Reklama
Rozwiń

Zmarł wybitny jazzman Wayne Shorter. Miał 89 lat

Jeden z największych saksofonistów, kompozytorów i bandleaderów w historii jazzu Wayne Shorter zmarł 2 marca 2023 r. w Los Angeles. Miał 89 lat, wyznawał buddyzm.

Publikacja: 02.03.2023 23:00

Zmarł wybitny jazzman Wayne Shorter. Miał 89 lat

Foto: Fotorzepa/ Marek Dusza

Był laureatem dwunastu nagród Grammy, prestiżowej Polar Music Prize i Guggenheim Fellowship. Najbardziej znany był z kwintetu Milesa Davisa, grupy Weather Report, którą prowadził z Joe Zawinulem, a w ostatnich latach z własnego kwartetu uważanego za najlepszy akustyczny zespół jazzowy ostatnich lat. Kilkakrotnie występował w Polsce, m.in. z okazji swoich 80. urodzin na Warsaw Summer Jazz Days.

Na początku kariery w latach 50. XX wieku pozostawał pod wpływem wielkich saksofonistów: Johna Coltrane’a, Sonny’ego Rollinsa i Colemana Hawkinsa. Po krótkiej współpracy z pianistą Horace’em Silverem i trębaczem Maynardem Fergusonem trafił do popularnej grupy Jazz Messengers Arta Blakeya. W latach 1959 - 64 był jej dyrektorem artystycznym.

Foto: Foto: Fotorzepa/ Marek Dusza

W 1960 r. Miles Davis złożył mu propozycję przyłączenia się do swojego nowego kwintetu, ale Shorter odmówił. Ważniejszy był dla niego kontrakt z Blakeyem, a Messengersi mieli wtedy bogaty kalendarz koncertów. Legendarny trębacz czekał cztery lata, aż Wayne zgodził się przyłączyć do kwintetu, gdzie grali już: Herbie Hancock, Ron Carter i Tony Williams. Z kwintetem Davisa współpracował do 1970 r. nagrywając ważne w historii jazzu płyty i komponując. Równolegle nagrał jedenaście własnych albumów dla wytwórni Blue Note. Z perspektywy czasu są oceniane wyżej niż w momencie premiery w latach 60. Miles Davis uwielbiał grać jego kompozycje. Na każdym albumie kwintetu jest przynajmniej jedna jego autorstwa. Na „Sorcerer” i „Nefertiti” są po cztery utwory Shortera. Jeden z najchętniej granych do dziś jazzowych standardów „Footprints” znalazł się na płycie „Miles Smiles” z 1967 r.

- Wayne był jedyną znaną mi osobą, która pisała muzykę jak Bird [Charlie Parker] - wspominał Miles Davis w swojej „Autobiografii”. - Gdy wszedł do zespołu, zaczął się rozwijać znacznie szybciej. Był ideologiem, to on konceptualizował wiele naszych muzycznych idei. Rozumiał, że wolność w muzyce to taka znajomość reguł, która pozwala naginać je do własnej satysfakcji i smaku. Zawsze był gdzieś tam, w swoim wymiarze, na orbicie wokół własnej planety. W swoich aranżacjach i kompozycjach był intelektualnym katalizatorem muzyki kwintetu.

Kiedy pod koniec lat 60. z zespołu Milesa Davisa odszedł perkusista Tony Williams, zakładając pierwszy w historii zespół fusion Lifetime, Wayne Shorter i pianista Joe Zawinul, który wtedy również współpracował z Davisem, postanowili założyć własny zespół fusion. Tak powstał legendarny Weather Report, najważniejszy obok grup Herbiego Hancocka i Chicka Corei zespół jazzu elektrycznego lat 70. Ich nagrań do dziś słucha się z przyjemnością i zaciekawieniem, nic nie straciły na znaczeniu.

Foto: Foto: Fotorzepa/ Marek Dusza

Nie było prawdą, że pokłócił się z Joe Zawinulem o kształt muzyki Weather Report, który rozpadł się w 1985 r. Obaj uznali, że powinni spróbować sił osobno. Wiele lat później Shorter wręczał Zawinulowi specjalną nagrodę na North Sea Jazz Festival w Hadze. Wzruszeni wpadli sobie w ramiona, a publiczność nagrodziła obu gigantów jazzu owacjami.

Na przełomie lat 70. i 80. Shorter współpracował z grupą V.S.O.P. Herbiego Hancocka, która była kontynuacją kwintetu Milesa Davisa. Z Carlosem Santaną dał wspaniały koncert na festiwalu Montreux Jazz. Wystąpił też na jego płycie „The Swing of Delight” pisząc kilka kompozycji dla gitarzysty. Współpracował z Joni Mitchell, a na płycie „Aja” grupy Steely Dan zagrał solówkę, która do dziś zachwyca wywołując dreszcz emocji. Wreszcie z Hancockiem nagrał znakomity duet „1+1”, za który otrzymali nagrodę Grammy, a ich występy na festiwalach przyciągały tłumy.

W 2001 r. saksofonista założył swój najważniejszy zespół, w którym występowali wybitni improwizatorzy: pianista Danilo Perez, kontrabasista John Patitucci i perkusista Brian Blade. Ich koncerty były nieprzerwanym strumieniem improwizacji z zaznaczonymi tylko motywami kompozycji lidera. Bez przerwy potrafili rozwijać improwizacje przez czterdzieści minut, opowiadając swoje historie tak intrygująco, że nikt nie odważył się przerwać oklaskami tego ciągu muzycznej świadomości i podświadomości.

- Każdy występ mojego kwartetu jest odpowiedzią na pytanie: jak dalece możemy zmienić naszą muzykę - powiedział „Rz” przed występem na Bielskiej Zadymce Jazzowej.

- Ale nie robimy nic na siłę. To powolny proces, który dokonuje się w nas i dopiero później przekłada się na dźwięki.

Twórczość saksofonisty była efektem głębokich rozważań. - Muzyka jest kroplą w oceanie życia - powiedział „Rz”. - Ocean to życie wokół mnie. Ja, moja muzyka, to maleńka jego część. Każde życie, nie tylko ludzkie, jest częścią tego oceanu ale człowiek, ma szczególną w nim rolę. Myśli i ma wyobraźnię, jest odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za innych. W tym tkwi istota postępu. Ci, którzy myślą tylko o sobie, są ignorantami.

Czytaj więcej

Staram się łamać bariery muzyczne

Przyjaźnił się z Johnem Coltrane’em i tak jak on miał filozoficzne podejście do wszystkiego, co robi. Choć odszedł, jego muzyka pozostanie z nami na zawsze. Będzie nieustannie inspirować kolejne pokolenia jazzmanów, sprawiać radość słuchaczom jego nagrań.

Muzyka popularna
Będzie kolejna płyta Nine Inch Nails? Lider zespołu zapowiada powrót
Muzyka popularna
Marcin Wasilewski Trio ma 30 lat. To było ulubione trio Tomasza Stańki
Muzyka popularna
Jay-Z oskarżony o gwałt na 13-latce. Raper zaprzecza
Muzyka popularna
Guns N' Roses wracają do Polski. Vai i Satriani w Warszawie
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Muzyka popularna
Na 90. urodziny Irena Santor szykuje dużą trasę koncertową
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku