Pierwsza sesja GPW odbyła się w budynku, który dla warszawian był znienawidzonym symbolem opresyjnej władzy. W gmachu Komitetu
Centralnego PZPR z 1952 roku, stojącym przy obecnym rondzie de Gaulle'a, tzw. Białym Domu. Krążyły liczne legendy o podziemnych korytarzach łączących go bezpośrednio z Pałacem Kultury, o okiennych kratach z roślinnymi ornamentami, w których wielkość otworów była ponoć dopasowana do rozmiarów lufy karabinu.
W rozkroku
Sesje giełdy w budynku Komitetu Centralnego symbolizowały zwycięstwo gospodarki rynkowej nad odgórnie sterowaną. Grymas historii. Dom Partii powstawał niemal równolegle z wprowadzeniem doktryny socrealistycznej (1949 r.), jednak zaprojektowali go architekci wykształceni w duchu przedwojennego modernizmu: Jerzy Mokrzyński, Wacław Kłyszewski i Eugeniusz Wierzbicki (zwani warszawskimi tygrysami, bo – jak mówiono – pożerali konkurencję, wygrywając w większości konkursów). Dlatego monumentalny gmach stoi w stylistycznym rozkroku, za który zresztą po otwarciu poddano go ostrej krytyce ideologicznej.
– Ma modernistyczną strukturę i plan, ale militarystyczna kubatura i detale są już socrealistyczne. Są tam też dość zabawne rozwiązania wprowadzone wbrew wszelkim zasadom klasycznej osiowości. Np. wielki hol, w którym trudno odnaleźć schody, a gdy już je znajdziemy, okazuje się, że prowadzą do stołówki w piwnicy, a nie jak powinny, do reprezentacyjnych pomieszczeń – wyjaśnia prof. Marta Leśniakowska z Instytutu Sztuki PAN. – Z kolei do gabinetu pierwszego sekretarza można się było dostać wyłącznie ciasną, dwuosobową windą, w której mieścili się tylko wspomniany pierwszy i jego ochroniarz. Trudno dziś powiedzieć, czy ten specyficzny sposób komunikacji wymyślili architekci, czy raczej narzucił go inwestor.