Dla tych, którzy na co dzień żyją w zgiełku wielkiego miasta, malarstwo młodego artysty jest jak niespodziewany wypad w góry lub nad jeziora.
Ponad 20 zaprezentowanych obrazów pochodzi z ostatnich dwu lat z różnych cykli zatytułowanych „Góry", „Śnieg" i „Światło".
– Pokazuję głównie większe formaty, bo specyfika tej galerii do tego skłania. A wszystko dzieje się wokół pejzażu, jego różnych wariantów. Poszukuję form pierwotnych w otaczającej przyrodzie. Interesują mnie powtarzające się w niej rytmy, gdyż w naturze harmonia zawarta jest właśnie w powtórzeniach i rytmach. Zawsze można dopatrzyć się w niej pierwotnego porządku, nawet mimo pozoru chaosu – mówi „Rzeczpospolitej" Robert Motelski.
Pracuje w podwarszawskiej pracowni znajdującej się blisko lasu, ale często rusza w plener. Nie szuka egzotyki, najczęściej inspirują go pejzaże Mazur i Pomorza. Robi wówczas zdjęcia i filmuje, ale to tylko rodzaj notatki lub szkicu, żeby zapamiętać pomysł.
Kompozycja najbardziej ascetycznych prac nie pozwala na skupieniu uwagi na detalach, lecz na tym, co najważniejsze. Na poruszeniu światła na ciemnej wodzie albo na powtarzalności pewnych elementów, np. pni drzew czy na rozedrganej horyzontalnej śnieżnobiałej linii, umownie oznaczającej zarys górskich szczytów. Nawiasem mówiąc, znakomite górskie pejzaże są reminiscencją Alp, które poznał podczas pobytu w Innsbrucku, gdzie współpracuje z Galerią Sandhofer.