Jeśli polscy sportowcy nie chcą być na otwarciu igrzysk w Pekinie, nie muszą – ogłosił prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. – To jedyny protest, na jaki mogą sobie pozwolić, nie narażając się na dyskwalifikację – powiedział Piotr Nurowski „Gazecie Wyborczej” o ceremonii otwarcia olimpiady w Chinach, które krwawo tłumią protesty Tybetańczyków. – Protestować trzeba było w 2001 r., kiedy zapadała decyzja o olimpiadzie, ale dzisiaj ja na pewno nie złamię się, nie poddam żadnej presji. Uważam, że sport powinien być jak najdalej od polityki – zapowiedział Nurowski w Radiu Tok FM. Choć kilkanaście dni wcześniej na antenie tego radia twierdził: – Będziemy mówili głośno o tych sprawach, aż dotrze to do decydentów chińskich.
Rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski nazwał wypowiedzi szefa PKOl zamachem na wolność słowa.
– W socjalizmie budował socjalizm, a w kapitalizmie – wolny rynek – mówi o szefie PKOl Zbigniew Siemiątkowski, były szef Agencji Wywiadu. – Zna tych, których trzeba znać, i zrywa kontakty z tymi, którzy przestają być potrzebni.
Znajomość z Zygmuntem Solorzem trwa jednak od lat. – Znamy się od połowy lat 80. Na początku była to znajomość towarzyska. Ale polubiłem go i nawet zaprosiłem z rodziną do siebie, do Maroka, gdy byłem radcą w ambasadzie – mówi Nurowski. Ich drogi zeszły się ponownie na początku lat 90. – Zmieniał się ustrój. Po powrocie z placówki wyczułem, że nie jestem w MSZ traktowany jak osoba pierwszej kategorii. Wtedy Solorz zaproponował mi pracę – mówi.
Ale wtajemniczeni opowiadają, że to on był spiritus movens powstania Polsatu. Dziś zasiada w radzie nadzorczej telewizji, kiedyś był jednym z pierwszych, którzy samochodem wozili kasety z nagraniami do Holandii – stamtąd Polsat rozpoczynał nadawanie sygnału.