Ekskluzywne nalepki ex libris

Zamawiali je ludzie z towarzystwa, wykonywali najwięksi artyści. Dziś artyści wciąż są, a towarzystwo?

Publikacja: 25.06.2010 01:12

Praca Piotra Gojowego

Praca Piotra Gojowego

Foto: Rzeczpospolita

Poprosiłem dziewięciu warszawskich celebrytów, których pałace podziwiamy na zdjęciach w kolorowych magazynach, aby dali mi do tego tekstu ekslibrisy ze swoich księgozbiorów. Nie wiedzieli, o co proszę. To oczywiście żadna statystyka. Faktem jest, że nie tylko wpływowi i bogaci Polacy nie zamawiają ekslibrisów. W ogóle mało kto wie, co to takiego. Przerwana została tradycja.

[srodtytul]Znak własności[/srodtytul]

Przed wojną najwięksi artyści, np. Witkacy, Bruno Schulz czy Karol Hiller, wykonywali ekslibrisy dla adwokatów, lekarzy, osób z towarzystwa. Po wojnie, w 1963 r., zainicjowano Międzynarodowe Biennale Ekslibrisu w Malborku (dziś można tu oglądać stałą wystawę). Jesteśmy zagłębiem sztuki ekslibrisu, ale nie korzystamy z tego potencjału.

[wyimek]Jesteśmy zagłębiem sztuki ekslibrisu, ale nie korzystamy z tego potencjału[/wyimek]

Ekslibris to znak własnościowy. Papierowa nalepka z nazwiskiem właściciela książki wklejana tradycyjnie na wewnętrznej stronie okładki. Pierwotnie miał chronić książkę. Z czasem stał się graficzną ozdobą, portretem zainteresowań właściciela księgozbioru – informuje „Encyklopedia wiedzy o książce”.

Jeśli ktoś zamawia ekslibris, to świadomie wybiera konwencję artysty, ceni jego mistrzostwo. To znaczy, że ma księgozbiór, do którego na pewno wklei ekslibris. Kiedyś w zamożnych inteligenckich domach w Polsce były książki z wklejonymi pięknymi znakami własnościowymi, które można obejrzeć choćby w monografii „Ekslibrisy” Marii Grońskiej wydanej przez Bibliotekę Narodową (1992 r.).

Artysta grafik Wojciech Jakubowski jest współtwórcą malborskiego biennale, był jego komisarzem przez większość edycji: – Obecnie w Polsce liczba zamówień na ekslibrisy jest śladowa. W czasach PRL Malbork był prawdziwą atrakcją jako miejsce spotkania sztuki ze Wschodu i Zachodu. Świat był nas ciekawy, bo znajdowaliśmy się za polityczną żelazną kurtyną. Dodatkową atrakcję dla koneserów sztuki ze świata stanowił wysoki czarnorynkowy przelicznik dolara – za niewiele dolarów mogli zamówić ekslibris u wybitnego artysty. Teraz te spotkania przeniosły się do Niemiec.

Najwyższą pozycję w dziedzinie sztuki ekslibrisu zajmują Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini. Zwłaszcza Rosjanie uczą w swoich akademiach mistrzowskiego rysunku i technik graficznych, niezmiennie cenionych od wieków (jak choćby miedzioryt).

– W polskich akademiach króluje komputer, na którym projektuje się dużo i szybko. Tradycyjne techniki graficzne, np. akwaforta czy akwatinta, wymagają skupienia, czasu, wielkiej pracy. W regulaminie malborskiego biennale widnieje zapis, że nie przyjmuje się grafiki komputerowej – mówi Wojciech Jakubowski.

[srodtytul]Tylko u mistrza![/srodtytul]

Światowe trendy w tej dziedzinie można poznać, zaglądając na stronę międzynarodowej organizacji, która skupia stowarzyszenia kolekcjonerów ekslibrisu (www. fisae. org).

U kogo zamówić ekslibris? Tylko u mistrza! Warto kupić archiwalne, bogato ilustrowane katalogi biennale w Malborku (www. zamek. malbork. pl), aby wybrać artystę. Po lekturze będzie wiadomo, czy komuś odpowiada syntetyczny znak czy bardziej rozgadana w treści kompozycja, kolorowa czy raczej czarno-biała. Nie opłaca się zamawiać ekslibrisu u partaczy. Tylko mała grafika – dzieło sztuki – przenosi do historii.

