K upujący mieszkania na kredyt po serii podwyżek stóp procentowych mogą sobie pozwolić na mniej, jeśli w ogóle nie stracili zdolności kredytowej. Eksperci przewidują, że klienci zaczną szukać tańszych lokali – na obrzeżach czy w blokowiskach.
– Alternatywą dla osób o mniej zasobnym portfelu zawsze były mieszkania w wielkiej płycie. A po podwyżce stóp procentowych takie lokale jeszcze zyskają – przewiduje Wiktoria Bagien-Spychała, dyrektor oddziału Freedom Nieruchomości Lubin. – Mieszkania w tej technologii są średnio o 10 proc. tańsze niż lokale z rynku wtórnego w nowym budownictwie, nie mówiąc już o nieruchomościach deweloperskich. Dlatego są coraz chętniej kupowane.
Ogromne różnice
Dyrektor z Freedom Nieruchomości Lubin podaje, że za trzy-, czteropokojowe mieszkania w płycie w większych miastach trzeba zapłacić średnio ok. 8 tys. zł za mkw. – W mniejszych miejscowościach bez problemu znajdziemy mieszkanie w starym budownictwie za 4 tys. zł za mkw. – mówi Wiktoria Bagien-Spychała. – Różnice w cenach między wielką płytą a rynkiem pierwotnym to średnio 15–20 proc.
W mniejszych miastach na ok. 50-metrowy lokal w dobrym standardzie wystarczy ok. 300 tys. zł. – W większych miastach jak Wrocław, Kraków czy Warszawa kupujący muszą się przygotować na wydatek rzędu ok. 500 tys. zł – wskazuje ekspertka. – We Wrocławiu ceny wielkiej płyty w standardzie premium sięgają nawet 650 tys. zł. W Warszawie cena potrafi dojść do 700 tys. zł – dodaje.
Mariusz Stachowicz z agencji Północ Nieruchomości Warszawa-Śródmieście zaznacza, że różnice w cenach mkw. mieszkań deweloperskich i z płyty mogą sięgać nawet 30 proc. – Bywa, że rodzina 2+1 z określoną zdolnością kredytową i wkładem własnym staje przed wyborem: albo trzypokojowe mieszkanie w wielkiej płycie, albo dwupokojowe w nowym budownictwie, które jest w podobnej cenie. Wybór pada często na trzy pokoje. Tym bardziej że bloki z lat 70 i 80. mają bardzo dobre adresy – podkreśla ekspert Północ Nieruchomości.