniu umowy handlowej towarzyszyła deklaracja obu premierów. Zapisano w niej m.in.: „Z zadowoleniem przyjmujemy podpisanie umowy między spółką PGNiG a jej norweskimi partnerami w sprawie długofalowych dostaw gazu ziemnego z Norwegii do Polski. Umowa przewiduje dostawy gazu ziemnego przez okres 16 lat, poczynając od roku 2008. Przyczyni się ona także do zdywersyfikowana w przyszłości źródeł dostaw gazu ziemnego do Polski zgodnie z założeniami polskiej polityki energetycznej... Umowa ta otwiera drogę do budowy specjalnego gazociągu z Morza Północnego do Polski. Gazociąg taki mógłby się stać elementem systemu zaopatrzenia w gaz dla całego regionu Morza Bałtyckiego”.

Warunek: renegocjacja kontraktu jamalskiego

Kontrakt handlowy PGNiG ze Statoilem, zawarty w obecności premierów obu rządów 3 września 2001 r., został zatwierdzony 26 września 2001 r. przez Radę Nadzorczą, a następnie przez Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy PGNiG. Wymagał on jedynie ratyfikowania, które miało polegać na powiadomieniu strony norweskiej do 31 grudnia 2002 r. o spełnieniu przez PGNiG warunków do jego realizacji. Takim najistotniejszym warunkiem, który miała spełnić strona polska, było renegocjowanie kontraktu jamalskiego i zmniejszenie ilości gazu z Rosji do realnych potrzeb polskiego rynku, z uwzględnieniem dostaw duńskich i norweskich.

Należy zauważyć, że starania o renegocjację kontraktu jamalskiego były podejmowane już wcześniej. Podstawą było odstąpienie przez stronę rosyjską od budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Problem ten został postawiony przez niżej podpisanego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Steinhoffa w piśmie z 2 października 2000 r. do wicepremiera rządu Federacji Rosyjskiej Wiktora Christienki. Był on także poruszony w trakcie rozmów obydwu wicepremierów w kwietniu 2001 r. w Moskwie i w trakcie rozmów podpisanego niżej wiceministra Andrzeja Karbownika w Moskwie 15 maja 2001 r. z wiceministrem energetyki Ustiużaninem Stefanowiczem.

Strona norweska pozostawiła więc polskiej 15 miesięcy na negocjacje ze stroną rosyjską. Ten czas nie został niestety wykorzystany przez rząd Leszka Millera na renegocjacje kontraktu jamalskiego i do 31 grudnia 2002 r. kontrakt norweski nie został ratyfikowany. Dlaczego tak się stało? O intencjach w tej materii SLD, której to formacji przewodniczył Leszek Miller, polska opinia publiczna informowana była nader często przez publiczne wypowiedzi jej liderów i liczne interpelacje w parlamencie. Merytorycznego i medialnego wsparcia tej formacji udzielał właściciel spółki Bartimpex.

Trudno więc było mieć złudzenia co do politycznej woli kontynuacji przez rząd Leszka Millera działań podjętych przez Jerzego Buzka w zakresie dywersyfikacji zaopatrzenia w gaz poprzez zakupy w Danii, a później w Norwegii. Brak ratyfikacji, a następnie realizacji kontraktów: duńskiego i norweskiego, dziś – z perspektywy czasu i trudnej sytuacji w zaopatrzeniu Polski w gaz – należy uznać za strategiczny błąd.

Błąd ten 20 lat później naprawili Piotr Naimski i Piotr Woźniak. To dzięki ich zaangażowaniu Baltic Pipe stanie się niebawem rzeczywistością. Chwała im za to! Trudno jednak nie wyrazić zaskoczenia faktem, że obaj, pomimo kompetencji i skuteczności działania, zostali zdymisjonowani.

Na zakończenie, na bazie tych rozważań, spróbujmy obalić mity dotyczące kontraktu norweskiego i gazociągu Baltic Pipe, jakie w opinii publicznej często przedstawia Leszek Miller i jego współpracownicy. Kontrakt norweski nie miał charakteru propagandowego, ale był solidnie przygotowany i został realnie zawarty przez zainteresowane spółki przy wsparciu rządów obydwu krajów. PGNiG miało kupować w Norwegii 5 mld m sześc. gazu rocznie, a nie 8 mld m sześc. Cena gazu norweskiego była wyższa w latach 2001–2002 o 2–3 dol. za 1000 m sześc. od gazu jamalskiego, a nie o 30 proc.

Projekt norweski stał się niewykonalny, bo zabrakło w czasie rządów SLD woli rozmów ze stroną rosyjską do końca 2002 r. ws. warunków realizacji kontraktu jamalskiego. Wola taka pojawiła się trzy tygodnie później – 23 stycznia 2003 r. podpisano protokół dodatkowy do kontraktu jamalskiego, w którym ustalono m.in. na kolejne lata ilości gazu z Rosji dla Polski. Protokół ten Leszek Miller przedstawia jako sukces. Najwyższa Izba Kontroli w lipcu 2004 r. w dokumencie „Informacja o wynikach kontroli zaopatrzenia w gaz ziemny w latach 1998–2003” oceniła go zdecydowanie negatywnie, jako zawierający rozwiązania niekorzystne dla interesów gospodarczych Polski.

Warunek strony norweskiej w ramach umowy handlowej z PGNiG został więc spełniony, ale trzy tygodnie za późno. Przypadek? Raczej nie. Można podejrzewać celowe działanie, aby kontrakt norweski przygotowany przez rząd Jerzego Buzka umieścić w koszu wraz z projektem Baltic Pipe na 20 lat. Konsekwencją była dominująca pozycja Gazpromu na naszym rynku, ze wszystkimi wynikającymi z tego skutkami.

Andrzej Karbownik był wiceministrem gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, a Janusz Steinhoff – w tym samym rządzie wicepremierem i ministrem gospodarki

Za kilka tygodni uruchomiony zostanie gazociąg Baltic Pipe łączący Polskę z Danią, a w konsekwencji z norweskim szelfem kontynentalnym. To niewątpliwie sukces obecnego rządu, który likwiduje dominującą pozycję rosyjskiego Gazpromu na naszym rynku. Nasuwa się pytanie: dlaczego na realizację tego projektu musieliśmy czekać ponad 20 lat? Bo przecież mógł on zostać zrealizowany w oparciu o porozumienia z Danią i Norwegią z 2001 r. To rząd premiera Jerzego Buzka (1997–2001) uznał, że problem dywersyfikacji dostaw gazu do Polski jest jednym z najbardziej istotnych wyzwań polityki energetycznej państwa.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację