Dzięki znanym nazwiskom młodzi twórcy starają się niekiedy wesprzeć promocyjnie swój film. Jednak zapraszając tzw. gwiazdę, mogą sprowokować skojarzenie pójścia na łatwiznę. Ktoś może założyć, że rozpoznawalny aktor jest po to, by – nawet jeśli, jako nieopierzeni reżyserzy, nie uniosą realizacji – odwrócić od tego uwagę widza.
– Jednak prawdziwa satysfakcja jest wtedy, gdy z mniej znanym aktorem zbuduje się coś wyjątkowego, jakby razem się zadebiutuje – aktor w nowym wcieleniu, a reżyser w pierwszym filmie – mówi Konopka.
Zdarza się wtedy, że wchodzący na rynek reżyserzy, udanymi lub mniej udanymi filmami, wyciągają z cienia zapomniane gwiazdy lub tworzą nowe.
Mocną rolą porażeni
Prawdziwą rekordzistką, która udziela się na planach młodych i niezależnych twórców, jest Dorota Kolak. Mierzyć się z nią mogłaby chyba tylko Ewa Szykulska, ale Kolak ciężko prześcignąć w rywalizacji o liczbę ról u debiutujących reżyserów, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że aktorka istnieje w świadomości polskiego kina zaledwie od 2009 r. Wtedy to z odmętów gdańskiego Teatru Wybrzeże wydobył ją Mariusz Grzegorzek, angażując do filmu „Jestem twój". Aktorka o imponującym teatralnym dorobku od dawna szukała dla siebie możliwości zaistnienia w kinie. Rola walecznej matki, zaborczą miłością zakochanej we własnym synu, przyniosła aktorce gromko oklaskiwaną nagrodę za najlepszą drugoplanową kreację na festiwalu w Gdyni. I choć film trafił do kina dopiero rok po gdyńskim sukcesie, z mocno zatartym po sobie dobrym wrażeniem i przemknął przez ekrany niespecjalnie zauważony, Kolak zapadła w pamięć paru osobom. Tym najbardziej znaczącym dla rozwoju filmowej kariery był Bartosz Konopka.
– Zobaczyłem Dorotę Kolak w filmie Grzegorzka w olśniewającej i dogłębnie przeszywającej roli – wspomina reżyser. – Byłem nią porażony, co się nieczęsto zdarza, zwłaszcza w polskim kinie. U tej nieznanej aktorki zobaczyłem wielką odwagę. Jak Charlize Theron w filmie „Monster", tak ona stworzyła przed kamerą potwora. Wiedziałem już, że chcę z nią pracować.
Konopka zaangażował Kolak do swojego pełnometrażowego debiutu – „Lęku wysokości". Niewielka, acz wyrazista rola nie zginęła między mocnymi kreacjami Krzysztofa Stroińskiego i Marcina Dorocińskiego, potwierdzając siłę warsztatu aktorki. Reżyser trafnie go scharakteryzował: – Chyba przez to, że tyle lat pracowała gdzieś na uboczu, wciąż ma wielki głód grania i „nadpotencjał", który sprawia, że postaci, jakie tworzy, są rozedrgane, pełne sprzecznych uczuć i barwne, a zarazem nie przekraczają granicy przerysowania czy wiarygodności.