Za każdym razem wygląda to podobnie. W drzwiach dawnej sztokholmskiej giełdy o godz. 13 czasu lokalnego staje stały sekretarz Akademii Szwedzkiej i ogłasza werdykt. W tym roku po tradycyjnie enigmatycznym uzasadnieniu („za niepodrabialny poetycki język, który w swym surowym pięknie nadaje egzystencji jednostki charakter uniwersalny") padło nazwisko, które kojarzyło niewielu obserwatorów.
Kiedy Mats Malm, pełniący swą funkcję od 2019 roku powiedział: Louise Glück, na kilka sekund zapadła cisza, a wszyscy zaczęli skanować pamięć w poszukiwaniu tej 77-letniej amerykańskiej poetki. Louise Glück jest niby jedną z najważniejszych i najbardziej utytułowanych w USA, ale przecież wiadomo, jak to jest z poezją. Innymi słowy: werdykt z 2020 r. był niespodzianką. Ale czy nie jest tak co roku. Nie na tym polega właśnie Nobel?