Dodał, że kraj stanie się „wielkim Izraelem” z własną twarzą. „Nie będzie dla nas zaskoczeniem, że… we wszystkich instytucjach, supermarketach, kinach będą stali ludzie z bronią”. Podczas gdy Ukraina bez wątpienia utrzyma aspekty gospodarki z czasów wojny nawet po zakończeniu obecnego konfliktu, już myśli o tym, jak stać się gospodarką wzrostu i odbudowy. Nie oznacza to odbudowy tego, co było, ale modernizację i reformę.
Nie powinno dziwić, że członkostwo w UE jest postrzegane w Ukrainie jako instrumentalne w tym procesie, dające impuls do bardzo pilnych reform, a także zakotwiczające kraj w systemie demokratycznym.
Po drugiej stronie, w Unii Europejskiej, wcale nie jest jasne, czy jest ona w stanie poradzić sobie z dalszym rozszerzeniem w tempie, które miałoby istotne znaczenie dla Ukrainy. Dlatego są tacy, którzy opowiadają się za zapewnieniem większej pomocy w innych formach – które wykraczają poza układ o stowarzyszeniu, ale nie biorą pod uwagę pełnego członkostwa w UE.
Istnieją dwa rodzaje zastrzeżeń do członkostwa Ukrainy w UE. Pierwszy nie jest związany z wnioskiem samej Ukrainy, ale ma związek z tzw. zmęczeniem rozszerzeniem. Sprzeciw bierze się stąd, że zarządzanie stale rozszerzającą się Unią staje się bardzo trudne, ponieważ kraje nie są na tym samym poziomie rozwoju gospodarczego, a nawet jakości instytucji.
Sprzeciw wiąże się również z obawą, że UE nie była w stanie naprawdę wchłonąć ostatnich fal rozszerzenia. Nie można również zapominać, że na Bałkanach Zachodnich jest wiele krajów, które stoją w kolejce do przystąpienia, ale którym wciąż daleko do spełnienia niezbędnych wymogów.