Europejska Partia Ludowa (EPP), do której należą 74 partie chadeckie, konserwatywne i ludowe z 34 krajów Europy po raz pierwszy organizuje swój kongres w Warszawie. W Pałacu Kultury i Nauki pojawi się ponad 2 tys. gości. Do stolicy przyjedzie m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel, przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso i szef europarlamentu Hans-Gert Pöttering.
– Donald Tusk ma umówione spotkania ze wszystkimi najważniejszymi politykami. Zależy nam na uzyskaniu jak najlepszej pozycji w Unii w ramach EPP – powiedział „Rz“ polityk z otoczenia premiera.
Nasi rozmówcy przekonują, że plan ten ma szansę powodzenia. – Samo zorganizowanie zjazdu w Warszawie jest szansą na umocnienie pozycji PO w rodzinie chadeckiej w Parlamencie Europejskim – zaznacza eurodeputowany Platformy Jacek Saryusz-Wolski. – Od pozycji naszej partii będzie też zależał wpływ na obsadę stanowisk. Kongres to bez wątpienia świetna okazja, aby wzmocnić kandydaturę Jerzego Buzka na stanowisko szefa PE.
Plany Polski mogą pokrzyżować Włochy, które niedawno zgłosiły swojego kandydata. Rozmawiali o tym wczoraj premierzy Tusk i Berlusconi. – Pozostajemy w przyjaznej rywalizacji – mówił szef polskiego rządu po spotkaniu. Decyzja o tym, kto zostanie kandydatem chadecji, zapadnie jednak dopiero po wyborach do europarlamentu. Wtedy będzie wiadomo, ile miejsc zdobyły partie z poszczególnych krajów i jaką dysponują siłą głosu w walce o stanowiska.
Zdaniem naszych rozmówców rząd liczy, że oprócz wzmocnienia pozycji PO we frakcji uda się też zwiększyć wpływy Polski w UE. Dlatego przed kongresem zorganizowano spotkania z premierem Wielkiej Brytanii i międzyrządowe konsultacje z Włochami. – Włochy szukają zbliżenia z Hiszpanią i Polską, należącymi do grupy dużych krajów Unii, by stworzyć przeciwwagę dla potęgi unijnych lokomotyw Niemiec i Francji oraz Wielkiej Brytanii – mówi „Rz“ prof. Vittorio Parsi, rektor Wyższej Szkoły Ekonomii i Stosunków Międzynarodowych (ASERI) w Mediolanie.