Rynek mieszkań wszedł w 2025 rok bez programu dopłat do kredytów, choć z jego mglistą obietnicą. Zamiast kredytu „na zero procent” resort rozwoju obiecuje jakiś inny program, być może podobny do dawnego „Mieszkania dla młodych”. Zapowiedzi supertanich kredytów ciągną się od końca 2023 roku, wprowadzając zamieszanie na rynku. Cały 2024 rok upłynął bez dopłat, transakcji było mniej, ale rynek przecież nie zamarł. Mieszkaniówka poradzi sobie i w tym roku?
To, jak oceniamy rynek – czy postrzegamy go jako dobry czy zły – zależy od punktu widzenia. To, co jest niekorzystne dla sprzedających, niekoniecznie musi być złe dla kupujących.
W ubiegłym roku nie podjęto żadnych realnych działań wspierających popyt, nie wprowadzono dopłat do kredytów. Brak sztucznego pobudzania rynku pozwolił mu zacząć się normalizować.
Jeśli dopłaty nie pojawią się także w tym roku, proces normalizacji będzie kontynuowany. Warto zauważyć, że deweloperzy w całym ub.r. rozpoczęli budowę 152,5 tys. mieszkań – to aż o 33,2 proc. więcej niż w 2023 r. Co więcej, rok 2024 okazał się najlepszy pod względem liczby rozpoczynanych inwestycji od 35 lat. To wyraźny dowód, że rynek dobrze radzi sobie bez dodatkowych bodźców finansowych.
Brak rządowej interwencji zdaje się mieć dobry wpływ na ceny mieszkań. Dobry z punktu widzenia kupujących.
Ceny mieszkań wyraźnie wzrosły za sprawą programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.”, który działał w drugiej połowie 2023 r. Po jego wygaszeniu rynek zaczął się stabilizować. Możemy się spodziewać dalszego uspokajania cen, a w niektórych miejscowościach nawet ich spadków. Niewielkie wzrosty mogą się jednak pojawić w wybranych lokalizacjach, rynek nieruchomości ma charakter lokalny.
Obecnie nie obserwujemy dużego impulsu zakupowego ani paniki wśród kupujących. Na rynku pozostają głównie osoby zainteresowane mieszkaniami na własne potrzeby. Wyraźnie zmniejszyła się liczba inwestorów, w tym tzw. fliperów, którzy zarabiali na szybkim wzroście cen nieruchomości.