Linas Linkevicius: Polska i Litwa płyną na tej samej łódce

- Zawsze uważałem i uważam, iż powinniśmy owocnie współpracować z Polską - mówi minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevicius w rozmowie z Krzysztofem Renikiem.

Aktualizacja: 14.03.2016 08:25 Publikacja: 14.03.2016 08:02

Linas Linkevicius

Linas Linkevicius

Foto: By Estonian Foreign Ministry [CC BY 2.0 (http://creativecommons.org/licenses/by/2.0)], via Wikimedia Commons

Krzysztof Renik: Jak pan definiuje najistotniejsze wyzwania stojące przed polityką zagraniczną Litwy w obecnej sytuacji międzynarodowej?

Linas Linkevicius: Jak zawsze najważniejsze jest bezpieczeństwo i stabilność wokół granic. To jest istotne dla rozwoju gospodarczego, dla handlu, dla wymiany kulturalnej. Tak więc bezpieczeństwo jest niewątpliwie istotną częścią naszej polityki. Poza tym także to, co nazywamy dyplomacją ekonomiczną. Chcielibyśmy być bardziej aktywni na polu handlu międzynarodowego, chcielibyśmy mieć więcej kontaktów gospodarczych. To także jeden z naszych priorytetów. Próbujemy to realizować działając w różnych międzynarodowych organizacjach, także w tych najbardziej elitarnych. Przypomnę nasze przewodnictwo w Radzie Europejskiej w drugim półroczu 2013 roku. W latach 2014-2015 byliśmy niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. We wszystkich tych gremiach działaliśmy na rzecz realizacji priorytetów naszej polityki oraz wzmocnienia naszych kontaktów.

Jak pan ocenia obecne relacje Republiki Litewskiej z Federacją Rosyjską?

One nie są specjalnie korzystne, czy przychylne. Nie mamy obecnie zbyt wielu kontaktów. To nie jest dobra sytuacja. Ale nie możemy za nią winić samych siebie. Nigdy nie mówiliśmy i nie żądaliśmy od Rosji by coś robiła lub by czegoś nie robiła. Zawsze reprezentowaliśmy jedynie nasze stanowisko i byliśmy wierni naszym wartościom. Poza tym staraliśmy się być aktywni na polu różnych polityk europejskich, choćby takich jak Partnerstwo Wschodnie. Kładliśmy nacisk na Partnerstwo Wschodnie podczas naszej prezydencji w Unii Europejskiej. Być może nie wszyscy byli z tego powodu zadowoleni, ale uważamy, że mieliśmy rację. Musimy bronić tych wartości, które są dla nas ważne oraz dla tych, którzy do nich dążą. To może wyjaśniać korzenie napięć, o których mówimy. Wspomina się obecnie o powrocie zimnej wojny, ale wiek XXI jest zupełnie różny. Poszczególne państwa wybierają obecnie same swoje drogi rozwoju, co wcale nie oznacza, że są przeciwko komuś. Państwa starają się realizować swe własne wybory, ale niestety nie jest to akceptowane przez niektórych. I to jest jeden z czynników powodujących napięcia w regionie, w Europie, także w innych częściach globu.

Porozmawiajmy o wojnie informacyjnej, którą prowadzi obecnie Rosja. Widzi pan jej przejawy w przestrzeni medialnej na Litwie?

W tej sprawie mamy wiele doświadczeń. Mogę tu przywołać sprawy niekoniecznie z ostatniego czasu. Przypomnę choćby „dobry" duch sowieckiej propagandy z początku lat dziewięćdziesiątych kiedy wybijaliśmy się na naszą niepodległość. Styczeń roku 1991 – w tym roku obchodzimy 25 rocznicę tych wydarzeń w Wilnie, kiedy to ludzie bez broni otaczali wieżę telewizyjną, parlament. Pamiętamy jak opowiadała o tym sowiecka telewizja kontrolowana przez ówczesne państwo. To jest trudne do wyobrażenia, jak można była takie kłamstwa cynicznie rozpowszechniać. Nie jesteśmy zaskoczeni, gdy obecnie widzimy ten sam przekaz na temat sytuacji na Ukrainie. Ta sytuacja powstała tam po rosyjskiej agresji na ten kraj. Analizujemy te przekazy i staramy się uświadomić naszym partnerom, że sprawa jest poważna. To jest wojna informacyjna. To nie jest gra informacyjna. Kłamstwo nie jest bowiem odmiennym sposobem spojrzenia na jakąś sprawę. Wolność do kłamstwo nie jest żadną wolnością. Nie możemy nie doceniać tego problemu. Powinniśmy poświęcać mu należną uwagę oraz szukać sposobów i zasobów na przeciwdziałanie. Rosyjska maszyna propagandowa jest doskonale wyposażona i świetnie finansowana. Próbujemy niekiedy zmniejszać to zagrożenie poprzez okazjonalne akcje, ale to nie jest wystarczające. Dopiero teraz zaczynamy rozumieć czym ta propaganda w rzeczywistosci jest, zaczynamy w pełni dostrzegać płynące z niej zagrożenie. Ale to nadal nie jest reakcja, którą chcielibyśmy widzieć.

Jak rozumiem odpowiedź ze strony Unii Europejskiej oraz NATO na ową rosyjską inwazję informacyjną jest pana zdaniem niewystarczająca.

Tak, ma pan rację – odpowiedź nie jest wystarczająca. My się ustawiamy na pozycjach defensywnych, staramy się bronić. Ktoś tworzy, wymyśla kłamliwe historie, zwykłe kłamstwa, a my później, niekiedy nawet z opóźnieniem próbujemy się bronić. Prowadzimy politykę reakcji, obrony przed kłamstwem. To nie jest dobra taktyka.

W tym kontekście jakie są pana oczekiwania wobec Szczytu NATO w Warszawie w lipcu tego roku?

To jest bardzo ważny Szczyt. Po wielce udanym Szczycie w Walii, który uznaliśmy wszyscy za sukces nadszedł czas implementacji tamtych ustaleń. To też przebiega dobrze. Z tego względu Szczyt w Warszawie będzie logiczną kontynuacją postanowień z Walii. Wierzę i mam nadzieję, że kilka zupełnie podstawowyh zadań zostanie doprowadzonych do końca w czasie warszawskiego spotkania. Chodzi między innymi o doprowadzenie do pełnej zdolności operacyjnej niektórych elementów sił szybkiego reagowania, które zostały powołane w kilku państwach wschodnioeuropejskich, o pełną operacyjność natowskich Sił Wysokiej Gotowości (Very High Readiness Joint Task Force, VJTF), które zostały powołane jako dopełnienie Sił Odpowiedzi NATO (NATO Response Force, NRF). Istotne jest także podjęcie decyzji o zwiększonej obecności wojskowej na wschodniej flance Sojuszu. Czas ucieka i NATO nie może już czekać. Po rozszerzeniu Sojuszu jego infrastruktura w krajach członkowskich w Europie wschodniej i częściowo środkowej nie została wzmocniona wystarczająco. Wzmocniliśmy nasze siły mobilne, braliśmy udział w różnych operacjach, ale infrastruktura statyczna nie została wzmocniona i rozbudowana. To było związane z ówczesnym duchem i klimatem politycznym. Dzisiaj widzimy, że musimy podjąć kroki na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa naszych terytoriów. Dlatego powtórzę – wierzymy, że Szczyt w Warszawie będzie logicznym rozwinięciem działań zapoczątkowanych Szczytem w Walii, a kolejne kroki wzmocnią Sojusz i będą jeszcze bardziej efektywne.

Sądzi pan, że nasi zachodni partnerzy rozumieją złożoną i bardzo trudną sytuację z jaką mamy do czynienia na wschodniej flance NATO?

To musi zająć trochę czasu. Nie wszystko jest rozumiane wystarczająco szybko. Miały jednak miejsce zdarzenia, które sprawiły, iż naszym partnerom otwierają się oczy. Przywołam choćby okres przed tragedią lotu MH 17, czyli okres przed zestrzeleniem na Donbasem malezyjskiego samolotu pasażerskiego i czas po tym wydarzeniu. Po tym dramacie pojawiło się znacznie więcej zrozumienia dla tego, co rzeczywiście się dzieje. Przed zestrzeleniem samolotu wielu obserwatorów uważało, że wydarzenia na Ukrainie nie są istotnym zagrożeniem, że jest to raczej rodzaj pewnego science-fiction lub czymś podobnym. A potem okazało się, że jest to rzeczywistość, która dotknęła także obywateli zachodnich. Wcześniej czegoś takiego sobie nie wyobrażano. To pokazało, że powinniśmy patrzeć na wydarzenia w taki sposób, na jaki one zasługują. Nie powinniśmy ulegać myśleniu życzeniowemu i – co ważne – oceniać wydarzenia we właściwym czasie, a nie po czasie, czyli zbyt późno. Zgadzam się z panem, że ciągle jeszcze nie zdajemy sobie sprawy w pełni z powagi sytuacji, ale jest już lepiej niż było wcześniej.

Mówił pan już o rosyjskiej wojnie informacyjnej. Widać wpływ tej propagandy na społeczeństwo Litwy, na społeczeństwa państw bałtyckich?

To bardzo dotyka społeczeństwa. Nie jest żadnym wielkim sekretem, że starsza część naszego społeczeństwa rozmawia po rosyjsku – nie tylko Rosjanie, ale także i osoby innych narodowości. Ci ludzie oglądają rosyjską telewizję, która jest całkowicie poddana kontroli rosyjskiego państwa. Oglądają tę telewizję nawet jeżeli nie są specjalnie zainteresowani polityką. Oglądają interesujące programy rozrywkowe, filmy. Między nimi siłą rzeczą słuchają rosyjskiej propagandy. W ten sposób stają się konsumentami tej propagandy, tej inwazji informacyjnej. Jestem daleki od poglądu, iż dzieje się coś dramatycznego, ale jednocześnie wiem, że jako społeczeństwo jesteśmy na tę propagandę narażeni. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie dotyczy to zresztą wyłącznie społeczeństwa Litwy, dotyczy także innych krajów regionu oraz społeczeństw zachodnich. Byłoby naiwnością sądzić, że tamte społeczeństwa są immunizowane na taką propagandę. W żadnym wypadku tak nie jest. To jest bardzo trudna sytuacja i musimy się z nią mierzyć w sposób właściwy do zagrożenia.

W takim razie co powinny robić media w Polsce i na Litwie, by przeciwdziałać takiej propagandzie?

Ja osobiście jestem przeciw wszelkim formom cenzury i wszelkim zakazom. To nie jest właściwe działanie i ono nie powinno mieć miejsca. Powinniśmy natomiast zapewniać różnorodność źródeł informacji. Informację interesującą i alternatywną wobec propagandy. Ważna jest jakość informacji oraz oczywiście demaskowanie propagandowych kłamstw. Jeżeli kłamstwo pozostaje bez odpowiedzi i jest powtarzane wielokrotnie, to może zostać uznane za prawdę. To są bardzo proste rzeczy. Jesteśmy jednym z krajów, który zainicjował powołanie specjalnej komórki na rzecz strategicznej komunikacji przy Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych. Ta struktura zaczęła już działać. To jest dopiero początek i na wynik trzeba jeszcze poczekać. Dobrze jednak, że zaczęliśmy o tym mówić, bo jeszcze niedawno nikt o tej sprawie nie wspominał. Podobne działania podjęto w ramach NATO. To nie przypadek, że w trzech krajach bałtyckich powstały natowskie centra mierzące się z nowymi zagrożeniami, zagrożeniami hybrydowymi – w Estonii zajmujące się cyberzagrożeniami, na Litwie zagrożeniami energetycznymi, na Łotwie komunikacją strategiczną. Jeszcze nie dawno nie było nawet pomysłu, by o takich zagrożeniach rozmawiać w kontekście działań NATO. Dzisiaj nikogo to już nie dziwi, ponieważ znaleźliśmy się w zupełnie nowej sytuacji.

I na zakończenie relacje Litwy z Polską. Jakby pan zdefiniował te relacje, pamiętając, że jest szereg spraw kontrowersyjnych? Świadomie używam określenia spraw, a nie problemów.

To jest normalne, to jest jak w życiu. Jako sąsiedzi zawsze mamy jakieś „sprawy" jak pan powiedział. Ale jednocześnie najważniejsze zadania, najważniejsze sprawy musimy rozwiązywać wspólnie. Dlatego zawsze uważałem i uważam, iż powinniśmy owocnie współpracować z Polską. Jeżeli na przykład nie będziemy współpracować w sferze bezpieczeństwa, to będzie to oznaczało działanie przeciw naszym narodowym interesom – i litewskim, i polskim. Płyniemy na tej samej łódce. Kraje bałtyckie i Polska należą wszak do tego samego segmentu w sferze obronności w strukturach NATO. Jeżeli będziemy to negować i rozmawiać wyłącznie o problemach, czy tych kontrowersyjnych sprawach – jak pan mówi – to będzie to po prostu przestępstwo. Wspomnijmy choćby o energetyce. Jesteśmy przecież podatni na zagrożenie naszego bezpieczeństwa energetycznego. Dostawy surowców energetycznych to element suwerenności państwa, jego niepodległości. Jeżeli jesteśmy uzależnieni od jednego dostawcy to jest to bardzo trudna sytuacja. Jestem szczęśliwy, że wbrew tym „sprawom", o których pewnie będziemy rozmawiać, udało się nam zrealizować kilka istotnych projektów energetycznych. Jest już most energetyczny dla przesyłu elektryczności pomiędzy naszymi krajami, podpisane zostały dokumenty dotyczące finansowania połączenia gazowego. Mam nadzieję, że powstaną nowe inwestycje w sferze infrastruktury transportowej. To jest bardzo istotne dla naszych stosunków dwustronnych, dla regionu, dla Unii Europejskiej. Myślę, że te przykłady mówią same za siebie.

Ale są również owe sprawy dotyczące polskiej mniejszości na Litwie. Choćby sprawa oryginalnej pisowni polskich nazwisk, czy kwestia dwujęzycznych nazw ulic i wsi, miast i miasteczek. My w Polsce nie jesteśmy w stanie zrozumieć w czym tkwi sprawa. W Polsce czymś normalnym stały się na przykład dwujęzyczne nazwy w regionach gdzie mieszka mniejszość ukraińska, niemiecka, litewska. Dlatego nam w Polsce trudno jest zrozumieć korzenie sprawy, której na Litwie nie można rozwiązać od lat.

Mnie też to trudno zrozumieć. To zresztą nie jest kwestia, która dotyczy wyłącznie Polaków. To jest kwestia szacunku dla każdego człowieka bez względu na jego przynależność narodowościową. Wierzę, że rozwiążemy tę sprawę. W parlamencie jest już kilka projektów aktów prawnych w sprawie nazwisk. Sprawa dwujęzycznych nazw jest właściwie rozwiązana. To już nie jest problem. Kwestia powoli i cicho została załatwiona. Sprawa nazwisk musi zostać załatwiona. To może nie jest sprawa stanowiąca rdzeń naszych kontaktów, ale ona ma swoje znaczenie. Nie możemy mówić, że jest to bez znaczenia, bo oznaczałoby to poważny błąd. Musimy to traktować poważnie. Osobiście sądzę, że rozwiążemy tę kwestię.

Panie ministrze, ale to samo mówił mi Pan to rok temu i trzy lata temu, natomiast postawa władz litewskich nie ulega zmianie. Dlaczego?

Ponieważ przeciwnicy byli silni. Moje odczucie jest jednak takie, iż ta opozycja coraz bardziej topnieje. Widzę to wyraźnie. Nie można też zaprzeczyć, że ktoś z boku chciałby zapobiec temu pojednaniu. To jest także jeden z czynników. Ale nie powinniśmy nikogo oskarżać, powinniśmy sami zrobić to, co powinniśmy. Podzielam pański punkt widzenia, podzielam pański krytycyzm. To samo mówię moim kolegom – jak długo to może trwać? Jak długo powinniśmy rozmawiać o prostej sprawie? Dlaczego nie została rozwiązana? Też tego nie rozumiem.

Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Kraj
Ministerstwo uruchomiło usługę o wulgarnym akronimie. Prof. Bralczyk: To niepoważne