A naprawdę jest co poznawać! To część Kastylii – La Manchy, jednej z 17 tak zwanych wspólnot autonomicznych w Hiszpanii. Jej stolica – Toledo – to miasto słynnej gotyckiej katedry Najświętszej Marii Panny, Alcazaru, El Greco i ... marcepanu. Ale, „un momento, espera", gdzie wino?
Otóż wino w La Manchy jest wszędzie, czyli na 300 tysiącach hektarów. To największy na świecie obszar uprawy winorośli, choć na pierwszy rzut oka panują tu warunki spartańskie – sucho, wręcz pustynnie, zimą bardzo mroźnie, a latem niemiłosierny skwar – nawet do ponad 40 stopni. Jednak winogrona czują się tu świetnie – plony nie są co prawda wysokie, ale pierwszorzędnej jakości, w czym zasługa dużego nasłonecznienia tego regionu. Plantacje zazwyczaj nie są nawadniane, więc smak owoców jest skoncentrowany, z dużą ilością cukru, co przekłada się na wysokoalkoholowe wina. Uprawia się tu, lekko licząc, około 25 odmian. Do lokalnych – airen i tempranillo – z sukcesem dołączyły między innymi macabeo, sauvignon blanc i garnacha. Denominación de Origen ( DO) dla La Manchy zostało ustanowione w 1976 roku.
Klasyfikacja tutejszych win jest dość przejrzysta. Mamy wina młode – joven, niebeczkowane, które należy wypić w ciągu dziewięciu miesięcy od wyprodukowania. Następne są wina tradycyjne – tradicionales, udany mariaż klasycznej produkcji ze zdobyczami nowoczesnej technologii, czyli dojrzewanie w kadziach. Potem mamy wina starzone – dwa lata to crianza, trzy lata – reserva i pięć lat – gran reserva. Każdy z tych trunków określoną część przeznaczonego mu czasu spędza w dębowej beczce co nadaje im charakterystycznej dla wszystkich hiszpańskich win sprężystości i dojrzałości.
Z taką wiedzą możemy zacząć degustację.
Wyjeżdżamy więc z Toledo, kierując się na południowy wschód. Wkrótce pojawiają się słynne otynkowane na biało wiatraki, z którymi tak dzielnie walczył Don Kichot. Kilka miejscowości chętnie wzięłoby na swoje barki brzemię turystycznej atrakcji jako jedyne i właściwe pole tego starcia, między innymi Consuegra. Cervantes rzeczywiście tu był i oglądał tutejsze wiatraki, ale to tyle, ile wiemy na pewno. Natomiast zgodnie z literacką interpretacją, domem Don Kichota była gmina Argamasilla, kolejne miejsce znane Cervantesowi z autopsji, gdyż siedział tu po prostu w więzieniu. Ale my przejeżdżamy dalsze 50 kilometrów na wschód do miejscowości Villarrobledo. Tu ma siedzibę założona w 1853 roku winnica Bodegas Lozano. Zgodnie ze swoją maksymą, którą można przełożyć jako „dla każdego coś dobrego", i chęcią podboju zagranicznych rynków (na razie obecni są w kilkudziesięciu krajach) robi się tu zróżnicowane wina, na miarę każdego winnego podniebienia. Mnie zaintrygowało Margues de Toledo Gran Reserva. Ze swoich pięciu lat dojrzewania całe dwa spędza ono w beczce. To kupaż tempranillo i cabernet sauvignon o miłej dla oka rubinowej sukni z fioletowymi refleksami. Gdy weźmiemy je do ust, do aromatu dębiny, jeżyn i wiśni dołącza nuta kakao.
By dotknąć esencji La Manchy, według niektórych najbardziej „hiszpańskiej" cząstki tego kraju, proponuję sięgnąć po jeszcze jedną tutejszą specjalność – twardy, dojrzewający owczy ser Manchego. Okazuje się, że Villarrobledo to centrum jego produkcji i eksportu. Na zasadzie „terroir" pasuje do niego owocowe i niskokwasowe tempranillo. W Bogedas Lozano takiego nie brakuje...