"Pogawędka" z archiwum tygodnika "Uważam Rze"
W powtarzanym i w tym roku serialu „Czterej pancerni i pies" pana bohater świetnie czuje się w czołgu, w przeboju ostatnich lat „Ranczu" bez oporów trafił pan na ławeczkę?
Nie wahałem się, gdy zaproponowano mi wyjazd do ekranowych Wilkowyj. To ciekawe miejsce, a ławeczka, jak kiedyś w antycznych sztukach, pełni rolę chóru, loży komentującej rzeczywistość.
Serial o barwnym życiu zagubionej gdzieś w Polsce gminie i parafii wciąż cieszy się powodzeniem u widzów. Jak pan to tłumaczy?
Widz może się w opowiadanych na ekranie zdarzeniach i ludziach przejrzeć, jakąś naukę dla siebie wyciągnąć. Od refleksji na temat tej małej społeczności przejść do szerszego spojrzenia. Tu nie ma śmiechu dla samej zabawy.