Giełda i jej siedziby

Siedziba giełdy jest dziś symbolicznie przejrzysta, dostępna i otwarta. Pierwsze sesje odbywały się w monumentalnym gmachu dawnego KC – fortecy, którą można było łatwo zabarykadować

Publikacja: 08.04.2011 04:07

Budynek GPW przy ul. Książęcej

Budynek GPW przy ul. Książęcej

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Pierwsza sesja GPW odbyła się w budynku, który dla warszawian był znienawidzonym symbolem opresyjnej władzy. W gmachu Komitetu

Centralnego PZPR z 1952 roku, stojącym przy obecnym rondzie de Gaulle'a, tzw. Białym Domu. Krążyły liczne legendy o podziemnych korytarzach łączących go bezpośrednio z Pałacem Kultury, o okiennych kratach z roślinnymi ornamentami, w których wielkość otworów była ponoć dopasowana do rozmiarów lufy karabinu.

 

W rozkroku

Sesje giełdy w budynku Komitetu Centralnego symbolizowały zwycięstwo gospodarki rynkowej nad odgórnie sterowaną. Grymas historii. Dom Partii powstawał niemal równolegle z wprowadzeniem doktryny socrealistycznej (1949 r.), jednak zaprojektowali go architekci wykształceni w duchu przedwojennego modernizmu: Jerzy Mokrzyński, Wacław Kłyszewski i Eugeniusz Wierzbicki (zwani warszawskimi tygrysami, bo – jak mówiono – pożerali konkurencję, wygrywając w większości konkursów). Dlatego monumentalny gmach stoi w stylistycznym rozkroku, za który zresztą po otwarciu poddano go ostrej krytyce ideologicznej.

– Ma modernistyczną strukturę i plan, ale militarystyczna kubatura i detale są już socrealistyczne. Są tam też dość zabawne rozwiązania wprowadzone wbrew wszelkim zasadom klasycznej osiowości. Np. wielki hol, w którym trudno odnaleźć schody, a gdy już je znajdziemy, okazuje się, że prowadzą do stołówki w piwnicy, a nie jak powinny, do reprezentacyjnych pomieszczeń – wyjaśnia prof. Marta Leśniakowska z Instytutu Sztuki PAN. – Z kolei do gabinetu pierwszego sekretarza można się było dostać wyłącznie ciasną, dwuosobową windą, w której mieścili się tylko wspomniany pierwszy i jego ochroniarz. Trudno dziś powiedzieć, czy ten specyficzny sposób komunikacji wymyślili architekci, czy raczej narzucił go inwestor.

Z przepychem i megalomanią wykładanego marmurem parteru, którego wielkie okna wychodzą na XVIII-wieczny park założony przez ks. Kazimierza Poniatowskiego, kontrastują niskie, przytłaczające korytarze na piętrach – tu się czuje duszną atmosferę, jaka musiała panować w budynku za komuny.

To, co dziś powszechnie odbierane jest jako fasada gmachu po KC, wcale nią nie było w zamyśle architektów. Główne wejście zaprojektowano od południa, od strony ul. Książęcej, planując wyburzenie stojących tam pięciopiętrowych kamienic z mansardowymi dachami i stworzenie ulicy, którą będą maszerować pochody wiwatujące na cześć władzy ludowej. Z długiego balkonu  na południowej elewacji pierwsi sekretarze mieli pozdrawiać lud pracujący miast i wsi. Ale ponieważ do wyburzeń nie doszło, mogli z niego popatrzeć tylko na dwie ślepe ściany.

– Budynek był samowystarczalny, na wypadek oblężenia. Miał nawet własne ujęcie wody mineralnej, tzw. kacówki – mówi prof. Leśniakowska. – W PRL nikt nie mógł się nawet do niego zbliżyć, wewnętrzny dziedziniec przypomina fortecę, attyka pełniła funkcję wieżyczek strzelniczych, prześwity w bramach były tak zaprojektowane, żeby można je było w każdej chwili zabarykadować.

Ale na przymusowo wykupywanych cegiełkach finansujących budowę gmachu widniało hasło „Budujemy wspólny dom".

 

Krawaty na szelki

Złe emocje, jakie ponury gmach PZPR budził wśród warszawian, trochę osłabły, gdy czerwone krawaty zastąpiły w nim czerwone szelki. Sala notowań i biura maklerskie mieściły się na ostatnim piętrze, zlecenia kupna i sprzedaży noszono na kartkach, do wyświetlania notowań używano przeźroczy.

