To, na co idą pieniądze w Disney+, widzieliśmy niedawno w Polsce. Debiut platformy w naszym kraju był wsparty silną kampanią reklamową. To właśnie koszty marketingu, ale też programmingu i inwestycji w technologiczną stronę tej platformy mają ciągnąć wyniki grupy w dół.
Poza tym Disney nie stroni od zakupu praw do transmisji wydarzeń sportowych. Wśród pozycji, które go sporo kosztowały, wymienia m.in. mecze krykieta, których w tym sezonie pokazuje więcej niż rok temu.
Gdy The Walt Disney Corporation ogłosiła wyniki kwartalne, niektóre media ogłosiły, że platforma Disney+ przegoniła Netfliksa pod względem liczby płacących abonentów. Tak naprawdę wszystkie serwisy Disneya mają obecnie w sumie 221 mln subskrybentów, co daje grupie, ale nie Disney+ plus przewagę nad najsilniejszym graczem na tym rynku (Netflix informował ostatnio o 220 mln subskrybentów). Sama platforma Disney+ i należący do niej Hotstar w lipcu miały 152,1 mln subskrybentów, o ponad 30 proc. więcej niż przed rokiem. Licząc bez Hostaru, za Disney+ płaciło 93,6 mln użytkowników.
Średnio na świecie za dostęp do platformy płaci się około 4,5 dol., co oznacza wzrost o 5 proc. rok do roku – wyliczył właściciel Disney+.
Nowe ceny streamingu
Wyniki internetowego biznesu filmowego najwyraźniej nie są zadowalające dla inwestorów giełdowych Disneya. Przy okazji ich publikacji management rozrywkowego koncern ogłosił zmiany w cennikach.
Dotyczyć mają one na razie głównie Stanów Zjednoczonych i Kanady, gdzie przez ostatnich dwanaście miesięcy średni przychód w miesiącu spadł o 5 proc. Według Agencji Reutera, zamiast 7,99 dol. miesięcznie i 79,99 dol. rocznie, amerykański widz zapłacić ma teraz 10,99 dol. lub 109,99 dol. Ceny te dotyczą dostępu bez reklam. Osoby, które nie chcą płacić więcej, otrzymają wersję serwisu z reklamami. Mają one nie być uciążliwe i trwać cztery minuty w ciągu godziny, ale i tak stanowi to odejście od modelu konsumpcji filmów i seriali, którym tacy gracze jak Netflix zdobywali widownię na całym świecie.