Rzecznik opisuje jedną ze swoich interwencji. Kobieta, która przeszła poważny wypadek drogowy, po zakończeniu hospitalizacji nadal nie mogła przemieszczać się komunikacją publiczną. W miejscu zamieszkania nie miała możliwości samodzielnie o siebie zadbać, ze względu na ograniczenia spowodowane urazami. Żyła samotnie. Chciała więc pojechać do rodziny, która miała się nią zaopiekować po opuszczeniu lecznicy.
Czytaj więcej
Ratownicy wzywani są po to, by przewieźć do szpitala na zaplanowany zabieg lub na badania. Prawie 40 proc. wezwań stanowią te niezasadne.
Pacjentka nie dostała jednak zgody na transport sanitarny do rodziny. Musiała pokryć koszty prywatnego transportu sanitarnego.
Zgodnie z przepisami, w takich sytuacjach, szpitale mają obowiązek zapewnienia transportu do miejsca, gdzie będzie odbywać się leczenie i z powrotem.
- Określenie „z powrotem” użyte w przepisach, nie oznacza koniecznie transportu do miejsca zamieszkania pacjenta, ale też do miejsca sprawowania nad nim opieki po leczeniu. Może być to miejsce zamieszkania rodziny, która będzie opiekować się pacjentem. Oznacza to, że szpital miał obowiązek zapewnić transport do miejsca sprawowania opieki nad pacjentką - podkreśla Bartłomiej Chmielowiec, rzecznik praw pacjenta.