Kamienicę Pod Łabędziem na warszawskim Mariensztacie odbudowano w latach 1947–1948 ze środków Skarbu Państwa. W 2008 r. miasto oddało ją spadkobiercom dawnych właścicielek na podstawie decyzji prezydenta Warszawy, ustanawiającej prawo użytkowania wieczystego do gruntu. Samorządowe Kolegium Odwoławcze, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, i ostatnio Naczelny Sąd Administracyjny nie dopatrzyły się rażącego naruszenia prawa.
Radca prawny Łukasz Bernatowicz, autor książki „Reprywatyzacja na przykładzie gruntów warszawskich" mówi, że zgodnie z dotychczasowym orzecznictwem sądów było to możliwe, choć budzi wątpliwości etyczne i prawne, czy to jest ten sam budynek.
Wątpliwości lokatorów
Byli lokatorzy budynku w zawiadomieniu do komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji zgłosili „Uzasadnione wątpliwości odnośnie zgodności z prawem odzyskania przez spadkobierców przedwojennych właścicieli nieruchomości przy ul. Mariensztat 9 i zwrotu im budynku na tej nieruchomości". Dochodzenie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych Urzędu m.st. Warszawy w związku z procesem reprywatyzacji nieruchomości wszczęła Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście-Północ.
Jacek i Jolanta Wierzbiccy, którzy po sprzedaży części budynku na Mariensztacie musieli się z niego wyprowadzić, uważają, że należy zbadać okoliczności oddania budynku. A także rolę adwokatów, których nazwiska występują w sprawach o ewentualne powiązania z urzędnikami rozwiązanego Biura Gospodarki Nieruchomościami.
– To bezpodstawne sugerowanie, że odzyskaliśmy naszą własność w wyniku jakichś pozaprawnych działań – oburza się Monika Pokorska, współwłaścicielka nieruchomości. – Nie mieliśmy żadnych powiązań z urzędnikami BGN czy w ogóle w ratuszu. Adwokat Andrzej M., którego wiąże się z tzw. dziką reprywatyzacją, nie miał nic wspólnego z tą sprawą. Miasto zwróciło nam budynek w katastrofalnym stanie, wymagał natychmiastowego remontu. Podejrzewam, że właśnie dlatego go się pozbyło. Wszczynanie od nowa tej sprawy w sytuacji, gdy istnieją akty notarialne, a część nieruchomości została sprzedana, grozi chaosem prawnym.