Rzeczpospolita: Właśnie ukazał się „Nowy album" Kombi. Założył pan ten zespół, jest jego liderem i skomponował dla niego największe hity, w tym „Słodkiego miłego życia". O co chodzi z grupą Kombii – z dwoma „i", w której grają Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk, wieloletni muzycy pana grupy?
Sławomir Łosowski: W 1992 roku Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk – z najdłuższym stażem w moim zespole – odeszli z niego na własną prośbę. To nie było naznaczone żadnym konfliktem ani złą atmosferą. Już od końca lat 80. Grzegorz marzył o mocnym gitarowym graniu, co nie dziwi, ponieważ był gitarzystą w zespole, w którym wiodące były instrumenty klawiszowe.
Dlatego postanowił założyć hardrockowy zespół Skywalker?
Ja to rozumiałem. Po odejściu Grzegorza i Waldka zacząłem pracę nad uzupełnieniem składu, ale zdawałem sobie sprawę, że wymagałoby to nagrania nowej płyty i potężnej promocji. Tymczasem zaistniały okoliczności, które to uniemożliwiały. Mój menedżer Wojciech Korzeniewski zajął się właśnie prywatyzacją festiwalu w Sopocie, a stan zdrowia mojej żony, chorującej od lat 80. na stwardnienie rozsiane, tak bardzo się pogarszał, że musiałem się zająć opieką nad nią. Działalność Kombi zawiesiłem więc na kołku.
Dopiero po dziesięciu latach udało mi się tak ułożyć sprawy rodzinne, że mogłem zacząć myśleć o powrocie Kombi. Nie chciałem jednak po tej przerwie zaczynać nowego rozdziału z nowymi muzykami. Obserwując działalność O.N.A., czyli grupy, w której grali wówczas Grzegorz i Waldek z Agnieszką Chylińską, miałem wrażenie, że dobiega ona końca i będę mógł zaproponować im powrót do zespołu. Przypuszczałem jednak, że może być to trudne, ponieważ świadomie zrezygnowali z Kombi na rzecz ostrego gitarowego grania. Pozostało mi czekać na pomyślny zbieg okoliczności. Tym bardziej zszokowała mnie informacja, że Grzegorz i Waldek w sekrecie przygotowali powrót z repertuarem Kombi.