Kto by dziś pamiętał np. o Anieli Wrzeszczowej, gdyby nie ekslibris wykonany przez Józefa Mehoffera w 1907 r., reprodukowany w albumach, prezentowany na wystawach?

– Nie ma u nas rynku ekslibrisów. Po ubiegłorocznym biennale jedna osoba z kraju była zainteresowana, abym wykonał dla niej ekslibris. Nie konsultuję projektu z zamawiającym. To pewne ryzyko dla bibliofila, ale jeśli zna mój dorobek, wie, czego może oczekiwać – mówi Piotr Gojowy.

Ekslibrisy Gojowego, laureata malborskiego biennale, wykonane są w technice mieszanej: miedzioryt, akwaforta, mezzotinta. Zrobienie projektu na miedzianej płycie kosztuje 1 tys. zł. Odbicie ekslibrisu w nakładzie 50 sztuk to 1,2 tys. zł. W sumie więc ta ekskluzywna usługa nie jest droga. Na wykonanie trzeba poczekać ok. trzech miesięcy.

Grafik miedziorytnik Wojciech Łuczak, wielokrotnie nagradzany w Malborku, potwierdza, że dziś ekslibris jest najczęściej kreacją artysty. – Nie ma wielu zamówień, jednak podstawowym warunkiem jego przyjęcia jest całkowita swoboda twórcza. Projekt od razu rytuję na blasze. Przed wyryciem nazwiska osoby przesyłam jej ostatnią próbną odbitkę kompozycji. Jeśli pasuje, rytuję nazwisko. Jeśli nie, to tak, jakby nie było zamówienia. Najlepiej więc, gdy zamawiający scharakteryzuje w liście, czym się pasjonuje, abym mógł to metaforycznie wyrazić – mówi artysta.

U Wojciecha Łuczaka 100 numerowanych i sygnowanych odbitek kosztuje 2 tys. zł. Na wykonanie trzeba czekać dwa – trzy miesiące.

[srodtytul]Niestety na wymianę[/srodtytul]

Wielkim propagatorem tradycji zamawiania ekslibrisu do prywatnego księgozbioru był kolekcjoner Janusz Mikołaj Szymański. Zgromadził kilkadziesiąt tysięcy współczesnych ekslibrisów. Wikipedia przypomina, że w latach 1990 – 1997 własnym sumptem wydawał półrocznik „el” poświęcony sztuce ekslibrisu. Nakład 100 egzemplarzy, luksusowa szata graficzna, teksty po polsku i niemiecku. I przede wszystkim oryginalne odbitki największych polskich artystów z tej dziedziny, np. Henryka Fejlhauera czy Ryszarda Stryjca. „el” prenumerowały największe światowe biblioteki oraz wybitni bibliofile. Ukazało się 15 numerów.

Kolekcjonerstwo ekslibrisu uległo wypaczeniu. Niektórzy zbieracze zamawiają ekslibrisy, ale nie wklejają ich już do książek, bo nawet nie mają księgozbiorów. Ekslibrisy zamawiają tylko na wymianę. Tak powstała nadprodukcja graficznej tandety (co Janusz M. Szymański zwalczał).

Największą kolekcję historycznego i współczesnego polskiego ekslibrisu ma bibliofil Zbigniew Zarywski. – Ekslibris swą formą powinien uszlachetniać książkę. Najlepiej, gdy sam w sobie jest dziełem sztuki.

Zarywski profanacją nazywa odklejanie cennych ekslibrisów z książek.

Od ćwierć wieku walczę jako dziennikarz, aby odrodziła się bogata polska tradycja gromadzenia prywatnych księgozbiorów i zamawiania ekslibrisów. W 1999 r. pisałem tekst o tym dla jednego z luksusowych miesięczników. Redakcja zażyczyła sobie, abym o ekslibris poprosił urzędującego wówczas prezydenta. Jego kancelaria uparcie nadsyłała firmowy papier listowy. O ekslibrisie nie mieli pojęcia. Brakuje nam odgórnych wzorów?

Poprosiłem dziewięciu warszawskich celebrytów, których pałace podziwiamy na zdjęciach w kolorowych magazynach, aby dali mi do tego tekstu ekslibrisy ze swoich księgozbiorów. Nie wiedzieli, o co proszę. To oczywiście żadna statystyka. Faktem jest, że nie tylko wpływowi i bogaci Polacy nie zamawiają ekslibrisów. W ogóle mało kto wie, co to takiego. Przerwana została tradycja.

[srodtytul]Znak własności[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze