Łosowski: Lider wraca do grania

Sławomir Łosowski, założyciel Kombi mówi Jackowi Cieślakowi o „Nowym albumie" i perturbacjach w zespole.

Aktualizacja: 24.01.2016 19:51 Publikacja: 24.01.2016 16:59

Kombi, "Nowy album", CD Fonografika, 2016

Foto: Rzeczpospolita

Rzeczpospolita: Właśnie ukazał się „Nowy album" Kombi. Założył pan ten zespół, jest jego liderem i skomponował dla niego największe hity, w tym „Słodkiego miłego życia". O co chodzi z grupą Kombii – z dwoma „i", w której grają Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk, wieloletni muzycy pana grupy?

Sławomir Łosowski: W 1992 roku Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk – z najdłuższym stażem w moim zespole – odeszli z niego na własną prośbę. To nie było naznaczone żadnym konfliktem ani złą atmosferą. Już od końca lat 80. Grzegorz marzył o mocnym gitarowym graniu, co nie dziwi, ponieważ był gitarzystą w zespole, w którym wiodące były instrumenty klawiszowe.

Dlatego postanowił założyć hardrockowy zespół Skywalker?

Ja to rozumiałem. Po odejściu Grzegorza i Waldka zacząłem pracę nad uzupełnieniem składu, ale zdawałem sobie sprawę, że wymagałoby to nagrania nowej płyty i potężnej promocji. Tymczasem zaistniały okoliczności, które to uniemożliwiały. Mój menedżer Wojciech Korzeniewski zajął się właśnie prywatyzacją festiwalu w Sopocie, a stan zdrowia mojej żony, chorującej od lat 80. na stwardnienie rozsiane, tak bardzo się pogarszał, że musiałem się zająć opieką nad nią. Działalność Kombi zawiesiłem więc na kołku.

Dopiero po dziesięciu latach udało mi się tak ułożyć sprawy rodzinne, że mogłem zacząć myśleć o powrocie Kombi. Nie chciałem jednak po tej przerwie zaczynać nowego rozdziału z nowymi muzykami. Obserwując działalność O.N.A., czyli grupy, w której grali wówczas Grzegorz i Waldek z Agnieszką Chylińską, miałem wrażenie, że dobiega ona końca i będę mógł zaproponować im powrót do zespołu. Przypuszczałem jednak, że może być to trudne, ponieważ świadomie zrezygnowali z Kombi na rzecz ostrego gitarowego grania. Pozostało mi czekać na pomyślny zbieg okoliczności. Tym bardziej zszokowała mnie informacja, że Grzegorz i Waldek w sekrecie przygotowali powrót z repertuarem Kombi.

Jak się pan o tym dowiedział?

Elżbieta Skrętkowska, szefowa telewizyjnej „Szansy na sukces", dzwoniła do mnie od kilku lat, żeby zaprosić mnie z zespołem do programu. Odpowiadałem, że byli muzycy z zespołu są w O.N.A., i miałem wątpliwości, czy Agnieszka Chylińska będzie szczęśliwa, gdy oni pojawią się w telewizji jako Kombi. Tak się jednak złożyło, że O.N.A. skończyło działalność i przy kolejnej rozmowie z Elżbietą Skrętkowską odpowiedziałem, że możemy przyjeżdżać do telewizji. Byłem tylko zaskoczony obecnością w grafiku programu perkusisty Jana Pluty, bo ostatnim perkusistą przed zawieszeniem Kombi był Tomasz Łosowski. Machnąłem jednak na to ręką i pojechaliśmy z Grzegorzem, Waldkiem i Jasiem z Gdańska do Warszawy, w jednym przedziale ekspresu, na nagranie „Szansy na sukces".

Ciekawe, o czym rozmawialiście.

Po rozpadzie O.N.A. chciałem dalej sondować sprawę ich powrotu do Kombi, zadałem więc Grzegorzowi pytanie, jakie ma plany. Odpowiedział, że jest jeszcze za wcześnie, by mówić o przyszłości, bo czuje się jak po rozwodzie. Nie minęło kilka tygodni po występie w „Szansie na sukces", gdy zadzwonił do mnie Jacek Sylwin, były menedżer mojego zespołu. Powiedział, że Skawiński z Tkaczykiem chcą reaktywować go beze mnie. Jakby mnie strzelił piorun. Jakby ktoś wprowadził się do mojego mieszkania, mnie wyrzucił i powiedział, że nazywa się Sławomir Łosowski.

No, może przez dwa „i", czyli Łosowskii.

Tak. A przecież Kombi to mój autorski zespół i z nikim do spółki go nie zakładałem. Byłem jego liderem i sam zapraszałem do współpracy muzyków. Od początku do teraz, łącznie z dzisiejszym składem, grało ich w zespole 21, wśród nich Pluta, Tkaczyk i Skawiński.

Gdy zajmował się pan chorą żoną, miał chyba świadomość, że koledzy osiągają spektakularny komercyjny sukces.

Czułem się z tym źle. Zawłaszczony został mój wieloletni dorobek twórczy i organizacyjny. Oczywiście wszyscy, którzy grali na przestrzeni lat w moim zespole, także mieli wkład w jego sukcesy. Jako lider zachęcałem ich do komponowania i pisania tekstów. Zależało mi, aby inni muzycy z zespołu mieli tantiemy autorskie, ponieważ w PRL płacono za koncerty mało. Koledzy dostawali za występ 400 zł, a ja 500. Żyć za te pieniądze się dało, ale musieliśmy inwestować w instrumenty. Wszystkim wydawało się, że mam superelektroniczny sprzęt, a byłem ciągle w długach. Instrumenty kosztowały wtedy po 5–10 tys. niemieckich marek.

Zamierzał pan wyjaśnić sprawę Kombii na drodze sądowej?

Nie lubię takich rozwiązań. Myślałem, że koledzy zrobią kasę i wrócą do muzyki gitarowej, którą, jak deklarowali, chcieli grać. Albo porozumieją się ze mną.

„Nowy album" jest bardzo przebojowy, idealnie kontynuuje stylistykę pana grupy. Ale fani często nie orientują się, kto jest wydawcą, kto ma prawa do nazwy, liczy się dla nich wokalista, frontman. Dlatego Jimmy Page nie wznowił działalności Led Zeppelin bez Roberta Planta. Co teraz będzie? Kombi i Kombii?

Nie ja wytworzyłem ten problem. W zeszłym roku zmarła moja żona. Pożegnałem ją i mam teraz czas, żeby wyjaśnić całą sytuację, żeby ludzie dowiedzieli się prawdy o Kombi. Temu będzie służyć również książka, która ukaże się w marcu. Ale najważniejsze było nagranie płyty. Wracam jak burza z „Nowym albumem" i to nie będzie ostatnia płyta Kombi. Nie żywię do Skawińskiego i Tkaczyka żalu. Zawsze podkreślam, że byli w Kombi znakomitymi muzykami. Potem popełnili błąd i oby potrafili się z niego wycofać.

Co pan zrobi, jak zadzwonią do pana?

Będziemy wtedy na ten temat rozmawiać, ale bez względu na to, czy zadzwonią czy nie, Kombi wróciło, jest, gra i tak już pozostanie.

Kultura
Podcast „Rzecz o książkach”: Przyszłość jest dziś – twórczość Janusza A. Zajdla
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Kultura
Aldona Machnowska-Góra: Piotr Gliński opóźnił budowę hali widowiskowej w stolicy
Kultura
Agnieszka Lajus dyrektorką Muzeum Narodowego w Warszawie
Kultura
Europejskie Stolice Kultury 2025: Chemnitz i Nova Gorica – Gorycja
Kultura
Współpraca OmenaArt Foundation z Tate i Sotheby’s