W czwartek, podczas szczytu Unii Europejskiej, prezydent Francois Hollande powiedział do premier Beaty Szydło: „Wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne”. Jak pan odbiera te słowa?
Kierownictwo Unii Europejskiej nie od dziś traktuje Europę Środkową jako obszar przyłączony, a nie jako partnera zjednoczenia. A szantaż finansowy to nie novum. Miesiąc temu komisarz Věra Jourová oświadczyła, że jeżeli Polska nie uzna Prokuratury Europejskiej, powinna mieć obcięte fundusze. Przed tym, że w Unii prawa będą wykonywane warunkowo przestrzegałem w trakcie debaty akcesyjnej.
Co możemy w tej sytuacji zrobić?
Trzeba przypominać naszym partnerom z Europy Zachodniej, że środki europejskie nie są żadnym przywilejem; płacimy składkę do budżetu i mamy traktatowe prawo do udziału w wydatkach przeznaczonych na wyrównywanie niezawinionych różnic ekonomicznych dwóch części Europy. Takie stanowisko przekazali formalnie na mój wniosek Europejscy Konserwatyści przewodniczącemu Komisji po wypowiedzi pani Jourovej. A w debacie trzeba zawsze przypominać, że dzięki załamaniu się dominacji sowieckiej w Europie Środkowej, co zaczęło się od Polski – państwa zachodnioeuropejskie mogły przez ostatnie ćwierć wieku o połowę zmniejszyć swoje wydatki obronne i przeznaczyć miliardy euro na konsumpcję, inwestycje czy podnoszenie poziomu życia. A poza tym musimy być świadomi przejściowego charakteru tych funduszy. Nie można ich traktować jako protezy rozwoju.
I to załatwi sprawę?