Emilian Kamiński kończy 60 lat

Emilian Kamiński: słowa „mistrz” czy „artysta” nie powinny być nadużywane. Tego nauczył mnie Tadeusz Łomnicki, którego kiedyś nazwałem mistrzem. Powiedział: „ja jestem majstrem, a ty czeladnikiem i niech tak zostanie”

Publikacja: 10.07.2012 01:01

Emilian Kamiński

Emilian Kamiński

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

10 lipca 2012 roku Emilian Kamiński obchodzi 60. urodziny. Fragment rozmowy z magazynu Tele z 2010 roku

(...) Czy to wina szkół, że młodzi aktorzy sobie nie radzą?

Mam do systemu ich kształcenia wiele zastrzeżeń. Szkoły teatralne są uczelniami wyższymi, więc muszą spełniać wymogi Ministerstwa Edukacji i odpowiednio dużo czasu poświęcić na zajęcia teoretyczne. A aktorskie rzemiosło? Na nie brakuje już miejsca. Kiedyś było więcej czasu na jego dopracowanie pod okiem majstrów.

Czyli mistrzów?

Uważam, że słowa „mistrz” czy „artysta” nie powinny być nadużywane. Tego nauczył mnie Tadeusz Łomnicki, którego kiedyś nazwałem mistrzem. Powiedział: „Emilian, ja jestem majstrem, a ty czeladnikiem i niech tak zostanie”.

Obecnie chyba coraz trudniej o taką relację. Dominuje zasada podważania autorytetów...

Dlatego młodzi ludzie wychodzą później na scenę i zamiast wypowiadanego przez nich tekstu słychać „ple, ple, ple”. Tylko słowa na k i ch mówią wyraźnie. W takich przypadkach język – podstawowe narzędzie pracy aktora – przestaje być ważny. Ale skoro już go mamy, to do jasnej cholery... O widzi pan jaka ładna „cholera” mi wyszła?

Lubi pan przekląć?

Tylko na próbach. W Kamienicy aktorzy nawet czasem pytają: „Kiedy próbujemy, bo stęskniliśmy się za twoim barwnym językiem?”. Mocne słowa mogą pobudzić zespół do pracy, wyzwalają w nim energię. Tak pracowali: śp. Kazimierz Dejmek czy Kalina Jędrusik. To jest tzw. prawo sceny.

Ale we współczesnej polszczyźnie przekleństwa się zbanalizowały, często pełnią funkcję przecinków.

Nie jestem jej admiratorem. Dzisiejszy język jest zbyt „techniczny”, pełni przede wszystkim rolę informacyjną. Nie przekazuje emocji. Dlatego wolę przedwojenną polszczyznę, zwłaszcza dialekt lwowski. Miał niepowtarzalną melodię, rytm, zmiękczenia...

Dwudziestolecie międzywojenne jest dla pana ważne?

Lata 20. i 30. były najpiękniejszym czasem dla Warszawy. W czasie wojny miasto zostało zmiecione z powierzchni. Kamienica, w której założyłem teatr, była w zgliszczach. Chcę jej przywrócić miniony klimat. Nie tylko poprzez dobór sztuk.

Jaki ma pan pomysł?

Pracuję nad projektem „Nasza Warszawa” – zamierzamy wraz z Mostostalem Warszawa otworzyć niewielkie muzeum poświęcone międzywojniu. Będzie w nim wystawa starych instrumentów, przedmiotów i afiszów z epoki zapowiadających występy gwiazd, m.in. Mieczysława Fogga, Adolfa Dymszy. Artystycznym opiekunem przedsięwzięcia jest Staszek Wielanek. Będzie także miejsce na spotkania towarzyskie. A całość zostanie bezpośrednio połączona z teatrem. Chodzi o to, żeby widzowie spędzali w Kamienicy więcej czasu. To ma być teatr towarzyski, taki robiono przed wojną. Ludzie zostawali po spektaklach, bo czekały na nich atrakcje.

