No i jestem w Ameryce. Dokładniej w stanie Waszyngton na zachodnim wybrzeżu, przy samej granicy z Kanadą. Julka i Staszek, którzy w Parku Narodowym Olympic pracują już czwarty rok, odebrali mnie z lotniska i powieźli w stronę ośnieżonych szczytów. Będę im pomagać jako wolontariusz w badaniu życia świstaków. Badania prowadzone są w ramach projektu naukowego Uniwersytetu w Montanie. W górach Olympic żyje rzadki gatunek świstaków, które ostatnio bardzo źle się miewają. Zadaniem naukowców jest ustalenie, dlaczego świstaków jest coraz mniej i jak temu zaradzić.
[srodtytul]Czatowanie na numerek[/srodtytul]
Już pierwszego dnia pod okiem Julki rozpoczynam pracę wolontariusza. Chodzę po górskich łąkach i liczę świstaki.
Śmieszne te świstaki – takie wielkie, puchate chomiki z długimi kosmatymi ogonami. Tak więc najpierw liczę je z daleka, zapisuję, o której godzinie wylazły z nor, notuję temperaturę i pogodę. Kiedy podchodzę bliżej, z przeraźliwym świstem uciekają do nor, a ja zaznaczam położenie tych nor według GPS. Potem czatuję na każdego przy norze, żeby przez lornetkę odczytać numerek z kolczyków (każdy świstak w promieniu
20 kilometrów wyposażony został przez badaczy w kolczyki). I wtedy one robią sobie żarty i nie wychodzą albo specjalnie odwracają łebki.