No właśnie, wcale nie tak kosztowne. W każdym razie nie bardziej niż inne formy wypoczynku. W krajach zachodniej Europy działają wyspecjalizowane biura, które pomagają zaplanować trasę wycieczki, wyposażają turystę w rower, mapę, opis trasy. Rezerwują mu noclegi na postojach i organizują przewóz jego bagażu z hotelu do hotelu. Nasze biuro stara się tak właśnie działać.
[b]I...?[/b]
Nie jest łatwo, bo Polacy nie są przyzwyczajeni do takiej formy spędzania urlopu. Wolą leżenie na plaży niż aktywne spędzanie czasu. Staramy się więc popularyzować wypoczynek aktywny. Aktywny, to nie znaczy ekstremalny. U nas ciągle pokutuje obraz rowerzysty spoconego, ochlapanego błotem, pokonującego trudną trasę. Istnieje jakaś bariera psychologiczna: kiedy ktoś słyszy, że dziennie ma przejechać 40 – 50 kilometrów, łapie się za głowę. Tymczasem wysiłek włożony w przejechanie takiego odcinka nie jest większy niż ten włożony w przejście spacerem dziesięciu kilometrów. Trwa to trzy, cztery godziny. Resztę dnia spędza się na zwiedzaniu po drodze i posiłkach.
Wystarczy powiedzieć, że naszymi klientami najczęściej są niemieccy emeryci, w tym dwie trzecie to kobiety. To po prostu kwestia przyzwyczajenia i kultury spędzania czasu.
[b]A noclegi?[/b]
Dawniej wyprawy rowerowe organizowano jako bardzo tanie: dowożący uczestników autokar, namioty, spartańskie warunki. Teraz noclegi można zamówić sobie w bardzo wygodnych, czystych, przytulnych hotelach i pensjonatach, gdzie się znakomicie odpocznie po całym dniu na powietrzu. Nie trzeba się też troszczyć o sprzęt, bo o to dba organizator.