Zwykle to inni artyści nagrywają piosenki Deep Purple, tymczasem Deep Purple zdecydowało się nagrać płytę z utworami innych. Skąd taki pomysł na „Turning to Crime".
Postanowiliśmy zejść na ścieżkę zbrodni i zrobić coś niedozwolonego. Dzisiaj nie zabiegamy już o popularność i pieniądze, ale o zdrowie psychiczne i fizyczne. „Turning to Crime" nagraliśmy, żeby nie zwariować. Płyty z premierowym materiałem nie chcieliśmy wydać, ponieważ krążek „Whoosh!" ukazał się w zeszłym roku i przez pandemię nie mogliśmy zagrać ani jednego promującego go koncertu. A jesteśmy wyjątkowo dumni, bo to progresywny album, na którym nie próbujemy odcinać kuponów ani przypodobać się komukolwiek.
Na pierwszej płycie „Shades of Deep Purple" również pojawiły się covery, w tym „Hush" Joe Southa, od którego rozpoczęła się wasza popularność. Zatoczyliście koło i zjeżdżacie powoli do zajezdni?
To zdumiewające, jakie interpretacje mogą przyjść dziennikarzom do głowy. Gratuluję, sam o tym nie pomyślałem w ten sposób. Pozwól, że się zastanowię. Rzeczywiście to „Hush" zapoczątkował popularność grupy, choć nie było mnie jeszcze wtedy w zespole. Myślę, że obecność coverów na pierwszej płycie wynikała z braku wystarczającej liczby własnych piosenek. Ale też zawsze graliśmy covery, nieustannie jesteśmy fanami muzyki. A teraz chcieliśmy po prostu dać coś innym i przede wszystkim sobie. Nie możemy siedzieć cały rok z założonymi rękami, czekając aż zaraza minie. Nasze piosenki powstają w wyniku jamowania. Musimy się spotkać w jednym pomieszczeniu i z wspólnej gry powstają nowe utwory. Pandemia uniemożliwiła nam kontakt i pisanie nowego materiału. Dlatego korespondencyjnie przygotowaliśmy zestaw piosenek, które lubimy. Każdy zdalnie nagrywał swoje części, które zachwyciły mnie witalnością, gdy dogrywałem do nich swoje partie.
Dlaczego wzięliście akurat na warsztat utwory The Cream, Love, Fleetwood Mac, Boba Dylana, Raya Charlesa czy The Yardbirds?