Temu, kto podpisał zwykłą umowę, przysługuje tylko roszczenie odszkodowawcze, i to zazwyczaj w granicach wyznaczonych stosunkowo niskimi karami umownymi. W praktyce oznacza to, że może żądać tylko zwrotu wpłaconych pieniędzy.
Forma notarialna ma jeszcze jedną zaletę. Kupujący może wystąpić do wydziału wieczystoksięgowego sądu rejonowego, który prowadzi księgę wieczystą dla nieruchomości, z wnioskiem o wpisanie do księgi przysługującego mu roszczenia z umowy przedwstępnej. Ma to taką zaletę, że nikt inny – wiedząc o twoich roszczeniach – nie będzie chciał kupić lokalu od dewelopera, zanim spór zostanie rozstrzygnięty w sądzie.
Trzeba jednak pamiętać, że nikogo nie można zmusić do zawarcia umowy w formie aktu notarialnego. Muszą się na to zgodzić zarówno klient, jak i deweloper.
Roszczenia wynikające z umowy przedwstępnej (patrz ramka niżej) przedawniają się z upływem roku od dnia, w którym umowa miała być zawarta. Jeśli sąd oddali żądanie zawarcia umowy przyrzeczonej, to roszczenie o naprawienie szkody przedawnia się z upływem roku od dnia, w którym orzeczenie stało się prawomocne (art. 390 § 3 kodeksu cywilnego).
Umowy przedwstępne posługują się pojęciem zaliczka lub zadatek. Tymczasem to nie jest to samo. Zaliczka to pojęcie potoczne. Jeżeli wpłacamy zaliczkę i nie dojdzie do podpisania umowy (najczęściej chodzi o przedwstępną), to pieniądze otrzymamy z powrotem. Z kolei zadatek to instytucja prawna, o której mówi kodeks cywilny. Jest pewną formą zabezpieczenia przed pochopnym odstępowaniem od umowy. Klient dewelopera, jeżeli zrezygnuje z zawarcia umowy, nie otrzyma zwrotu zadatku. Natomiast gdyby deweloper odstąpił od zawarcia umowy, to nie dość, że musi zwrócić zadatek, to jeszcze ma obowiązek zrobić to w podwójnej wysokości.
[ramka][b]Rafał Dębowski, adwokat, partner w kancelarii Leśnodorski Ślusarek i Wspólnicy[/b]