Dwudziestolecie międzywojenne jest dla pana ważne?
Lata 20. i 30. były najpiękniejszym czasem dla Warszawy. W czasie wojny miasto zostało zmiecione z powierzchni. Kamienica, w której założyłem teatr, była w zgliszczach. Chcę jej przywrócić miniony klimat. Nie tylko poprzez dobór sztuk.
Jaki ma pan pomysł?
Pracuję nad projektem „Nasza Warszawa” – zamierzamy wraz z Mostostalem Warszawa otworzyć niewielkie muzeum poświęcone międzywojniu. Będzie w nim wystawa starych instrumentów, przedmiotów i afiszów z epoki zapowiadających występy gwiazd, m.in. Mieczysława Fogga, Adolfa Dymszy. Artystycznym opiekunem przedsięwzięcia jest Staszek Wielanek. Będzie także miejsce na spotkania towarzyskie. A całość zostanie bezpośrednio połączona z teatrem. Chodzi o to, żeby widzowie spędzali w Kamienicy więcej czasu. To ma być teatr towarzyski, taki robiono przed wojną. Ludzie zostawali po spektaklach, bo czekały na nich atrakcje.
Tęskni pan za atmosferą Teatru Domowego z czasów stanu wojennego?
Oczywiście. Grałem wtedy z kolegami w prywatnych mieszkaniach. To był nasz protest przeciw komunistycznym mediom i uniformizacji teatrów, których repertuar musiał być zgodny z linią partii. My byliśmy wolni. Występowaliśmy w najróżniejszych miejscach – zwłaszcza mieszkaniach, w których gromadziło się nieraz po kilkaset osób. Tę symbiozę aktorów z widzami próbuję dziś przenieść do Kamienicy. Gdy wychodzę do publiczności przed jakimś spektaklem, mówię: „Witam w domu”. Bo Kamienica to mój dom, prawie z niej nie wychodzę.