Dziś swój salon ma tu Ferrari, cały obiekt wpisany jest do rejestru zabytków, a architekci wyrażają się o nim z entuzjazmem. – Podziwiam go i szanuję, tak jak podziwiam i szanuję jego twórców, warszawskie tygrysy  – mówi Stanisław Fiszer, architekt i twórca obecnej  siedziby giełdy – Za klasyczny system kompozycji, za rytmy i zmiany proporcji, za profesjonalne używanie kamienia, za odwołania do podziałów neorenesansowych na elewacji. To archetyp budynku suwerennego, który bez wysiłku może przyjąć każdą funkcję, każdego użytkownika.

 

Cisza na parkiecie

Budynek projektu Fiszera i Andrzeja Chołdzyńskiego stanął dwa kroki dalej w 2000 roku. Instytucja, której został siedzibą, odwrotnie niż gmach KC, miała być otwarta, dostępna i przejrzysta. Wielkie okna z widokiem na skarpę wiślaną rzeczywiście dają takie wrażenie.

Wyniosłe słupy wspierają budynek od strony parku i ulicy. Gdy wspomnieć potężne korekty sprzed kilku lat, stabilność i bezruch tych filarów zamiast respektu, budzą uśmiech.

We wnętrzu ruchome schody, jedne z najdłuższych w Polsce (40 m), ciągną się aż na trzecie piętro, wysoko w górę. Jak indeksy w czasie hossy. – Do dobrobytu, nieba inwestorów – żartuje Fiszer.

Trzy piętra budynku zajmują instytucje związane z giełdą. Nie ma tu biur maklerskich ani rozkrzyczanego, staroświeckiego parkietu. Cisza, spokój i wycieczki szkolne nie kojarzą się z „prawdziwą" giełdą.

– Minuta ciszy kosztuje tu miliony – mówił, niecierpliwiąc się, młody makler Alain Delon Monice Vitti w słynnej scenie z „Zaćmienia" Antonioniego, gdy na rzymskiej giełdzie wstrzymaniem transakcji na 60 sekund uczczono śmierć jednego z inwestorów i tylko telefony dzwoniły zawzięcie. Przy ul. Książęcej zlecenia są dokonywane elektronicznie, w obrębie systemów komputerowych. Zegary różnych stref czasowych w sali notowań odliczają minuty toastów na bankietach. To podobno ulubione miejsce spotkań resortu skarbu.

Wejść można po prostu z ulicy. – Budynek powstawał w duchu odpowiedzialności wobec miasta, wobec kontekstu  – wyjaśnia Fiszer. – Wychodzę z założenia, że wszystko, cała wiedza, doświadczenia, już było. Wystarczy troszkę poszperać w bezdennej studni odniesień. Warszawa ma wielkie tradycje nowoczesnej, klasycyzującej architektury. Chciałem, aby ten budynek miał formę klasycyzującą, by łączył tradycję z nowoczesnością.

Na fasadzie giełdy można zobaczyć inskrypcje z cyfr i diagramów indeksów giełdowych. Napisy wykonano odręcznie na odlewach aluminiowych.

– Dzisiejsze budynki zapomniały o literze, tekście na elewacjach. Może nie mamy nic do powiedzenia. Rzemiosło w architekturze i budownictwie zostało zredukowane do roli luksusowych lukrowań. Chciałbym, aby praca z rzemieślnikiem, który nie jest w stanie zrobić dwa razy identycznej rzeczy, wytworzyła nową pamięć budynku, tak jak tworzą ją odciski palców budowniczych na cegłach w średniowieczu. Tego wymiaru brakuje w czasach koszmarnych komputerowych wizualizacji – podkreśla Fiszer.

Pierwsza sesja GPW odbyła się w budynku, który dla warszawian był znienawidzonym symbolem opresyjnej władzy. W gmachu Komitetu

Centralnego PZPR z 1952 roku, stojącym przy obecnym rondzie de Gaulle'a, tzw. Białym Domu. Krążyły liczne legendy o podziemnych korytarzach łączących go bezpośrednio z Pałacem Kultury, o okiennych kratach z roślinnymi ornamentami, w których wielkość otworów była ponoć dopasowana do rozmiarów lufy karabinu.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Łazienki Królewskie świętują 120-lecie wydania „Nocy listopadowej” Wyspiańskiego
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: „Gladiator 2” – triumf czy porażka?
Kultura
Muzeum Narodowe w Poznaniu otwiera Studyjną Galerię Sztuki Starożytnej
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia