- Nie mogę oskarżać ani premiera, ani ministra zdrowia o to, że nie mieli woli, aby wprowadzić te działania, które miały de facto ratować życie jesienią. Tutaj wola zarówno ze strony ministra, jak i premiera była, natomiast nie przekuło się to w żaden sposób na działanie - mówił prof. Pyrć.
Wirusolog zapewnił, że nie czuł się - jako członek Rady Medycznej - "listkiem figowym". - My funkcjonowaliśmy jako rada doradcza i staraliśmy się te rady dawać, dopóki to było słuchane. Dopóki mieliśmy możliwość artykulacji, czuliśmy, że warto. Kiedy przestało być słuchane, to troszkę ta energia z nas uszła, a kiedy straciliśmy możliwość wypowiadania się, uznaliśmy, że to nie ma sensu - stwierdził.
A jak prof. Pyrć ocenia plany powołania nowej rady przy premierze, w skład której mają wejść m.in. ekonomiści i socjologowie? - Mam nadzieję, że uda się ściągnąć dobrych, sensownych ludzi, którzy będą starali się mówić dalej to, co mówi nauka. Czy warto taką interdyscyplinarną radę tworzyć? Tak oczywiście, zwłaszcza w tym etapie, gdy będziemy wychodzili z pandemii - stwierdził.
Czytaj więcej
Radę Medyczną zastąpi zespół doradczy, składający się z lekarzy, ekonomistów i socjologów. Swoich ekspetów ma mieć także minister zdrowia.