Zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami pośrednik za swoje usługi powinien pobierać wynagrodzenie. Na ogół wynosi ono około 2 – 3 proc. od wartości nieruchomości (plus 22 proc. VAT) i teoretycznie podlega negocjacjom. Zazwyczaj prowizję pośrednicy pobierają obu stron transakcji. Ostatnio jednak coraz częściej odchodzą od tej reguły.
– Nie pobieramy prowizji od kupujących w przypadku lokali z rynku pierwotnego. Staramy się, aby prowizja była opłacana przez dewelopera. Nie chcemy, by ceny proponowanych nieruchomości były wyższe niż te w biurze sprzedaży inwestora – podkreśla Piotr Chamera z krakowskiego biura Immoservis. – Natomiast na rynku wtórnym prowizja pobierana jest od kupującego i sprzedającego. Czasami możemy się jednak umówić ze sprzedającym, że od kupującego prowizji nie pobierzemy, żeby sprzedaż szybciej się odbyła. Wszystko zależy od indywidualnych negocjacji.
Sytuacja podobnie wygląda w katowickim biurze Alians Bis. Kupujący nie płacą wynagrodzenia w przypadku kupna nowych mieszkań. Natomiast na rynku wtórnym prowizja nie jest pobierana (lub zostaje obniżona) w przypadku lokali, co do których właściciele podpisali z pośrednikiem umowę na wyłączność.
– Umowy na wyłączność nie zdarzają się jednak często. Klientom się wydaje, że jeżeli w transakcję zaangażuje się na przykład 15 biur, to sprzedadzą lokal szybciej, a to mylne przekonanie – twierdzi Inka Dźwierzyńska, właścicielka krakowskiego biura Estate Nieruchomości.Na rynku są również agencje, które nie zamierzają rezygnować ze swoich dochodów.
– Nie zdarza się, żeby klient kupujący lokal nie płacił u nas prowizji. Dajemy upusty, ale zawsze jedna i druga strona transakcji płaci prowizję – podkreśla Jarosław Skoczeń z biura Emmerson. – Odpowiadamy za transakcję prawnie, finansowo i przygotowujemy wszystkie dokumenty. Pośrednik żyje z prowizji. W jednym miesiącu może sprzedać dwie nieruchomości, ale potem przez pół roku może nie doprowadzić do żadnej transakcji.