10 grudnia wypada 67. rocznica urodzin Marka Grechuty, niedawno (9 października) minęła szósta rocznica jego śmierci, ale niesłabnące powodzenie jego nagrań dowodzi żywej pamięci o pieśniarzu.
Był jednym z najoryginalniejszych talentów estrady. Stworzył własny wzór piosenki poetyckiej. Zyskał olbrzymią popularność, ale pozostał sobą, nie robiąc ukłonów w stronę zmiennych mód.
Urodził się w Zamościu. W liceum recytował wiersze, założył zespół bigbitowy i wykonywał repertuar Presleya. Na kierunek studiów wybrał jednak nie konserwatorium, a architekturę na Politechnice Krakowskiej.
Cóż mógł w Krakowie robić uzdolniony, romantyczny i romansowy przybysz z prowincji w czasie największego rozkwitu Piwnicy pod Baranami? – Zacząłem śpiewać tylko dlatego, że na pierwszym roku studiów trafiłem tam na koncert Ewy Demarczyk – wyznał kiedyś artysta.
Na Piwnicy wzorowany był kabaret Anawa, który Marek założył z Janem Kantym Pawluśkiewiczem, kompozytorem swoich największych przebojów. Z tego kręgu pochodzili muzycy towarzyszący Grechucie w okresie pierwszych sukcesów. Oprócz Pawluśkiewicza byli wśród nich m.in. Jacek Ostaszewski (rychły założyciel Osjana) i Marek Jackowski (twórca Maanamu). W 1967 r. Grechuta zajął II miejsce na Festiwalu Piosenki Studenckiej, ustępując tylko Maryli Rodowicz, zaś sama impreza stała się początkiem ekspresowej kariery obojga artystów. Cała Polska (zwłaszcza jej żeńska cześć) nuciła „Tango Anawa", „Korowód", a potem „Magię obłoków" i inne klimatyczne piosenki.