Na progu roku wyborczego powstaje partia, która po jesiennej elekcji parlamentarnej może rozstrzygnąć o kształcie rządzącej koalicji.
Ekscentryczny europoseł Janusz Korwin-Mikke opuścił Kongres Nowej Prawicy, swoje pierwsze ugrupowanie, które odniosło wyborczy sukces (w zeszłorocznych eurowyborach), i w czwartek ogłosił w Sejmie powstanie KORWiN-a. To skrót od nazwy: Koalicja Odnowy Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja.
Tak naprawdę to krok, który ma zabić KNP. Może przecież minąć sporo czasu, zanim wyborcy zorientują się, że Korwin-Mikke nie firmuje go własnym nazwiskiem. Tak prosta nazwa ma im to ułatwić.
Będzie kandydat KNP
Ale walka może nie być prosta. KNP w nazwie ma nazwisko byłego lidera i pozbywać się go nie zamierza. – To demokratyczna decyzja naszych członków. Jeśli uznają, że chcą do wyborów parlamentarnych startować pod takim szyldem, to będą mieli do tego prawo. Nazwa zarejestrowana jest w sądzie – przekonuje Michał Marusik, który niedawno objął stanowisko prezesa KNP.
Jednak przed rozłamem główny architekt nowej partii, poseł Przemysław Wipler, zamówił ekspertyzy prawne. Wynika z nich, że Korwin-Mikke może złożyć w sądzie wniosek o wykreślenie swojego nazwiska, by chronić dobra osobiste.
Ale stara gwardia już w czasach KNP do perfekcji opanowała metody obstrukcji. Rzucając KORWiN-owi kłody pod nogi, chce go zmusić do stworzenia wspólnych list do parlamentu.
Pierwszym krokiem ma być wystawienie własnego kandydata na prezydenta. Choć jeszcze do niedawna Marusik zapewniał, że KNP mimo rozłamu popiera kandydaturę Korwin-Mikkego, to w ostatnich dniach doszło do zmiany decyzji. Kongres miałby reprezentować warszawski adwokat Jacek Wilk, dużo popularniejszy niż Marusik w wolnorynkowym elektoracie dzięki częstym starciom w programach telewizyjnych.
Obecny prezes KNP nie chciał nam potwierdzić tego nazwiska, ale start Wilka jest już praktycznie przesądzony. – Korwin-Mikke musi startować pod szyldem KNP. Jeśli nie będzie chciał, to będziemy musieli wystawić własnego kandydata – zapowiada Marusik.