Tęskni pan za atmosferą Teatru Domowego z czasów stanu wojennego?

Oczywiście. Grałem wtedy z kolegami w prywatnych mieszkaniach. To był nasz protest przeciw komunistycznym mediom i uniformizacji teatrów, których repertuar musiał być zgodny z linią partii. My byliśmy wolni. Występowaliśmy w najróżniejszych miejscach – zwłaszcza mieszkaniach, w których gromadziło się nieraz po kilkaset osób. Tę symbiozę aktorów z widzami próbuję dziś przenieść do Kamienicy. Gdy wychodzę do publiczności przed jakimś spektaklem, mówię: „Witam w domu”. Bo Kamienica to mój dom, prawie z niej nie wychodzę.

A co na to rodzina?

Jest najważniejsza. Staram się dzielić czas między teatr i dom w Józefowie, gdzie mieszkają moi bliscy, czyli przede wszystkim żona, synowie, a także drzewa i zwierzęta.

Czworonogi też są częścią rodziny?

Jak najbardziej. Psom zawdzięczam życie. To było w Józefowie. Miałem dwa i pół roku, gdy w mroźną, sylwestrową noc wyszedłem z domu. Rodzice byli zajęci pracą i nie od razu zauważyli, że zniknąłem. Przypadkowo znalazło mnie małżeństwo, które szło akurat do Otwocka. Leżałem na jakimś polu otoczony przez bezpańskie psy. Grzały mnie brzuchami. Te burki zachowały się jak przyszywani rodzice. Rośliny to też moi bliscy...

Jak to?

Bardzo lubię przyrodę. Czuję więź z naturą, a nie cywilizacją komputerów. Dlatego świerki, sosny, akację i wielką morwę, które rosną w moim ogrodzie, traktuję jak kolegów i koleżanki. Mówię do nich po prostu.

Pojawia się pan na scenie i w serialach. A co z kinem?

Nie ciągnie mnie na duży ekran. Ważne jest moje podwórko. Tu najlepiej mi się pracuje.

 

 

Nawrócony gangster z komedii „U Pana Boga w ogródku” Jacka Bromskiego i Wojciech Marszałek, ojciec Magdy z serialu „M jak miłość”. Z tych ról  Emilian Kamiński jest znany telewidzom. Ale jak sam przyznaje, najlepiej czuje się na scenie, gdzie nie tylko gra, ale i reżyseruje. Na scenie debiutował w 1975 roku jako d'Artagnan w „Trzech muszkieterach” w Operetce Warszawskiej. Występował w Teatrze Na Woli prowadzonym przez Tadeusza Łomnickiego. Potem związał się z teatrami Ateneum i Narodowym. W latach 80. – na znak protestu przeciw polityce władz PRL – współtworzył podziemny Teatr Domowy. Za zaangażowanie w walkę o wolność słowa otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.

W 1993 roku zdobył nagrodę jury i publiczności za monodram „Kontrabasista” na Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Toruniu. W tym samym roku zagrał Janosika w spektaklu muzycznym „Na szkle malowane”. W 2009 roku, po wielu latach starań, otworzył własną scenę – Teatr Kamienica. Jest mężem aktorki Justyny Sieńczyłło i ojcem trojga dzieci.

10 lipca 2012 roku Emilian Kamiński obchodzi 60. urodziny. Fragment rozmowy z magazynu Tele z 2010 roku

(...) Czy to wina szkół, że młodzi aktorzy sobie nie radzą?

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Dzieło włoskiego artysty sprzedane za 6 mln dolarów. To banan i taśma klejąca
Kultura
Startuje Festiwal Niewinni Czarodzieje: Na karuzeli życia
Kultura
„Pasja wg św. Marka” Pawła Mykietyna. Magdalena Cielecka zagra Poncjusza Piłata
Kultura
Pawilon Polski na Biennale Architektury 2025: Pokażemy projekt „Lary i penaty"
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Kultura
Muzeum Historii Polski na 11 listopada: Wystawa „1025. Narodziny królestwa”