Jazz at Lincoln Center Orchestra z Wyntonem Marsalisem, taki tytuł ma seria koncertów, z jaką Amerykanie przylecieli do Europy. W sobotę 22 lutego występowali we Wrocławiu, a dzień później w katowickiej sali koncertowej NOSPR. Bilety już dawno zostały wyprzedane i tak jest na wszystkich koncertach orkiestry po obu stronach Atlantyku. Szef orkiestry trębacz Wynton Marsalis powitał publiczność z radością, że znowu mogą występować w tak wspaniałej sali koncertowej, a występ zaczęli od oryginalnej interpretacji standardu Milesa Davisa „Milestones”. Jak zawsze w pierwszym utworze koncertu orkiestry długą solówkę zagrał lider, ale to aranżacja puzonisty Chrisa Crenshawa podkreślająca wszechogarniający, pulsujący rytm podniosła poziom adrenaliny już w pierwszych minutach spotkania z jazzem na najwyższym, światowym poziomie. Jazzem, którzy niektórzy nazywają klasycznym, ale są w nim i nowoczesne akcenty, choć dalekie od eksperymentów z formą. Solówka Wyntona była niczym wzorzec jazzu: porywająca, emocjonująca, perfekcyjna w artykulacji każdej nuty. Muzyk włożył w nią wiedzę i serce, złożył hołd Milesowi Davisowi, pokazał, że koncepcję improwizacji trębacza można i trzeba rozwijać, ale mając w pamięci historię jazzu.